Musiałem wrócić do domu, aby poczytać i pomyśleć o tym, kim był mężczyzna, Zdziwiony w drodze poczułem jego zapach, a to bardzo mnie zmartwiło.
Bojąc się o mojego męża przyśpieszyłem kroku, dostając się do domu najszybciej, jak to tylko było możliwe i przyznam to, co zobaczyłem na chwilę odebrało mi mowę. Ten przeklęty dupek zaatakował mojego panicza, a na to pozwolić mu nie mogłem.
Złapałem go za szmaty, odciągając od ciała męża od razu, obrywając ostrymi pazurami tego przeklętego dupka.
Rozcieńczony przybrałem całkowitą wilczą postać, zaczynając walczyć tą przeklętą pijawką, która była naprawdę silna i szybka, niestety dla niego i ja byłem silny i szybki, mając ostrzejsze zęby i pazury szarpałem się z nim, rozwalając pół domu w końcu, przyciskając go do ziemi masywnym ciałem potężnym pyskiem, wgryzając się w jego szyję, odrywając głowę od reszty ciała oddychają przy tym bardzo szybko.
Obawiając się, że to coś może znów nas zaatakować zabrałem jego ciało z domu, rozszarpując na kawałki w lesie, gdzie jak każdy pies zakopałem bardzo głęboko nie chcąc, aby już nigdy się zbliżył do nas.
Musząc się trochę uspokoić wróciłem do swojej ludzkiej postaci, ruszając szybko w stronę domu, gdzie wciąż na ziemi leżał mój mąż…
– Daisuke – Zmartwiony podszedłem do ukochanego uważnie, przyglądając się ranie, którą zrobił mu ten potwór.
Przyjrzałem się uważnie jego śladom po zębach, martwiąc się tym, co mogłoby mu się stać przez to ugryzienie.
– Nic mi nie jest – Stwierdził, z moją pomocą, podnosząc się do siadu. – Ten wampir nie zdążył wypić zbyt wiele krwi – Wampir? Wszystko w tej chwili zaczyna się łączyć przeciwnik wilkołaka, groźni przeciwnicy i istoty mogące się nawzajem zabić.
– Nic ci nie jest? Jesteś strasznie bladziutki, muszę uważać cię obserwować, bo kto wie jak może się to skończyć – Wziąłem go na ręce, sadzając na kanapie, idąc po apteczkę, aby opatrzyć jego ranę, musiałem porządnie ją oczyścić i owinąć bandażem, aby nic nie miało do tego dostępu.
– Nic mi nie jest skup się na sobie twoja bluzka jest cała we krwi – Jak miałem skupić się na sobie, kiedy on został zaatakowany przez te brudną istotę.
– Nic mi nie będzie – Zapewnił, pytając moją dłoń, uśmiechając się łagodnie.
Nie byłem do końca przekonany co do jego wypowiedzi, może i teraz czuję się dobrze, ale kto wie, czy za chwilę skutki uboczne ugryzienia się nie pojawią, nigdy nie wiadomo, czy nie będzie żadnych komplikacji, będę go obserwował, i to bardzo uważnie. – Lepiej zajmij się sobą – Polecił, kładąc dłoń na moim brzuchu, wywołując u mnie ból.
Skrzywiłem się odruchowo obawiając się trochę otwarcia rany na brzuchu, no nic zaraz się tym zajmę.
Nie przejmując się z tobą wziąłem go na ręce, zanosząc do łóżka.
– Odpoczywaj skarbie, ale gdyby coś się działo od razu mnie wołaj – Poprosiłem, całując go w czoło dopiero wtedy, opuszczając sypialnię, idąc zająć się swoim brzuchem.
Tak jak podejrzewałem szwy zerwały się otwierając ponownie moją ranę.
Nie przejmując się tym zbytnio zmieniłem bandaże, wyrzucając stare i zakrwawione mogą zwrócić do męża, który spokojnie leżał w łóżku.
– Jak się czujesz? – Zapytałem, siadając obok niego na łóżku.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz