piątek, 16 sierpnia 2024

Od Daisuke CD Haru

 Jego ostatnie słowa były dla mnie bardzo dziwne, trochę nielogiczne, w końcu, jak kłótnie, albo zazdrość mogą być dobre? To są przecież negatywne rzeczy; zazdrość zmniejsza zaufanie i powoduje kłótnie, a kłótnie powodują do rozpadu związku. Gdzie tu są jakieś plusy?  Jedyny, jaki dostrzegam, to taki, że będzie się miało pretekst do zerwania, ale on nie chce ze mną rozwodzić... chyba. A przynamniej na razie mu się tak wydawało. Ludzie w końcu zdanie zmieniają.
- I nie wydaje ci się czasem, że zasługujesz na większe szczęście? Albo, że byłoby ci lepiej z kimś innym? Z kimś, z kim miałbyś więcej wspólnego, albo z tej samej klasy społecznej – pytałem dalej, wpatrując się w swój kubek, nie potrafiąc jakoś tak spojrzeć na niego.
- A co się stało z twoim poczuciem bycia idealnym? – spytał, kładąc dłoń na moim policzku. 
- Po prostu im dłużej cię znam, tym bardziej nabieram przeświadczenia, że to to ja mam większe szczęście do tego, że mam ciebie, nie odwrotnie – wyznałem, dalej ze wzrokiem wbitym we własne dłonie. 
- Oj skarbie, kocham ciebie i tylko ciebie, i nie żałuję niczego, co związane jest z tobą – wyznał, unosząc mój podbródek, bym w końcu przeniósł wzrok na niego. – Nigdy nie zapominaj o tym, dobrze? -  dodał, by po chwili złączyć nasze usta w delikatnym pocałunku. Ruchem tym trochę nadwyrężył swój brzuch, bo zaraz syknął cicho, a przez jego wyraz twarzy przeszedł grymas bólu. 
- Zapominać to ja nie mogę o tym, że masz ranę na brzuchu, bo ty masz z tym problem – bąknąłem, patrząc na niego krytycznie. Gdybym tylko miał jasny umysł i był zdrowy, zaraz bym go zbeszta, ale nawet na to nie miałem siły. – Wypij zioła i kładź się. Zobaczę potem, czy nie trzeba ci opatrunku zmienić. 
- To jest moment, w którym się także zapewnia swoją drugą połówkę o swoich uczuciach – pouczył mnie, ale mimo wszystko grzecznie wrócił na swoje miejsce. 
- Zamiast mówić wolę działać, ale jeżeli potrzebujesz mojego zapewnienia, to dobrze, niech ci będzie. Kocham cię, jak nikogo innego na tym świecie – wyznałem, nie mając z tym problemu. Po prostu trochę o tym zapominałem. Wolałem mu pokazać, że go kocham, dbając o niego, ale jak by się dłużej nad tym zastanowić, to chyba nawet to nie wychodzi mi tak dobrze, jakbym chciał. A tak właściwie, to w ogóle nie wychodzi. 
Zauważyłem, jak Haru uśmiechnął się szeroko na moje słowa i zaczął posłusznie pić swoje zioła. Zadowolony z tego widoku i ja zacząłem pić swoją porcję, od razu krzywiąc się po pierwszym łyku. Nie dość, że było to średnio dobre, to jeszcze bolesne, bo moje gardło bolało mnie strasznie. I że zaraz po diagnozie stwierdziłem, że nie jest tak źle... teraz zmieniam zdanie, jest fatalnie. Czy gdybym nie siedział wczoraj do późna, to byłoby ze mną lepiej? Widziałem dwie opcje, albo i tak bym zachorował, tylko nieco później, albo niewyziębione ciało, poradziłoby sobie z tym wirusem i nie zachorowałbym. Ale tego się już pewnie nie dowiem. 
Kiedy wypiliśmy, zabrałem kubek od Haru i poszedłem umyć naczynia. Trochę mi się w głowie co prawda kręciło i musiałem uważać, by nie robić żadnych gwałtownych ruchów, i jakoś to było. Miałem nadzieję, że niedługo moje zioła zadziałają i mi się poprawi, bo powoli zbliżała się pora obiadowa, a Haru musiał jeść, by jego ciało mogło funkcjonować dobrze i by szybko wrócił do zdrowia, a wtedy będzie mógł wrócić do domu, tak, jak tego chciał. 
- Jak twoje opatrunki? – spytałem cicho, kiedy tylko wróciłem do sypialni.
- Wszystko z nimi w porządku, chodź, połóż się, wyglądasz słabo – odezwał się, klepiąc miejsce dłonią obok siebie. 
- A nie chcesz teraz czegoś zjeść? Trochę czasu od śniadania minęło, a po tym ataku powinieneś jak jeść, by wrócić do zdrowia – zaproponowałem, wpierw musząc upewnić się, czy jemu nic nie brakuje. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz