czwartek, 22 sierpnia 2024

Od Mikleo CD Soreya

Tak jak obiecałem, ubrałem się odpowiednio do wyjścia z domu, miałem na sobie długie spodnie i długą bluzkę zakrywającą całe moje ciało, co prawda bluzkę mogłem założyć krótką jednak, nie chcąc kusić ludzi nawet odkrytym ramieniem wolałem włożyć długi rękaw, nie musząc potem tłumaczyć się za to, co ludzie robią lub myślą, patrząc na mnie, nie odpowiadam za to, ale mogę złagodzić to myślenie, zakrywając wszystko, co zakryć się da. Przed wyjściem z łazienki przeczesałem jeszcze grzywkę, sprawdzając, Czy moje włosy wciąż wyglądają dobrze, mogąc opuścić łazienkę gotów do opuszczenia domu.
– Jestem gotowy – Zwróciłem się do męża znajdującego się w kuchni. – Pięknie pachnie, czyżbyś piekł naleśniki? – Zapytałem, podchodząc bliżej.
– Tak, specjalnie dla mojej pięknej owieczki – Stwierdził, odwracając głowę w moją stronę, przyglądając się uważnie temu co miałem na sobie założone. – Dlaczego długi rękaw? Nie będzie ci przypadkiem za ciepło? – Zdziwiony nie rozumiał mojego postępowania, nie myśląc przyszłościowo, tak jak ja, zdążyłem już wyczuć mojego męża, a odkąd mam dostęp do jego myśli wiem, co go drażni i jak temu zapobiec, to właśnie dlatego jestem ubrany jak zakonnica, zakrywając całe ciało poza twarzą i włosami, chociaż, i to może kusić ludzi, na to niestety nie mam już wpływu nie jestem w stanie niczym zakryć włosów ani twarzy której nikt nie musi się tak naprawdę przyglądać.
– Może i będzie, natomiast jeśli miałbym kusić kogoś, choćby odkrytym ramieniem wolę przemęczyć się w długiej bluzce i nie mieć potem kłopotów – Wytłumaczyłem, od razu, dostrzegając uśmiech na jego twarzy.
– Jak dobrze, że o wszystkim myślisz owieczko – Pochwalił mnie, całując w usta. – A w zamian za to przygotowałem ci pyszne czekoladowe naleśniki – Zadowolony nie mogłem się już doczekać śniadania, od razu przygotowałem talerze, na których będzie można położyć naleśniki, podejrzewając, że Sorey i dla dzieci je zrobić, ja wiem, że nasze pociechy mają już prawie szesnaście lat i potrafią same sobie przygotować śniadanie, natomiast, skoro już robi to, dlaczego i dla nich nie przygotować.
Sorey długo nie kazał mi czekać, podając mi talerz pełen naleśników i na Boga, jakie te naleśniki były dobre, zwykłe naleśniki, a jednak wystarczyło trochę czekolady i moje serce się roztapia, zdecydowanie niewiele potrzeba mi do szczęścia.
Po śniadaniu mogłem posprzątać, stwierdzając, że skoro on zrobił śniadanie to ja sprzątam i o dziwo mój mąż nie miał nic przeciwko, a to dobrze nie chciałbym wykłócać się z nim o to, kto posprząta, a kto nie…
Po wysprzątaniu kuchni nakarmiłem jeszcze nasze zwierzaki, mogąc wraz z ukochanym opuścić dom, kierując się do miasta, gdzie jak zawsze z rana było sporo ludzi.
Oni naprawdę nie mają ochoty spać? Naturalnie niektórzy z nich pracują, ale większość robi zakupy chyba tak jak Sorey wolą zrobić to z rana, myśląc, że będzie wtedy mniej ludzi, a skoro każdy ma takie nastawienie, to niestety, ale najczęściej popołudniami jest ludzi mniej.
Po wejściu do miasta trzymałem się blisko mojego męża, nie chcąc, aby stwierdził, że kogoś podrywam lub robię mu na złość, obserwując tylko to, co najbardziej mnie ciekawiło i najczęściej były to produkty potrzebne mi to w domu, przysłuchując się mężowi, który szukał legowiska dla Banshee i belek odpowiednich do wybudowania budy dla Psotki.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz