Więc tak jak zawsze, kiedy byliśmy nad jeziorem, Mikleo wszedł do wody, zanurzając się w niej całkowicie, a ja zostałem na brzegu wraz z dziećmi, musząc je pilnować, by nie zrobiły sobie żadnej krzywdy. Oczywiście grzecznie siedzieć nie potrafiły i koniecznie chciały wejść do jeziora, na co w końcu musiałem się zgodzić. Z tego też powodu musiałem zdjąć nie tylko ich buciki i skarpetki, ale także swoje, bo przecież nie dość, że musiałem je przypilnować, to chciały, by dada zrobił to samo, co one. No i poza tym, gdyby coś było nie tak i któreś z dzieci by się przewróciło, to będąc tutaj bliżej nich będę mógł znacznie szybciej zareagować, niż gdybym siedział tam dalej na kocu.
Co prawda, jedynie stopy miałem zamoczone, a tyłek na piasku, ale i tak powoli robiło mi się zimno. Martwiłem się, że dzieciom też będzie zimno, ale one w najlepsze się taplały na brzegu i pluskały wodą, przez co kilkakrotnie i ja dostałem. Nie było to najmilsze uczucie, no ale co, miałem krzyczeć na dzieci? Nie robiły przecież tego specjalnie. A jak robiły, to nie ze złą intencją, tylko żeby mnie zaczepić, pobawić się ze mną, dlatego odpowiadałem im z uśmiechem. Swoją drogą, skoro tak bardzo ciągnęło ich do wody, to może najwyższa pora, by nauczyć je pływać? W jakim wieku można zacząć uczyć dzieci pływać? Musi skończyć ileś lat? Czy nie? Nie no, na pewno ileś musi, tylko pytanie, ile. I to by się musiał tym Miki zajmować, bo ja nie dość, że pływać nie potrafię, to w tak lodowatej wodzie długo bym nie usiedział. Już ledwo teraz daję sobie radę, a przecież tylko stopy mam zamoczone. Jak wrócimy do domu, chyba będę musiał przygotować sobie gorącą kąpiel. Gorąca kąpiel zawsze jest przyjemna, czy jest zimno czy gorąco.
Po kilku godzinach słońce oczywiście zaczęło powoli znikać za horyzontem, i przez to, że było tak nisko, promienie słoneczne już nie docierały na polankę, na której się znajdowaliśmy. Musiałem więc siedzieć w cieniu, i to nie było jakoś bardzo ciepło. Na moje szczęście dzieci musiały się już zmęczyć i znudzić, bo marudne się zrobiły i chciały wrócić do domu. Z tego też powodu zadowolony mogłem wyjąć stopy z wody i zabrać się za wycieranie ich. Przed wyjściem przewidziałem, że trochę będą się chciały w wodzie pobawić, dlatego wziąłem dla nich ręczniczki. Ale dla siebie już nie. Wychodzi więc na to, że będę musiał wrócić do domu na boso. No bo, butów i skarpet nie włożę, bo przecież bym je ubrudził, i jeszcze stopy miałem całe w piachu... z tym całym piachem pomiędzy paluchami najlepiej się nie czułem, no ale teraz z tym nie miałem co z tym zrobić.
- Miki? – odezwałem się do tafli wody, kiedy dzieci były wytarte, ubrane, a wszystkie rzeczy spakowane. Chwilę musiałem poczekać, aż mój mąż w końcu wyłoni się z wody, patrząc na mnie z uwagą. – Dzieci chcą już iść do domu. Idziesz z nami czy zostaniesz jeszcze chwilę sam? Zostawiłbym ci Lucky’ego, by cię przypilnował – zapytałem, przyglądając się mu z wyczekiwaniem. Szczerze, to było mi to trochę obojętne, czy pójdzie ze mną, czy tu jeszcze zostanie, najważniejsze było, by to on się czuł dobrze.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz