Czy koniecznie musiał go zabić? Nie, to znaczy może i jestem naiwny, ale wierzę w jego dobro, wierzę, że jeśli jakoś się do niego dotrzeć zmieni się jak każdy człowiek, a przynajmniej taką, mam nadzieję.
– Może wystarczy z nim porozmawiać? Może robi to z jakiegoś powodu i jeśli mu pomożemy może przestanie – Zaproponowałem, oczywiście, słysząc swoje zdanie też w to nie wierzyłem, ale byłem aniołem anioły zawsze próbują znaleźć dobrą stronę całej sytuacji.
– Jesteś zbyt naiwny Miki, świat nie jest dobry nie jest też kolorowy i żyjąc tak długo powinieneś to wiedzieć – Miał rację wiedziałem, i to wiedziałem doskonale nieraz lub nie dwa, cierpiąc z powodu ludzi, a jednak, mimo to wciąż szukając w nich dobroci.
Czasem chciałbym, aby świat był taki prosty bez najmniejszej skazy, niestety tak się nie da i nic ani my, ani nawet sam bóg tego nie zmieni, gdyby chciał już dawno, by to zmienił, on, jednak milczy, dając ludziom własną wolę, tego chciał, chciał, aby ludzie żyli tak jak sobie życie zaplanowali, wybierając albo dobro, albo zło, niestety ludzie mimo wielu możliwości nie potrafią wybierać między dobrem a złem dla ludzi świat jest kolorowy, ale nie czarno-białe, dla mnie świat to dobro i zło, dla mojego męża świat to tylko brud i zło.
Każdy z nas patrzy na to inaczej, a to dlatego, że gubimy się nie potrafiąc rozpoznać co tak naprawdę jest nam potrzebne, a co nie, moje przemyślenia nawiązują w tej chwili do tego, że może tamten mężczyzna zagubił się i potrzebuje pomocy, potrzebuję pokazania tej dobrej strony, a nie tylko tej złej, szkoda tylko, że pięknie to wszystko brzmi w mojej głowie w rzeczywistości doskonale wiem, że tak wcale nie jest.
– Może i jestem – Zgodziłem się z nim, wyrzucając gdzieś moje myśli, które faktycznie im dłużej o, tym myślałem, tym głupsze się stawały.
– Moja śliczna owieczko, nie może, a niestety, ale na pewno – Ucałował mnie w czoło głaszcząc po policzku. – Wypuść mnie – Na jego słowa kiwnąłem łagodnie głową, podchodząc do drzwi, z których zdjąłem pieczęć, odwracając się w stronę męża.
– Do zobaczenia – Ostatni raz ucałował mnie w czoło ruszając z Banshee w droga.
Zamknąłem drzwi tak jak rozkazał, narysowałem znaki na drzwiach zapewniające nam bezpieczeństwo.
Siadając na kanapie zacząłem zastanawiać się co teraz mam zrobić, nie mogę wyjść z domu, wiedząc, że cokolwiek bym nie zrobił Sorey może to wyczuć, a nie chcę dodatkowo martwić go o swoją osobą, wiedząc, że i tak już jest narażony na niebezpieczeństwo.
Nie mogłem znaleźć sobie miejsca, szukając konta, w którym będę mógł psychicznie odpocząć przez cały czas, martwiąc się o męża, kiedy nie ma go przy mnie wpadam w panikę, i to nie dlatego, że sobie bez niego nie poradzę, ale dlatego, że potrzebuję go do życia, jak rośliny bez wody, a ludzie bez powietrza…
Musiałem uspokoić dzieci, które również nerwowo czekały na powrót taty, musiałem zapewnić im, że nic się tacie nie stanie przez cały czas, wyczuwając męża, który mimo sporej odległości był przeze mnie wyczuwany, jakby był tu przy mnie ten pakt to jednak nie był taki zły pomysł, może być bardziej przydatne, niż nam się wydawało.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz