Nie czułem się jakoś fenomenalnie, całe moje ciało było ociężałe, ciężko było mi się w ogóle ruszyć, a przez podniesioną temperaturę ciała ciężko było mi się skupić na czymś innym niż tym, że jest mi zimno. Mimo tego wszystkiego nie uważałem, bym miał tak źle. Moim zdaniem Haru i jego najprawdopodobniej na nowo zraniony brzuch mają znacznie gorzej. Dobrze, że chyba poza tym nic mu nie dolega. Niedokładnie pamiętałem moment, w którym wrócił do domu; w pewnym momencie ta cudowna, uzależniająca wręcz przyjemność skończyła się, na co poczułem smutek, a kiedy się ocknąłem z tego wampirzego uroku, Haru już przy mnie był i pomagał mi wstać. Dobrze, że szybko wrócił. Gdyby nie to, najprawdopodobniej niewiele by ze mnie zostało.
– Dobrze, ale twój brzuch znów powinien zobaczyć medyk – powiedziałem zachrypiałym głosem, martwiąc się o niego.
– Zobaczy, jutro do niego pójdę, i tak muszę zrobić zakupy. I nie wiem, czy ciebie też nie powinien – dodał, przejmując się moim stanem.
– Opatrzyłeś mi to ugryzienie, nic więcej nie da się zrobić – stwierdziłem, nie widząc sensu w tym, by oglądał mnie medyk. Teraz jedyne, co mogę zrobić, to poczekać, aż mój organizm uzupełni krew, którą wampir wyssał, i wyleczyć anginę, która mam nadzieję, że przez tę sytuację nie będzie leczyć się jeszcze dłużej.
– Jeszcze jutro zobaczymy, jak to się będzie goić. Swoją drogą, co mu zrobiłeś w twarz? Połowa była jakby taka poparzona, ale to poparzenie było już wygojone, nie miał wcześniej takiej blizny– spytał, chwytając moją dłoń i delikatnie ją ściskając.
- Byłem w kuchni, kiedy mnie zaskoczył, i chciałem przygotować sobie zioła, więc miałem wrzątek pod ręką, który postanowiłem wykorzystać. Sądząc po wrzasku, jaki wydał, mocno go zabolało – wyjaśniłem, na co Haru szeroko się uśmiechnął.
- Bardzo dobrze. Przygotuję ci zioła, dobrze? – zapytał, kładąc dłoń na moim czole, na co kiwnąłem głową. Nie prosiłbym go o to, ale czułem, że tego potrzebowałem.
- Tylko wróć potem do mnie – poprosiłem, nie chcąc być tu sam, na co Haru uśmiechnął się łagodnie i chwycił moją dłoń, by ucałować jej wierzch.
Tak więc Haru zniknął w kuchni, a ja powstrzymywałem się od zaśnięcia, co było trudne. W pewnym momencie usłyszałem bardzo ciche, przestraszone miałczenie. Ametyst... mój panie, zapomniałem o niej kompletnie. A Haru mi mówił, że ja się do dzieci będę nadawał. Mimo tego, że nie miałem siły, podniosłem się z łóżka i uklęknąłem na podłodze, wołając do siebie kotkę. Ta po chwili wygrzebała się spod łóżka, przestraszona i z najeżoną sierścią, co z jednej strony wyglądało komiczne, ale z drugiej nawet nie wyobrażam sobie, co musiała przeżywać. Wziąłem ją na ręce, przytulając do siebie i cicho szepcząc do niej uspokajające słowa. To zejście z łóżka i uklęknięcie było dla trochę męczące, dlatego musiałem usiąść na podłodze, oprzeć się o łóżko i chwilkę odetchnąć. Siedziałem naprzeciw drzwi, więc miałem idealny widok na resztę domku, który był trochę... cóż, rozwalony. Trochę mi to umknęło. Trzeba to posprzątać. I krew, trzeba jak najszybciej pozbyć się tej krwi, nim wsiąknie w deski i nic już jej nie sprzątnie.
- W porządku? Czemu siedzisz na podłodze? – nagle usłyszałem głos Haru, co trochę mnie zaskoczyło. Kiedy on wrócił? W ogóle tego nie zarejestrowałem.
- Musiałem uspokoić Ametyst, i jakoś tak nie miałem siły na podniesienie się – wyjaśniłem, próbując podnieść się z podłogi, co tak średnio mi wychodziło. Dopiero z pomocą Haru udało mi się usiąść na łóżku
- Pomogę ci wypić te zioła – zaproponował, opatulając mnie dokładnie kocem.
- Powoli sobie poradzę. Ty powinieneś zająć się też sobą – odpowiedziałem, patrząc na niego zmartwiony. On też musiał wypić swoje zioła, bo po spadku adrenaliny na pewno ten brzuch musi go boleć strasznie.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz