Nie chciałem czekać. Chciałem go wziąć, teraz zaraz, nie chcąc patrzeć na konsekwencje. Tylko zdrowy rozsądek powstrzymywał mnie od tego, by po prostu zrobić to, na co miałem ochotę. Dzisiaj dzieciaki nie miały szkoły, a że pora wczesna, pewnie w pokojach siedziały, i wszystko by słyszały. Kochałem moje dzieci cieci całym sercem, ale czasem chciałem, by zniknęły na chwilę. Znaczy, zniknęły, gdzieś się udały i dały nam czas dla siebie tylko. Przed zdecydowaniem się na kolejne dziecko bardzo intensywnie będziemy musieli wykorzystać ten cudowny okres wolności. Pójdziemy, gdzie będzie chciał, a zrobimy, co ja będę chciał... myślę, że ten układ byłby bardzo korzystny dla naszej dwójki.
- Poczekam. A jak już się doczekam wypieprzę cię tak, że nie będziesz w stanie się ruszyć – obiecałem, podgryzając płatek jego ucha. Mimo, że czasem odrobinkę marudziłem na to, że chcę już teraz czegoś, ale jedna byłem cierpliwy, a okazję potrafiłem wykorzystać doskonale, wystarczy, że tylko ona mi się natrafi. I teraz będzie tak samo.
- Nie mogę się doczekać – wyznał, uśmiechając się do mnie zadziornie. Niby anioł, a jednak czasem przywodzi mi na myśl sukkuba jakiegoś. Nawet tak wygląda, ma piękne włosy, seksowne ciało, cudowną twarzyczkę... to nie ja go nawracam na złą drogę, to on mnie zwodził swoim ciałem na pokuszenie.
- Ja też. Ale teraz musimy grzecznie się zebrać i udać się na rynek. Musimy zrobić zakupy – przypomniałem mu, poprawiając jego włosy. Nie chciało mi się, co prawda, ale trzeba było kupić materiały do stworzenia budy oraz zrobić zakupy spożywcze. – Tylko mi się za seksownie nie ubieraj. Takie widoki mając być tylko dla mnie – dodałem, patrząc na niego surowo. Jego ciało miało być zakryte. Może nie od stóp po szyję, jakąś krótką bluzkę będzie mógł założy, bez pokazywania brzucha oczywiście. To już za dużo.
- Oczywiście, ubiorę się tak, jak należy się ubrać do miasta – powiedział ładnie, co bardzo mi się podobało. Ostatnio jakoś taki bardzo posłuszny jest, nawet tak posłuszny do bólu bym powiedział, ale to dobrze. Ja miałem rządzić, on miał się mnie słuchać bez wahania, które czasem występuje, ale jeszcze się tego pozbędę, i jak będę kazał mu się doprowadzić do spełnienia samodzielnie, zrobi to z uśmiechem na ustach.
- Dobra Owieczka. Zmykaj – powiedziałem, cmokając go w policzek, a jak wstał z łóżka to klepnąłem go w ten jego jędrny tyłeczek, który pragnąłem ściskać w niemalże każdej możliwej sytuacji.
Mikleo więc zajął się sobą, a ja, jako, że już ubrany byłem, zająłem się śniadaniem zarówno dla mojego męża, jak i Banshee. Skoro znów mój mąż zaczął jeść, to z miłą chęcią mogłem dla niego gotować to, co tam potrafiłem, chociaż raz mając możliwość zachowywania się jak jakiś normalny, nieco nudny, ale idealny mąż dla idealnego, normalnego anioła. Mimo wszystko powinienem pamiętać, w kim takim mój mąż się zakochał, i czasem go przywoływać, chociażby w chwilach takich jak ta, czyli przygotowywaniu naleśników. Jak raz na jakiś czas będę zachowywał się tak, jak kiedyś, to Miki powinien kochać mnie jeszcze bardziej. A jak na razie skradnę jego serce czekoladowymi naleśnikami. Myślę, że na niego taka głupotka podziała.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz