piątek, 23 sierpnia 2024

Od Mikleo CD Soreya

Czy byłem grzeszny? I tak, i nie, nie sprowadzałem żadnego człowieka na złą drogę ja tylko musiałem mojego męża, a to przecież nie grzech. Bóg nie zabrania kuszenia drugiej osoby, która jest twoją połówką na grzeszne rzeczy, seks jest naturalny może nie ten między demonem a aniołem, ale to wciąż mój mąż, z którym wziąłem ślub, kiedy był aniołem, a więc czy to grzech? Może odrobinę, ale już za późno, aby odwrócić się od tej decyzji kocham tego mężczyznę bez względu na to, czy jest demonem, czy aniołem, czy był człowiekiem jego rasa w tej chwili najmniej mnie obchodzi, bo najważniejsze jest to, że to wciąż ten sam facet, z którym się ożeniłem.
– Możesz uczynić ze mną co tylko chcesz, jestem w stanie zrobić dla ciebie wszystko, na co tylko masz ochotę pod warunkiem, że będę w stanie to zrobić – Wyszeptałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, wsuwając dłonie pod jego koszulkę.
Mój mąż zamruczał cicho nie ukrywając zadowolenia z powodu czynu, którego się dopuściłem bardzo chcąc go dotykać i bardzo chcąc, aby wziął mnie tu i teraz, tak jak kiedyś, gdy byliśmy młodzi, nieodpowiedzialnie i szaleni, kochając się w jeziorze, nie patrząc na otaczający nasz świat, chcąc być ze sobą jak najbliżej się da, na każdy możliwy sposób.
– Lubię, gdy tak mówisz, lubię, gdy jesteś mi podporządkowany i tak rób, a zawsze będziesz nagradzany – Wymruczał, gryząc mój obojczyk mocno zaciskając dłonie na moich udach, wydobywając z moich ust ciche westchnięcie pełne podniecenia…
Nic jeszcze się nie stało, a już czułem ogień w żyłach, czułem narastające podniecenie, które wzrastało po każdym kolejnym uderzeniu mocno zaciskając usta, aby nie widać z siebie zbyt głośnego dźwięku, bojąc się przyłapania przez dzieci, które mógłby mnie usłyszeć.
Sorey, pieszcząc mojego ciało szybko to wyłapał, odrywając usta od mojego ciała.
– Chcę cię słyszeć głośno i wyraźnie – Rozkazał a ja mimo obaw posłusznie zrobiłem to, co rozkazał.
Pragnąc go całego błagałem o więcej mimo narastającego bólu, błagałem o więcej czując pływającą po moim ciele krew, którą zlizywał, nie chcąc zmarnować ani kropli.
Sorey nie był dla mnie litościwy, pokazując mi, do kogo należą i gdzie jest moje miejsce, dominując mnie całkowicie, a ja, ja nie stawiałem oporu, dobrze było mi z tym, za kogo mnie ma, mogłem być dla niego suką, jego prywatną dziwką na zawołanie i krwiodawcą bez gadania oddającym mu tyle krwi, ile tylko potrzebuję.
Mój mąż odwrócił mnie na brzuch mocno chwytając włosy, przy pomocy których odchylił moją głowę do tyłu drugą, chwytając moje biodro wchodząc we mnie najostrzej, jak tylko potrafił mocno poruszając się w moim wnętrzu głowę bez ostrzeżenia, przyciskając do mostku mocno ją trzymając.
Nachylając się nade mną oblizał usta, otwierając usta, wgryzając się w moje ramie, nie postępując ani odrobinę ostrożnie, zadając mi ból w każdy możliwy sposób, wiedząc, jak bardzo go lubię nigdy, nie chcąc mu tego odmówić, kochałem go tak bardzo, że w stanie byłem zrobić wszystko w zamian, pragnąc tylko ostrego traktowania jak sukę, którą w jego myślach tak właściwie jestem, nie opierając się temu, jestem, czym tylko chciał i będę, kim tylko rozkaże.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz