Czy ja potrzebowałem pomocy mojego męża? W sumie, to tak nie za bardzo. Doskonale sobie radziłem tutaj z Haną. Ja się zająłem ciastem, a nasza córeczka nakładaniem słodkich dodatków co faktycznie jej nie szło jej jakoś perfekcyjnie i trochę je rozwalała po stole, no ale to tylko dziecko, więc miała zupełne prawo, by trochę nabrudzić. Zresztą, to co pobrudzi, to ja później wytrę. Albo jej dam ściereczkę, by wytarła? To też nie był głupi pomysł. Dobrze jest uczyć dzieci czystości od najmłodszych lat. A przynajmniej tak mi się wydawało. A może troszkę przesadzam, bo już przyzwyczajony jestem do idealnej czystości ze względu na Mikleo? Też to mogło być tak trochę możliwe.
– Ja sobie świetnie radzę, ale może Hana będzie chciała skorzystać z twojej oferty pomocy – zaproponowałem, delikatnie rozciągając swój kark. Po dzisiejszej nocy trochę bolały mnie mięśnie, bo znów zasnąłem w pozycji siedzącej. I znów tego nie planowałem. Chciałem chwilę poczekać, dopóki Hana nie zapadnie w głębszy sen, bym mógł spokojnie wrócić do Mikleo, no i jakoś tak... No, nie wyszło, bo sam zasnąłem. I mam tak trochę za swoje. Oby dzisiejszej nocy Hana mnie nie potrzebowała, bo chciałbym się porządnie wyspać w swoim wygodnym łóżku.
– Co ty na to, Hana? Mama może ci pomóc? – tym razem Mikleo zwrócił się do córeczki, która z wielkim skupieniem na swojej cudnie słodkiej twarzyczce nakładała twarożek na świeży, aczkolwiek już nieco ostygnięty naleśnik. W końcu w życiu bym jej nie dał takiego gorącego placka, jeszcze by się poparzyła, a tego bardzo bym nie chciał.
– Mhm. Ale mama ma robić te – odpowiedziała, wskazując na pojemnik z kremem czekoladowym, a Miki od razu chętnie zabrał się za pomoc.
Haru, zauważywszy, że wszyscy coś robią, także chciał pomóc, dlatego zatrudniłem go do zanoszenia talerzyków ze świeżymi naleśnikami do stołu, przy którym dziewczyny. Znaczy, Miki dziewczyną nie jest, ale jest mama i tak trochę za dziewczynę może robić.
W ten sposób wszyscy coś robili, w mniejszym lub większym stopniu, a kiedy przyszła pora zasiadania do stołu, dałem Hanie ściereczkę, by wytarła to, co skapnęło jej na blat. Co prawda, i tak musiałem troszkę po niej poprawić, by stół był idealnie czysty, ale to tylko taki drobny szczególik. I tak w końcu najważniejsze jest, by było czysto, prawda?
– Proszę, smacznego – powiedziałem, stawiając dzieciom i Mikleo kubeczki z kakao, z czego te dla dzieci były mniejsze i nieco chłodniejsze, by się nie oparzyły. – Swoją drogą tak się zastanawiam, że może byśmy po śniadaniu poszli do Lailah? Najpierw sobie oczywiście odpoczniecie, nie ma co się ruszać z tak pełnym brzuchem – zaproponowałem, nie siadając z rodziną tylko od razu zabrałem się za mycie naczyń. Ja tam nie odczuwałem wielkiej potrzeby jedzenia, no ale skoro moi najbliżsi mają ochotę, to mogę im coś w miarę zjadliwego przygotować. I później też po tym posprzątać, nim to wszystko zaschnie i będzie później trudniejsze to umycia. A kiedy już zjedzą i wypiją, to zabiorę się za ich naczynia, i tak kuchni panować będzie porządek, czyli to, co Miki lubi najbardziej.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz