Mimo, że nie czułem się najlepiej, nie mogłem zawieść mojego męża. Potrzebował pomocy medyka, i ja mu tego medyka przyprowadzę. Gdyby to siało się w naszej rezydencji, nigdzie musiałbym chodzić, tylko posłałbym kogoś ze służących, no ale jesteśmy na tym wyjeździe sami i oczywiście to ja wolę przejść się do miasta. Mi nic nie będzie. Owszem, trochę słabo się czułem, temperatura oczywiście już mi skoczyła, ale ja się wychłodzę, wypiję jakieś zioła, może nawet nie, i wszystko powinno być ze mną dobrze. Temperatury są wysokie, więc nie zmarznę i mi się nie pogorszy. A on? Jeden zły ruch i cała moja praca pójdzie na marne, to pierwsza sprawa. Druga, że przez to zrobi sobie większą krzywdę.
Medyk, kiedy mnie zobaczył, wpierw oczywiście, mimo moich sprzeciwów, zaczął się oczywiście zajmować mną. Zmierzył moją temperaturę marudząc, że jest za wysoka, zajrzał mi do oczu, gardła, coś tam pomruczał, że mam powiększone węzły chłonne i zaczerwienione migdałki. To by w sumie tłumaczyło, dlaczego mnie gardło boli... Medyk zdiagnozował u mnie anginę, co tak właściwie mi nie pasowało. Anginą można było się zarazić, a ja raczej nie miałbym skąd.. chyba, że na tym festynie, ludzi było sporo, od kogoś jednak mogłem to złapać, a wczorajsze późne siedzenie tylko przyspieszyło proces. Cholera, jeszcze Haru to złapie... o ile już nie złapał. Może na wszelki powinienem zacząć spać w osobnym pomieszczeniu? Nie wiem, czy nie jest za późno, ale chyba warto spróbować.
- To było bardzo nieodpowiedzialne, że pan tu do mnie przyszedł, powinien pan teraz odpoczywać, nie mógł pan nikogo wysłać po mnie? – odezwał się, na co westchnąłem cicho. Irytuje mnie to, że nikt mnie nie słucha.
- Właśnie nie. Mój mąż został wczoraj zaatakowany przez jakieś zwierzę. Opatrzyłem i oczyściłem jego rany, ale uważam, że ktoś to powinien zobaczyć – wyjaśniłem, masując delikatnie swoje gardło. Bolało mnie to gardło, faktycznie, ale zdecydowanie bardziej nie raz miałem ból gorszy, bo zdarłem sobie gardło podczas seksu. Tylko ten ból będzie trwał znacznie dłużej...
- Rozumiem. Da pan radę mnie zaprowadzić do domu, czy potrzebuje pan chwili odpoczynku? – spytał, co mi się tak do końca nie spodobało.
- Dam. Nie jestem niedołężny. To tyko angina – mruknąłem, wstając powoli z krzesła, bo czułem, że gdybym zrobił to za szybko, zakręciłoby mi się w głowie.
- Aż angina, proszę pana. Jeżeli nie będzie pan o siebie dbał , mogą pojawić się powikłania, takie jak... – czułem, że zaraz się rozkręci, dlatego musiałem mu przerwać.
- Na powikłania narażony jest także mój mąż, dlatego bardzo proszę się pospieszyć – poprosiłem, mając już dość czekania.
Mężczyzna złapał swoją torbę, podał mi jakąś mieszankę ziół, którą to kazał mi pić trzy razy dziennie, i już mogliśmy udać się do naszego domku. Właściwie, trochę mało mnie te zioła obchodziły, wszystko, czego chciałem w tym momencie, to już udać się do Haru, ja bez ziół sobie poradzę.
Mój mąż wyjątkowo się mnie posłuchał i grzecznie leżał w łóżku, co było trochę dziwne. Znaczy, bardzo miłe, ale dziwne, bo rzadko kiedy mnie tak ładnie słuchał. Poprosiłem medyka, by się nim zajął, a ja sam usiadłem w fotelu czekając na to, co powie medyk na jego obrażenia. Problem był tylko taki, że byłem strasznie zmęczony, i zmarznięty, więc nim się zorientowałem, moje powieki stały się na tyle ciężkie, że chyba w pewnym momencie zasnąłem, nie będąc nawet tego świadom.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz