Wpatrywałem się w niego z niedowierzaniem nie będąc pewien, czy on w ogóle słuchał medyka, czy tylko kiwał głową, by starszy człowiek już sobie poszedł. Miał ograniczać swój ruch do minimum, jakiegokolwiek, i jedyne miejsce, do którego mogłem go puścić to łazienka, ewentualnie taras, by trochę poleżał na słońcu, i to wszystko. Niech nie liczy na nic innego, dopóki jego rana nie wróci do stanu wczorajszego, przed atakiem wampira.
- Zadbałem o to, więc nie musisz się ty przejmować. Teraz jedyne, co masz robić, to leżeć – powiedziałem, patrząc na niego krytycznie.
Wyjątkowo w tej chwili byłem silniejszy od niego, więc jak będzie próbował wstać wystarczy, że położę mu dłoń na ramieniu i przycisnę do łóżka. Jak mu mówiłem, jestem w lepszym stanie niż on. Owszem, czasem gorączka męczyła moje ciało, najczęściej rano i wieczorem, ale po wzięciu ziół mi przechodziło. Gdyby nie bolące, nie działające poprawnie gardło i szyja, która od ugryzienia dalej bolała, oraz to, że szybko traciłem siły, wszystko byłoby w porządku ze mną, a i tak jest znacznie lepiej, niż z nim.
- Zaopatrzyłeś się w książkę kucharską i będziesz gotować? – spytał, a ja posłałem m pełne politowania spojrzenie. To był chyba najbardziej niedorzeczny pomysł, na jaki mógł wpaść.
- Wcieliłem w życie pomysł, o którym mówiłem ci kilka dni temu. Zatrudniłem pewnego młodzieńca do tego, by przynosił nam tutaj obiady oraz zakupy, a śniadania i kolacje są na tyle proste, że mogę je samemu ogarniać z twoją drobną pomocą w postaci instrukcji, żadnej innej – ostrzegłem go, słysząc pukanie do drzwi. Nasz obiad właśnie przyszedł. Musiałem go odebrać, a także zapłacić za dzień jutrzejszy. – Dasz radę usiąść? – spytałem, wracając z małym pakunkiem. Czułem, że on niewiele będzie jeść, i ja również, więc chwilowo zdecydowałem się na porcje nieco mniejsze.
- Nie mam wyjścia – skwitował, zmieniając z trudem pozycję.
- Po posiłku przygotuję ci zioła i się zdrzemniesz – skwitowałem, zajmując miejsce obok niego czując, że i ja powinienem trochę przyhamować. Nie miałem jednak za bardzo takich możliwości, po zjedzeniu muszę umyć sztućce, i w końcu ogarnąć ten bałagan, który wczoraj powstał. I z tego, co widziałem, kilka nowych mebli będę tu musiał zakupić.. mam za dużo rzeczy na głowie, by odpocząć.
- Też powinieneś – odpowiedział, przyglądając mi się z uwagą.
- Położę się, ale nie teraz. Mam trochę do roboty – powiedziałem wymijająco, zabierając się za karmienie go.
- Ale jeść to ja potrafię – bąknął, ale mimo to grzecznie otworzył usta, kiedy zbliżyłem widelec z porcją do jego twarzy.
- Ograniczam twój ruch do absolutnego minimum, tak jak zalecił medyk – powiedziałem spokojnie, kolejną porcję już przyjmując na siebie. I tak na zmianę, raz on, raz ja, i wykończyliśmy dzisiejszy obiad razem. Kurczak z ryżem był całkiem dobry, chociaż pod koniec jadłem już tak trochę na siłę, nie chciałem, by się zmarnowało, i by Haru nie marudził, że je sam. – Dobry piesek – dodałem, głaszcząc go po głowie i lekko się uśmiechając. – Potrzebujesz jeszcze czegoś? Przygotować ci coś do picia? Może zioła ci zrobić? – spytałem, przyglądając się mu z uwagą, chcąc mu jakoś pomóć w tym cierpieniu.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz