Następnego dnia obudziłem się późnym rankiem, bez Mikleo obok, co mi się tak nie do końca podobało. Podniosłem się do siadu, nie do końca zadowolony z tego, że jak zwykle zostałem najdłużej w łóżku, przez nikogo nieobudzony, bo przecież muszę wypoczywać... Mikleo pewnie już odprowadził Misaki do szkoły i zajmuje się naszym małym wyjcem. Merlin nieźle zarówno jego, jak i mnie wczoraj wykończył, a to wszystko przez to, że uciął sobie drzemkę i miał nadmiar energii, a przynamniej na to wszystko wskazywało. Mój biedny mąż, to wszystko przeze mnie, gdybym tylko lepiej się czuł, na pewno zająłbym się Merlinem, a wtedy Miki nie byłby taki wczoraj zmęczony i padnięty. I pewnie dzisiaj też lepiej by się czuł... znaczy, nie wiem jeszcze, jak się dzisiaj czuje, ale domyślam się, że pewnie czułby się lepiej, jakby wczoraj nie musiał za nim ganiać.
Mając chwilkę czasu, zdecydowałem się ogarnąć i doprowadzić się do chociażby takiego względnego stanu, ponieważ doskonale wiedziałem, że najlepiej ze mną nie było. Że Mikleo mnie nie wysłał wcześniej do łazienki w tym celu, to trochę mnie zaskoczył. W końcu mój mąż wolał, jak jestem ogarnięty, co całkowicie rozumiałem, to jest całkowicie naturalne, że się chce, aby twoja druga połówka była zadbana, a ja ostatnio niezbyt o siebie dbałem. Już teraz powolutku czułem się lepiej, więc najwyższa pora, by coś ze sobą zrobić.
Podczas kąpania się zauważyłem, że znamię w kształcie dłoni na moim przedramieniu nadał tam był. Nieco ciemniejszy, niż go zapamiętałem, i nie za bardzo wiedziałem, jak to odbierać. Miałem wrażenie, że to nie był dobry znak, no ale się nie zna na takich demoniczno-anielskich rzeczach. Na razie to tylko brzydko wygląda, ale skoro mnie nie boli, ani w żaden taki sposób nie daje o sobie znać, to pewnie zaraz o ty zapomnę, a przynajmniej tak będzie do momentu, w którym to znów się nie rozbiorę i te czerwień nie zacznie kłuć mnie w oczy.
Po dokładnym umyciu ciała oraz włosów, które zaraz po tym związałem w jakiś niedbały kucyk, zająłem się swoją twarzą. Podczas golenia nieco się zaciąłem, ale niezbyt się tym przejąłem. Otarłem krew płynącą mi po policzku i po tym przebrałem się jakieś normalne rzeczy. Jedyne, co zrobiłem, to umyłem swoje ciało i włosy oraz ogoliłem się, a już byłem lekko zmęczony... moje ciało strasznie się rozleniwiło, powinienem się ogarnąć, bo później muszę iść po moją księżniczkę.
Umyty i może odrobinkę lepiej wyglądający zszedłem na dół, gdzie jak się okazało, znajdowała się cała moja rodzina, włącznie z Misaki. Już na schodach słyszałem, że coś jest tak troszkę za głośno...
- A ty o tej porze nie powinnaś być w szkole, moja panno? – odezwałem się, wchodząc do kuchni.
- Bo mnie mama nie obudziła. Ale dzięki temu mogę spędzić z tobą więcej czasu – wyjaśniła z szerokim uśmiechem.
- Trochę mi się przysnęło, przepraszam – dodał Mikleo, nastawiając policzek, bym mógł go pocałować. – Skaleczyłeś się – zauważył po chwili i nim zdążyłem jakkolwiek zareagować zasklepił mi ją.
- To była tylko mała ranka, nie musiałeś jej leczyć – bąknąłem, siadając przy stole. To chyba nie było do końca zdrowe dla mojego ciała, które jeszcze się przyzwyczai, że każde, chociażby najmniejsze zadrapanie zostanie zaraz zagojone, więc jeszcze bardziej się rozleniwi. I później wystarczy jedna mała ranka, która jeżeli zaraz nie zostanie zaleczona, wywoła zakażenie. Powoli muszę zacząć odchodzić od leczenia każdego najmniejszego zadrapania, by już się nie powtórzyła sytuacja jak z tą dłonią.
- Wolę zapobiegać przyszłym infekcjom. Co ci przygotować na śniadanie? – dopytał, nie za bardzo zwracając uwagę na moje słowa.
- Ja już coś tam sobie przygotuję i zajmę się dziećmi, a ty możesz troszkę sobie wypocząć, pewnie po wczorajszym dniu jesteś strasznie zmęczony... – zacząłem, ale Merlin nie pozwolił mi dokończyć, kiedy tylko usłyszał, że będę się nim zajmował.
- Berek? – zapytał, przestając jeść kanapeczkę, która już była ładnie pokrojona w jakieś śmieszne kształty.
- Będzie berek, ale najpierw daj mi zjeść – potwierdziłem, cicho wzdychając. To już się zapowiada na bardzo męczący dzień, skoro Merlin już na samym początku zapowiada, że chce się bawić w berka...
<Owieczko? c:>