Jestem naprawdę cierpliwy i wyrozumiały, ale uczenie go jest trudniejsze, niż na początku myślałem, tłumaczę mu wszystko najprościej, jak potrafię, a mimo to on i tak nie rozumie, nie wiem już jak mam do niego podejść, aby zrozumiał o co mi chodzi ta rozmowa i ta nauka nie ma sensu, jeśli ona wpycha mi do ust słowa, których nawet nie wypowiedziałem, a ja denerwuję się na niego za to, że mnie nie rozumie może lepiej będzie po prostu go tego nie uczyć, tolerując podejście, które w tej chwili ma do mnie i do całego świata, godząc się, z tym że nie będzie mi do końca ufał z powodu wychowania, nie mając siły po raz kolejny tłumaczyć mu co robi źle, a czego i tak znów nie zrozumie.
Poddając się całkowicie dałem mu spokój i, spokój samemu sobie wiedząc, że nic z tego już nie będzie opuściłem dom, czując, że muszę rozchodzić tę złość.
Zawsze potrafiłem wyłączyć i nauczyć każdego pewnych zachowań, ale z nim, na Boga z nim jest znacznie trudniej, ja nie wiem czy jestem dobrym nauczycielem w jego wypadku, może powinniśmy znaleźć kogoś lepszego, kogoś, kto nie będzie podchodził do tego tak emocjonalnie jak ja. Czuję, że to nie byłby wcale taki zły pomysł on, by się czegoś nauczył, a ja nie czułbym się źle z tym, że po raz kolejny na coś się złoszczę.
Ciężko wzdychając ruszyłem przed siebie, szukając sobie zajęcia na jakiś czas.
Idąc w stronę miasta stwierdziłem, że może zakupie kilka produktów na obiad w końcu tylko ja w tym domu o tym myślę.
Zatrzymałem się nagle w miejscu, czując ten sam zapach, nie, zapach to coś przyjemnego ja czułem smród, smród śmierci, stęchlizny i krwi czyżby to znów ta sama istota?
Nie mogąc się oprzeć pokusie sprawdzenia tego ruszyłem za zapachem prowadzonym prosto do miasta, a raczej jego ubocza, w ciemnej uliczce spotkałem go nad martwym ciałem obligującego wargi z krwi, zdziwiony stałem w miejscu, nie wiedząc co robić, nie chciałem go atakować, wiedząc, że to silna istota, jednocześnie czując, jak ciało rwie się do ataku.
Istota dostrzegła mnie po chwili, uśmiechając się szeroko ukazując swoje białe kły poplamione krwią…
– Nie sądziłem, że będziesz miał odwagę się do mnie zbliżyć, wy kundle powinniście trzymać się od nas z daleka – Zadrwił, nie ruszając się z miejsca, tak jakby nie chciał zaatakować mnie tak jak i ja go.
– Skąd wiesz, kim jestem i kim ty jesteś? – Mimo że czułem przed nim respekt musiałem pytać, musiałem wiedzieć, on musi mi powiedzieć, kim jest.
– Czuję twój zapach, tak jak ty mój – Stwierdził nagle, zaczynając się śmiać. – Jesteś świeżo upieczony jeszcze nic nie wiesz o swoich najgroźniejszych rywalach, radzę ci trzymać się z dala od, takich jak ja, może i jesteś silny, ale ze mną nie wygrasz – Po raz kolejny sobie ze mnie zadrwił, wycofując się w ciemność, znikając mi z pola widzenia.
A ja wciąż nie wiem, kim był, muszę zacząć szukać w książkach, skoro jesteśmy największymi wrogami to na pewno tam coś znajdę muszę tylko dobrze poszukać…
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz