poniedziałek, 19 sierpnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Oczywiście, że mój słodki aniołek nie chciał być sam. Bardzo mnie by zaskoczył, gdyby pewnego dnia stwierdził, że chce spać sam. Jest za bardzo uzależniony od mojego dotyku. To bardzo miłe i słodziutkie z jego strony, bardzo mi się to podobało, ale też zauważałem w tej słodkości pewne problemy. Mianowicie, gdybym musiał na kilka dni gdzieś się udać, za kimś pogonić, albo z jakiegokolwiek innego powodu po prostu musielibyśmy być na chwilę rozdzieleni, on nie będzie potrafił egzystować. I ja w sumie też nie, chociaż to zależałoby w sumie od sytuacji. Gdybym musiał siedzieć w domu, chyba bym zwariował bez niego. Ale gdybym miał robić coś, co przyczyniłoby się do jego bezpieczeństwa, nie odczuwałbym tego tak bardzo. 
- Nie chcę, byśmy kiedykolwiek się rozdzielali – usłyszałem, na co się uśmiechnąłem szeroko. No tak, i on mi w myślach buszuje... nie, żeby mi to bardzo przeszkadzało, nie mam przed nim nic do ukrycia, nie przywykłem po prostu do tego. Ale wkrótce się do tego przywyknie.
- Ja też, Owieczko, ale głupie byłoby z mojej i twojej strony zakładać, że już nigdy nie będziemy musieli tego zrobić. Nigdy nie wiesz, co może się nam przytrafić – wyjaśniłem, gładząc go po policzku. – Będę się starał, by tak się nie zdarzyło. Nie mogę jednak obiecać, że życie nas do tego nie zmusi – dodałem, po czym pocałowałem go w czubek nosa. Poprawisz runy ochronne? Tak na wszelki wypadek. A później, jak już nakarmisz zwierzaki, możemy się położyć – powiedziałem, nie mając z tym problemu. Pewnie moja Owieczka nie spała dobrze w nocy, i później też był bardzo zestresowany, kiedy mnie nie było przy nim, czego nie rozumiałem. Gdybym tylko znalazł tę gnidę, wgniótłbym go w ziemię. Za pierwszym razem mnie zaskoczył, nie doceniłem go i mi uciekł, za drugim razem tego błędu bym nie popełnił. 
Mikeo więc zajął się tym, czym zająć się miał, a ja udałem się do naszej sypialni wraz z Banshee, która oczywiście nie spuszczała mnie z oka. Właśnie, powinienem jej w końcu kupić to posłanie... Psotka swoje ma, ale ona już nie. I powinienem jeszcze dwie budy zrobić, jedną dla jednego pieska, drugą dla mojego ogara pięknego. Psotce już mógłbym zbudować, ona większa nie będzie, ale z Banshee bym poczekał, dopóki nie dorośnie do swoich maksymalnych rozmiarów, a te mogą być naprawdę duże. No ale posłanie to bym jednak jej zakupił, spanie w łóżku to jednak już trochę dla niej za dużo. Wolę bardziej jednak całe łóżko tylko dla nas. 
- Chcesz iść jutro ze mną do miasta, czy może mam się zwracać do dzieci? – zaproponowałem, kiedy Mikleo do nas przyszedł i zajął miejsce obok nas na łóżku. 
- Oczywiście, że chcę – powiedział uradowany, gładząc Banshee po łebku, która oczywiście chciała jego atencji. Dobrze, że tak pozytywnie reaguje na Mikleo, i resztę aniołów, tego by mi jeszcze brakowało, bym musiał ją trenować pod tym względem. 
- Tylko masz się zachować przy ludziach. Żadnej kokieterii, bo się na ciebie pogniewam – zagroziłem, patrząc na niego z uwagą. Nie chciałbym takiej samej sytuacji, jak z ostatniego naszego wyjścia. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz