środa, 28 sierpnia 2024

Od Mikleo CD Soreya

Nie widząc wyraźnie uniosłem głowę do góry, a była ona bardzo ciężka, utrata sporej ilości krwi naprawdę mnie wykończyła byłem bardzo słaby i zmęczony, ale wciąż żywy i jeszcze w miarę kontaktujący.
– Sorey – Wyszeptałem, czując sporą ulgę. – Już jesteś – Mówiłem cicho zmęczonym głosem, potrzebowałem odpoczynku, chwili bez picia mojej krwi, bezpiecznego konta, w którym odpocznę.
– Jestem owieczko, nie zrobi ci już krzywdy – Obiecał, biorąc mnie na ręce.
Bezsilny leżałem w jego ramionach, słysząc krzyk, który z sekundy na sekundę stawały się coraz to cisza, a świat ciemniejszy, aż w końcu całkowicie straciłem kontakt ze światem.

Przebudziłem się w znacznie lepszym stanie, byłem zmęczony, ale w stanie dobrym, podniosłem się z łóżka trochę się chwiejąc.
Dwa głębokie wdechu i wydechy wystarczyły mi bym mógł ruszyć w stronę drzwi wyjściowych z naszej sypialni.
Nim zdążyłem do nich podejść drzwi otworzyły się, a tuż za nimi stanął Sorey.
– Miki co ty robisz, dlaczego nie leżysz? – Od razu poczułem jego dłonie na moim ciele chcącego położyć mnie do łóżka.
Wtuliłem się w jego ciało, gdy tylko był blisko mnie.
– Nie chcę leżeć już lepiej się czuję – Wyszeptałem, naprawdę, czując się znacznie lepiej byłem w stanie sam chodzić i zdecydowanie nie potrzebowałem już leżeć.
– Oczywiście, że nie potrzebujesz, choć usiądziesz – Sorey posadził mnie na łóżku, przyglądając mi się uważnie, zerkając na ślady pozostawione na moim ciele, zagryzając mocno wargi.
Chwyciłem jego dłoń, uśmiechając się do niego łagodnie.
– Już dobrze, w końcu mi to zejdzie – Zwróciłem się do męża, ściskając jego dłoń. – Co się z nim stało? – Byłem ciekawy i trochę przestraszony. Myślą, że on może znów się tu pojawić, nie zdążył skrzywdzić mnie jeszcze bardziej.
– Nim nie musisz się przejmować został ukarany za to, co zrobił już nigdy więcej cię nie skrzywdzi – Zapewnił, całując w czoło kładąc dłoń na moim policzku. – Kocham cię – Wyszeptał, uśmiechając się do mnie łagodnie.
– I ja ciebie kocham – Przyznałem, wtulając się w jego ciało zamykając na chwilę swoje oczy coś sobie właśnie przypominając. – Gdzie Psotka? Co się z nią stało? – Odsunąłem się szybko od męża przestraszony myślą związaną z odejściem Psotki z tego świata.
– Spokojnie owieczko nic jej nie jest przeżyła, dzieci się nią właśnie zajmują nie musisz się martwić skup się teraz na sobie – Poprosił, składając na moich ustach delikatny pocałunek.
– Mi naprawdę nic już nie jest – Zapewniłem, nie chcąc już dłużej leżeć ani siedzieć.
– Miki spałeś dwa dni powinieneś odpocząć – Zwrócił się do mnie zmartwiony moim stanem, który był bardzo dobry nawet lepsze, niż sobie może wyobrażać.
– Właśnie spałem dwa dni teraz pora coś zrobić – Stwierdziłem, wstając zbyt szybko z łóżka, powodując zachwianie mojego ciała.
Sorey szybko złapał mnie w pasie, pomagając usiąść na łóżku.
– Ty jeszcze nic robić nie możesz – Stanowczo zmusił mnie do położenia się na łóżku.
Wiedząc, że nie mam z nim najmniejszych szans, musiałem mu ulec.
– A mogę, chociaż napić się gorącej czekolady? – Zapytałem, czując brak cukru w organizmie.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz