No i jak ja mam przy, nim nie zwariować? Przecież on mi to robi specjalnie, najpierw chcę, abym był zazdrosny, a kiedy jestem zazdrosny ma do mnie pretensje o to, że unoszę głos, a nie pomyślał sobie, że osoba zazdrosna się denerwuje, a nerwy powodują podniesiony głos lub obrazę tak jak to robi on, czasami naprawdę jest mi z, nim trudno, a po ślubie zauważyłam, że jest jeszcze ciężej, niż przedtem prawdą jednak jest to przysłowie „jak się ożeni tak się odmieni” Mój mąż jest tego fantastycznym przykładem najlepiej, by było, gdybym nie reagował wcale, ale jeśli nie reaguje wcale obraża się na mnie za to, że nic nie robię to trochę tak jak uderzenie głową w ścianę nic ci z tego nie wyjdzie, a guz robi się coraz większy.
Czy ja w tej sytuacji żałuję podniesienia na niego głosu? Nie, nie czuję, abym zrobił coś złego, on dobrze wiedział, że takim wyglądem prowokuje ludzi, ale nie przyzna się do tego i nie przyzna się do specjalnego wzbudzania we mnie zazdrości, bawi go to, a potem zachowuje się jak głupie dziecko, które obraża się za coś, co samo wywołało, ja chyba naprawdę chce już wracać do domu, odkąd tu jesteśmy wszystko jest nie tak, nie zależy mi już na poznawaniu tego miasta, smaków i miejsc chcę być już w domu i tam w spokoju żyć, nie kłócąc się z mężem o najmniejszą pierdolę.
Mimo wewnętrznej walki ze sobą ruszyłem w stronę męża, choć tak naprawdę nie wiedziałem, co chcę mu powiedzieć, przeprosić go? Czy jeśli zrobię to, aby go uszczęśliwić, ale sam nie będę czuć się temu winien, czy to wtedy jest szczere? Nie, a ja nie jestem takim człowiekiem.
Ruszając stronę Daisuke zakupiłem nam małą przekąskę niosą ją ze sobą do męża doskonale, czując, w jakim miejscu się znajduje.
– Przyniosłem jedzenie – Zwróciłem się do niego od razu, dostrzegając obrazę, która jak zawsze była zdecydowanie za bardzo aktorska, mógłby sobie w końcu odpuścić ja nie nabiorę się na to już.
Nie przejmując się jego zachowaniem siedziałem przy, nim, patrząc na wodę, wiedząc, że festyn się zaczyna i tak naprawdę obaj powinniśmy tam w tej chwili być.
Tylko czy miałem tak naprawdę na to ochotę? Nie, już całkowicie straciłam ochotę na cały ten festyn, miałem zobaczyć tu coś nowego, ale odkład tu jesteśmy nie mogę cieszyć się już niczym, gdybym od początku wiedział, jak potoczy się ten miesiąc miodowy wolałbym zostać w domu, bo przynajmniej tam nie kłócilibyśmy się bez powodu.
Wzdychając cicho zauważyłem, że ani nie chcę się do mnie odezwać, ani nie chce na mnie spojrzeć, chcąc wymusić na mnie przeproszenie go, no cóż, tego może się nie doczekać.
Mając już dość milczenia podniosłem się z piachu, otrzepując swoje spodnie.
– Chcę wracać już do domu, wystarczy mi tego miejsca, pójdę się pakować – Przerwałem ciszę informuję go tylko o swoich planach, nie czekając na jakąkolwiek reakcję ruszyłem do naszego domu, nie mając nawet okazji zobaczyć festynu, o którym tak wiele mi mówił, dobrze więc, że nie wiem, co tracę.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz