Nic mi nie było, to znaczy straciłam dużo krwi, natomiast regulacja ilości krwi rozpoczęła się u mnie od razu po zaprzestaniu pobierania mojej krwi, a do całkowitego unormowania organizmu potrzebowałbym trzy, a nawet cztery dni myślę, że ten czas już minął, a ja po kąpieli w jeziorze na pewno poczują się znacznie lepiej, a moje ciało powróci do pełni zdrowia. Zdecydowanie brakuje mi wody, a mój organizm nawet nie próbuje tego ukrywa.
– Sorey spokojnie, moja krew na pewno już się zregenerowała, zobaczysz po kąpieli w jeziorze będę czuł się dobrze, a nawet bardzo dobrze znów, wracając do pełni sił – Zapewniłem, całując go w policzek powoli, wyruszając z nim w drogę do jeziora.
– Obyś miał rację – Prowadząc mnie powoli w stronę jeziora za bardzo się o mnie martwiąc.
Zadowolony po dostaniu się do jeziora zanurzyłem swoje ciało odczuwając ulgę i chłód którego zdecydowanie potrzebowałem.
Z ulgą opadłem na samo dno pozwalając wodzie całkowicie mnie pochłonąć, lecząc mojego ciało i duszę, dając to czego najbardziej potrzebowałem, regeneracji i siły pozwalającej znów wrócić do codzienności.
Wcale nie tak szybko wynurzyłem się spod tafli wody, potrzebując znacznie więcej czasu, niż na początku mogłem sobie wyobrażać.
– Lepiej się czujesz? – Sorey, dostrzegając mnie podpływającego bliżej, od razu wyciągnął swoją dłoń, którą uchwyciłem, opierając się na jego udach.
– Czuję się znacznie lepiej – Przyznałem, uśmiechając się do niego pięknie tak jak lubi i tak jak chce, nie chcę się chwalić, ale jestem idealny w robieniu tego, na co on ma ochotę i mówieniu tego, co usłyszeć chce, dostając w zamian to czego potrzebuje, i to czego po prostu chcę.
– I nie jesteś gorący – Ucałował mnie w czoło, kładąc dłoń na policzku kciukiem, gładząc moją dolną wargę, podgryzając swoją, patrząc na mnie jak na ofiarę, którą chciałby skosztować, niesamowite, jaką mam nad nim władzę, jestem tylko zwykłym aniołem znacznie słabszym od demona, natomiast mam coś, co kocha i coś, co bardzo mu się podoba, nie tylko w wyglądzie, ale w krwi, którą chętnie pije.
– Nie jestem, bo dzięki twojej dobroci, mogłem doprowadzić swoje ciało do porządku – Wymruczałem, patrząc mu prosto w oczy.
– A więc jestem wspaniałomyślnym panem – Stwierdził, drażniąc palcem moją dolną wargę.
– Oczywiście, nie mógłbym tego zaprzeczyć – Uśmiechnąłem się zadziornie, wspinając na jego kolana, potrzebując jego bliskości, moje ciało doszło już do siebie, ale umysł potrzebował jego bliskości, jego głosu i dotyku który tak bardzo kochałem.
Jego warga delikatnie uniosła się do góry, a dłonie znalazły się na biodrach, trzymając mnie w swoim uścisku.
Zadowolony wtuliłem się w jego ciało nie przejmując się tym, że jestem zimny i mokry, Sorey nie wydawał się być tym specjalnie przejęty, dlatego tak sobie siedziałem, nie chcąc się od niego odsunąć.
Mój mąż gładził moje plecy, dając mi tyle czasu, ile potrzebuje w jego ramionach, ciesząc się jego bliskością.
– Powinniśmy wracać już do domu – Usłyszałem spokojny głos Soreya.
– Jeszcze chwilę, tak dobrze mi tu przy tobie – Zadowolony nawet nie myśląc o tym, aby odsunąć się od niego, chcąc skorzystać z czasu sam na, sam, wiedząc, że w domu sami już nie będziemy.
<Pasterzyku? C:>