Czułem się okropnie z powodu tego, że skrzywdziłem Haru. Musiałem podnieść się z łóżka i skorzystać z toalety, a że mąż mnie przytulał do siebie, musiałem jakoś się wydostać z jego uścisku. Nie chciałem, naprawdę nie chciałem, zrobiłem to całkowicie przypadkowo, a jednak wyrzuty sumienia wyżerały mnie od środka. Powinienem spać na kanapie, albo w tym drugim pokoju, by uniknąć takich sytuacji jak ta. I nie będę go informował o tym, tylko po prostu to zrobię. Już to powinienem zrobić na samym początku, a nie słuchać go, że wszystko w porządku będzie. Właśnie widzę, jak jest w porządku, przecież on wręcz zzieleniał z bólu.
- Zamiast przygotowywać obiad, powinieneś się położyć, odpocząć. Ja może jestem blady na twarzy, ale ty za to jesteś zielony – wyznałem zmartwiony, patrząc na jego zmarnowaną twarz. Jak zejdzie mi gorączka, muszę pójść po medyka. Mógłbym jeszcze niby spróbować go zszyć, odpowiednie przyrządy mam, ale nie mam takich umiejętności. Chyba mógłbym mu zrobić jeszcze większą krzywdę.
- Mi nic nie będzie, w końcu się wykuruję – powiedział, siląc się na uśmiech.
- O ile wcześniej mi nie padniesz, bo ci przez tę ranę na brzuchu flaki wypłyną – bąknąłem, przerażony tą myślą. – Kładź się teraz – rozkazałem, wykorzystując całą swoją moc w głosie, a że dalej brzmiałem żałośnie, to i efekt mierny był.
- Owszem, a ty będziesz tu później głodował – powiedział, nie za bardzo się mną przejmując. Cóż zagramy inną kartą. Nie pozwolę mu się krzywdzić i powoli zabijać.
- Jeżeli się nie położysz w tej chwili, to wstaję i idę do miasta. I nie wiem, kiedy wrócę. Być może w ogóle, bo zasłabnę gdzieś w drodze, moje ciało rozszarpią dzikie psy i będziesz miał mnie na sumieniu – burknąłem, musząc go postraszyć, bo przecież jak tego nie zrobię, to on się zamęczy i go stracę.
Haru przyglądał mi się uważnie, jakby starał się dostrzec we mnie, czy faktycznie byłem poważny, mówiąc to wszystko. I oczywiście, że byłem w stanie to zrobić. Już nawet wykonałem ruch, jakbym chciał wstać, ale Haru westchnął ciężko i położył się z cichym jęknięciem na materacu. Odchyliłem jego koszulę z przerażeniem zauważając jego bandaż przesiąknięty do czerwoności.
- Kiedy zmieniałeś bandaż? – spytałem, patrząc na niego ze strachem.
- Przed snem. Nie przejmuj się tak, nie jest ze mną tak źle – wyznał, uśmiechając się słabo. Ja chyba kiedyś przez niego zejdę.
- Gorączka mi zejdzie i przygotuję zioła dla ciebie – zakomunikowałem, sięgając po swój kubek. Zioła sprawią, że będzie senny i odpłynie, a ja będę miał wtedy czas, by zająć się Ametyst, trochę tu ogarnąć i udać się po medyka. Chociaż tę krew bym wytarł i zakrył plamę jakimś dywanem, a bałagan i otworzenie ran Haru wytłumaczę tym, że włamano się do nas, bo tak w sumie było. I jeszcze zatrudniłbym jakieś rezolutne dziecko do tego, by codziennie przynosiło nam posiłki i drobne zakupy. Ja gotować nie potrafię, a Haru koniecznie musi odpoczywać, więc to jest jedyne rozwiązanie dla nas w tej chwili.
- Nie potrzebuję ziół, dam radę bez nich – stwierdził, ale puściłem to mimo uszu.
Tak więc wypiłem zioła, w międzyczasie zajmowaniem się Ametyst także przygotowywałem napar dla Haru. Potem dopilnowałem, aż mój mąż wypije cały kubek, na co trochę marudził, ale i w końcu opróżnił całe naczynie. Następnie siedziałem tuż obok niego, gładząc go po głowie czekając, aż zaśnie i samemu także powoli czując, jak moja gorączka spada.
- Kocham cię, głuptasie – powiedziałem cicho, kiedy Haru w końcu zasnął, a następnie ucałowałem go w czoło. Dopilnuję, by wyszedł z tego cało, choćby za cenę własnego zdrowia.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz