Oczywiście, że mój słodki aniołek nie chciał być sam. Bardzo mnie by zaskoczył, gdyby pewnego dnia stwierdził, że chce spać sam. Jest za bardzo uzależniony od mojego dotyku. To bardzo miłe i słodziutkie z jego strony, bardzo mi się to podobało, ale też zauważałem w tej słodkości pewne problemy. Mianowicie, gdybym musiał na kilka dni gdzieś się udać, za kimś pogonić, albo z jakiegokolwiek innego powodu po prostu musielibyśmy być na chwilę rozdzieleni, on nie będzie potrafił egzystować. I ja w sumie też nie, chociaż to zależałoby w sumie od sytuacji. Gdybym musiał siedzieć w domu, chyba bym zwariował bez niego. Ale gdybym miał robić coś, co przyczyniłoby się do jego bezpieczeństwa, nie odczuwałbym tego tak bardzo.
- Nie chcę, byśmy kiedykolwiek się rozdzielali – usłyszałem, na co się uśmiechnąłem szeroko. No tak, i on mi w myślach buszuje... nie, żeby mi to bardzo przeszkadzało, nie mam przed nim nic do ukrycia, nie przywykłem po prostu do tego. Ale wkrótce się do tego przywyknie.
- Ja też, Owieczko, ale głupie byłoby z mojej i twojej strony zakładać, że już nigdy nie będziemy musieli tego zrobić. Nigdy nie wiesz, co może się nam przytrafić – wyjaśniłem, gładząc go po policzku. – Będę się starał, by tak się nie zdarzyło. Nie mogę jednak obiecać, że życie nas do tego nie zmusi – dodałem, po czym pocałowałem go w czubek nosa. Poprawisz runy ochronne? Tak na wszelki wypadek. A później, jak już nakarmisz zwierzaki, możemy się położyć – powiedziałem, nie mając z tym problemu. Pewnie moja Owieczka nie spała dobrze w nocy, i później też był bardzo zestresowany, kiedy mnie nie było przy nim, czego nie rozumiałem. Gdybym tylko znalazł tę gnidę, wgniótłbym go w ziemię. Za pierwszym razem mnie zaskoczył, nie doceniłem go i mi uciekł, za drugim razem tego błędu bym nie popełnił.
Mikeo więc zajął się tym, czym zająć się miał, a ja udałem się do naszej sypialni wraz z Banshee, która oczywiście nie spuszczała mnie z oka. Właśnie, powinienem jej w końcu kupić to posłanie... Psotka swoje ma, ale ona już nie. I powinienem jeszcze dwie budy zrobić, jedną dla jednego pieska, drugą dla mojego ogara pięknego. Psotce już mógłbym zbudować, ona większa nie będzie, ale z Banshee bym poczekał, dopóki nie dorośnie do swoich maksymalnych rozmiarów, a te mogą być naprawdę duże. No ale posłanie to bym jednak jej zakupił, spanie w łóżku to jednak już trochę dla niej za dużo. Wolę bardziej jednak całe łóżko tylko dla nas.
- Chcesz iść jutro ze mną do miasta, czy może mam się zwracać do dzieci? – zaproponowałem, kiedy Mikleo do nas przyszedł i zajął miejsce obok nas na łóżku.
- Oczywiście, że chcę – powiedział uradowany, gładząc Banshee po łebku, która oczywiście chciała jego atencji. Dobrze, że tak pozytywnie reaguje na Mikleo, i resztę aniołów, tego by mi jeszcze brakowało, bym musiał ją trenować pod tym względem.
- Tylko masz się zachować przy ludziach. Żadnej kokieterii, bo się na ciebie pogniewam – zagroziłem, patrząc na niego z uwagą. Nie chciałbym takiej samej sytuacji, jak z ostatniego naszego wyjścia.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz