Nie byłem do końca przekonany, czy wspólna kąpiel była dobrym pomysłem. Znaczy się, zazwyczaj była bardzo dobrym pomysłem, ale teraz? W tę porę roku? W ostatnich dniach kąpaliśmy się osobo, bo ja preferowałem raczej takie gorące kąpiele, a Miki, oczywiście zimne. I chociaż bardzo chciałbym móc kąpać się wraz z nim w nieco chłodniejszej wodzie, tak obawiałem się, że nie skończyłoby się to dla mnie dobrze. A chyba lepiej odpuścić sobie tę jedną chwilę przyjemności i później nie być dla niego ciężarem, niż żeby nasza wspólna kąpiel zakończyła się później moją chorobą. Jeszcze można by zrobić tak, by to Miki spędził czas w wodzie ciepłej, ale nie chciałem go do tego zmuszać. Widziałem, jak Miki źle znosi te wysokie temperatury, i jak łatwo może się przegrzać, a to coś pewnie tak samo nieprzyjemnego jak dla mnie zmarznięcie. No pod tym względem żeśmy się nie dopasowali, i to tak wyjątkowo. Skąd jednak miałem wiedzieć, że taki żywioł dostanę? A może sam go sobie jakoś w niebie wybrałem? Nadal nie przypomniałem sobie, jak to wyglądało tam na górze. I skoro tyle lat minęło, a ja dalej nie pamiętam, to pewnie już sobie nigdy nie przypomnę. To dobrze, czy niedobrze, nie mam pojęcia. I nawet za bardzo już o tym fakcie nie myślałem. A przynajmniej nie tak często, jak to miało miejsce kiedyś, jak się pojawiłem na tym świecie i nie wiedziałem, co się dzieje. W sumie, to momentami to nadal nie wiem, co się dzieje.
- A to jest dobry pomysł? Nie przegrzejesz się? Chyba na takie kąpiele wspólne za gorąco jest. Bardzo bym chciał ci towarzyszyć w takiej chłodnej kąpieli, bo wiem, że później chory będę, a tego byśmy oboje na pewno nie chcieli – wyjaśniłem, przyglądając mu się z uwagą i takim lekkim zmartwieniem.
- Dzisiaj nie jest aż tak gorąco. Zresztą, gdybym czuł się nie na siłach, to bym nie proponował tego – odpowiedział, uśmiechając się do mnie tak pięknie i uroczo. Przesłodki był. Aż go chciało się schrupać. On to robił specjalnie, prawda? By mnie oczarować i bym mu uległ. Nie wierzę, że on to robi nieświadomie. On jest za to za cwany. I ja się nie dziwię, jest bardzo mądry, a jak ktoś jest mądry, to pewnie też i cwany.
- W stu procentach jesteś pewien? – dopytałem, chcąc mieć czyste sumienie.
- Oczywiście – odparł, dalej tak pięknie się uśmiechając.
- No dobrze, to ja się zabiorę za przygotowanie, a ty poczekaj na mnie – poprosiłem, całując go w czubek osa i zaraz zniknąłem na górze.
Podgrzałem więc wodę, dodałem do niej dodatki zapachowe, i takie, które sprawiały, że będzie dużo piany, no bo piana była najlepsza w takich kąpielach. Na co dzień to ja taki trochę oszczędny jestem w takich rzeczach, no ale dzisiaj możemy tak odrobinkę poszaleć. Ma być dzisiaj miło i przyjemnie. Trzeba się odprężyć, nabrać siły przed tą sobotą... jak sobie tylko pomyślę o tym obiedzie, to od razu mnie skręca w żołądku. Chyba muszę więc o tym nie myśleć i jakoś to będzie.
- Mówiłem, że cię zawołam... a to co? – zapytałem, odwracając się w stronę Mikleo, ponieważ usłyszałem, że wchodzi. W jednej dłoni trzymał dwa kieliszki, a w drugiej butelkę z jakimś ciemnoczerwonym płynem... czy to było wino? Chyba tak. Dawno nie piliśmy alkoholu. Ostatni raz to było chyba na naszym weselu, czyli nie aż tak dawno.. miałem wrażenie, że jednak dawniej to było. Cóż, wydaje mi się, że dzisiaj sobie na to możemy pozwolić.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz