Oczywiście, że chciałem wracać, ale nie powiedziałem, że chcę wracać sam przez cały czas mówiłem, że chcę abyśmy wrócili do domu razem, co mu w ogóle przyszło do głowy, myśląc, że chcę go tu zostawić, wracając do domu całkiem sam…
– Nie chcę wracać do domu sam, przecież mówiłem o naszym wspólnym powrocie do domu, nigdzie przecież nie powiedziałam, że chcę wracać sam – Zauważyłem, trochę, nie rozumiejąc jego zachowania i tego, co do mnie mówi, skąd w ogóle wpadł na tak genialnie głupi pomysł, że chcę wrócić do domu sam to fakt pokusiliśmy się tamtego dnia, ale mimo to nigdzie nie powiedziałem, że go tu zostawiam zresztą spakowałem nasze rzeczy, a nie tylko swoje rzeczy, dlaczego on czasem musi wszystko tak bardzo komplikować.
– Tobie to miejsce się nie podobało ja nie mówiłem, że chcę wracać – Wytłumaczył, czego po raz kolejny nie byłem w stanie zrozumieć on również chciał wracać do domu i sam przecież to mówił, dlaczego nagle odwraca kota ogonem? Trochę poczuł się lepiej i już zaczyna kombinować i co ja z, nim mam, naprawdę powinni mi dać za to jakąś nagrodę, za cierpliwość, jaką go obdarowuje.
– Przypominam ci, że też chciałeś, stąd wyjechać, i to całkiem sam beze mnie – przypomniałem mu ten jeden malutki fakt, o którą chyba zdążył już zapomnieć.
– Chciałem, ale mi nie pozwoliłeś, a że w końcu potem ty chciałeś to uważam, że powinieneś to zrobić, żeby się nie męczyć – Na Boga, dlaczego no musi być takich trudne, czy on musi dosłownie wszystko komplikować? Nie może chociaż raz się uspokoić, ciesząc tym, co ma i nie psuć każdej, najmniejszej, spokojnej chwili? Chyba zacznę sklejać mu usta, żeby przestał psuć chwilę i gadać te swoje głupoty.
– Po pierwsze musisz wszystko komplikować, gadając jakieś głupoty, psując przyjemną chwilę, bardzo cię proszę przestań opowiadać takie głupoty było tak przyjemnie nie niszcz wszystkiego swoim głupim gadaniem o tym, że mam wracać do domu sam – Upomniałem go naprawdę czasem, mając ochotę walnąć go w łeb za każde jego zdanie, które nawiązuje do tego, jak bardzo mnie krzywdzi, krzywdzi to on mnie właśnie takim zachowaniem, twierdząc, że jest mi źle, wpycha mi do ust rzeczy, których nie powiedziałem i czyny których nie zrobiłem, a to staje się krzywdzące, a ja, mimo że mu to powtarzam nie widzę, aby coś się zmieniało, obiecałem mu, że pomogę zrozumieć emocję i zachowania, ale dopóki on sam nie będzie chciał w końcu zacząć mnie słuchać Nie będę w stanie zrobić niczego, aby się zmienił.
– Niczego nie psuję po prostu stwierdzam… – Nie pozwoliłem mu dokończyć, zatykając mu usta własnymi, łącząc je w namiętnym pocałunku.
– Jeśli zaraz mi powiesz, że stwierdzasz fakty i powinienem wracać do domu to obiecuję, że ci przyłożę i naprawdę pojadę do domu – Burknąłem, naprawdę, nie chcąc zaczynać całej tej przyprawy na nowo, myślałem, że już się ogarnął i nie będzie plótł takiej głupot, ale chyba naprawdę się pomyliłem, ciekawe, ile jeszcze będę musiał się nasłuchać tych bredni, nim w końcu zacznie słuchać tego, co do niego mówię, przestając na siłę wciskać mi krzywd, których nie odczuwam.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz