sobota, 10 sierpnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Jak tylko Mikleo powiedział mi o tym pakcie, poczułem się niesamowicie. Nie sądziłem, że coś takiego kiedykolwiek miało miejsce. Ale musiało być wtedy cudownie... byliśmy wtedy jednością, był cały dla mnie, na pewno nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic... szkoda, że tego nie pamiętam. A może nawet lepiej? Bo gdybyśmy to odnowili teraz, przeżyłbym to na nowo. I to byłoby niesamowite. O ile byłoby to możliwe. Bo wtedy pakt zawierał człowiek i anioł, więc miało pewnie większy sens, a jakby to wyglądało teraz? Nie za bardzo wiem, jak zawierać takowy pakt. Znaczy, mam przeczucie, jak to zrobić, ale jak to zrobić z człowiekiem. Ja oferuję rozwiązanie problemu, człowiek w zamian oddaje mi duszę. Jakby więc to wyglądało z aniołem? Skoro jednak zaproponował, to raczej byłoby możliwe...
- Chciałbym cię mieć jeszcze bardziej dla siebie. A jeżeli twoje uczucia względem mnie są tak szczere, nie musisz się niczym przejmować – odpowiedziałem, gładząc jego policzek. – Twierdzisz, że zawiązanie takiego paktu byłoby możliwe? – dodałem, przyglądając się mu z uwagą. 
- Wydaje mi się, że tak. Wystarczy tylko ustalić warunki i powinniśmy być w stanie zawiązać pakt. Ty będziesz tylko mój, a ja twój – powiedział, na co pokiwałem głową, uradowany jego słowami.
- Zatem nie powinniśmy się zastanawiać. Wtedy twój Bóg nie będzie miał tu żadnej mocy – powiedziałem zachwycony, chcąc to zrobić już teraz w tym momencie, jak najszybciej. Co może być dla nas lepszego? Wtedy zawsze będę wiedział, gdzie jest Miki, co czuje, co myśli... i wtedy Bóg będzie mnie mógł cmoknąć tam, gdzie ja uwielbiam cmokać Mikleo. 
- Dobrze, zrobimy to, ale zaraz. To nie jest taka prosta sprawa, trzeba pomyśleć o warunkach... i wpierw też trzeba się umyć – powiedział, chyba odrobinkę rozbawiony moim pośpiechem. 
- Ale zawrzemy pakt? – zapytałem, chcąc mieć tę pewność. 
- Zawrzemy – obiecał, na co szeroko się uśmiechnąłem i ucałowałem jego usta namiętnie, ciesząc się ich słodkim smakiem. 
- Pamiętaj o posmarowaniu ust – poprosiłem, cmokając go w nos i wstałem z łóżka. 
Tak jak mój mąż chciał, przygotowałem mu kąpiel z gorącą wodą, pianą, olejkami i takimi różnymi zapachami, i nawet przyniosłem nam wino z piwniczki, bo wiedziałem, że lubi, a jedna lampeczka to nic złego dla niego. Po jednej lampce nie powinien się upić, nawet pomimo tak słabej głowy. Po tym oczywiście wróciłem do męża, wziąłem go w ramiona i zaniosłem do łazienki, gdzie włożyłem go do wody. Po chwili także oczywiście do niego dołączyłem, zajmując miejsce za nim. 
- Kocham cię – powiedziałem, mocno tuląc go do swojego ciała. Teraz bym go nigdy już nie wypuszczał z moich objęć. Przecież on jest najsłodszym, co mnie w życiu spotkało. I jeszcze takim wspaniałym. 
- Ja ciebie też – wyznał, kładąc dłonie na moich rękach. 
- I nigdy nie przestanę, niezależnie od tego, co się nam wydarzy – obiecałem,, nie wypuszczając go z moich objęć. Powinienem go umyć, zadbać o jego włosy, wymasować, ale to wszystko zaraz. Wpierw muszę go do siebie przytulić tak, aż mu tchu zabraknie. Jakoś tak teraz miałem ochotę na to, by go absolutnie z ramion nie wypuszczać i cieszyć się jego cudownym zapachem. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz