No i wszystko na temat w tej sprawie jestem tu, po to aby ładnie wyglądać, aby być zdrowym i posłusznym mojemu mężowi, niczego więcej robić nie mam, ale jak ja mam nic nie robić, kiedy nie do tego jestem stworzony, chciałbym być mu przydatnym do czegoś więcej niż tylko wyglądania i słuchania, wydaje mi się, że mogę przydać się do czegoś więcej. Oddawanie się mu i posłuszeństwo to chyba za mało, a przynajmniej tak mi się wydaje.
– Skoro tak uważasz, nie będę z tobą już dyskutował, bo i tak nie wygram – Przyznałem cicho ziewając, wtulając się bardziej w jego ciało. – Dobranoc – Szepnąłem cicho czując, że dłużej walczyć ze zmęczeniem nie jestem w stanie…
– Bardzo dobrze moja grzeczna owieczka – Wyszeptał, całując mnie w czoło – Dobranoc aniołku – Szepnął, głaszcząc mnie relaksacyjnie po policzku powoli mnie usypiając.
Obudził mnie ruch łagodny i, prawie że niewyczuwalne. A jednak wystarczający, abym wybudził się ze snu, otwierając swoje oczy.
– Sorey – Wyszeptałem, przecierając dłonią swoje oczy spojrzałem na męża, podnosząc się do siadu…
– Śpij skarbie, jeszcze jest bardzo wczesna pora – Wyszeptał się do mnie, całując mnie w czoło. – Zaraz do ciebie wrócę – Obiecał, wychodząc z naszej sypialni.
Bez niego wydawało mi się, że już nie zasnę jednak zmęczenie było znacznie silniejsze, dlatego znów zamknąłem oczy nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak szybko udało mi się znów zasnąć.
Nie czułem A może tylko mi się to śniło ramiona mojego męża przytulają mnie znów do siebie, a ja spokojnie i bezpiecznie spałem dalej.
Otworzyłem oczy od razu, dostrzegając twarz mojego męża, przez cały czas przy mnie był, a to bardzo mnie cieszyło potrzebowałem go nawet podczas snu.
– Dzień dobry owieczko, dobrze, że już się obudziłeś, muszę już ruszać w drogę, aby znaleźć tego zboczeńca, który próbował cię zaatakować – Odezwał się do mnie, głaszcząc delikatnie po policzku…
– Dzień dobry, wiesz tak sobie myślę, że zanim ruszysz za tyn mężczyzną może pozwolisz mi wyleczyć swoje rany, nie chciałbym, aby z ich powodu coś ci się stało – Na dzień dobry zacząłem się o niego martwić, bo jak miałem się o niego nie martwić, kiedy nie pozwala mi się wyleczyć w stu procentach, chcąc ruszyć na walkę, że naprawdę silnym przeciwnikiem.
– Nie możesz marnować swoich mocy na mnie w razie czego jest ci potrzebne, aby się bronić – To było dosyć głupia, oczywiście jak najbardziej używanie moich mocy potrafi być męczące, ale w nadmiarze on, a raczej jego rany nie są na tyle poważne, abym zmarnował na nie dużo energii.
– Nie zmarnowałbym zbyt wiele mocy na ciebie – Stworzyłem, doskonale, wiedząc, że ta mała ilość nic by mi nie zrobiła.
– Bez dyskusji – Wiedziałem już, że nie ma sensu dyskutować, dlatego dałem sobie święty spokój, podchodząc do tego w trochę inny sposób.
Usiadłem okrakiem na jego biodrach, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, prowokując go do podgryzienia moich ust, z których wylizał płynącą krew, nie mogąc pozwolić, aby, chociaż odrobinka jej się zmarnowało.
– Jesteś bardzo niegrzeczną małą owieczką – Wyszeptał, oblizując swoje usta.
– Bardzo niegrzeczną nie lubiącą się słuchać – Wymruczałem, wiedząc, że czasem muszę sam wziąć sprawy w swoje ręce, aby było po mojemu.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz