Po tym, jak mój mąż poszedł spa, zająłem się odrobinkę domem i naszymi zwierzakami, które pragnęły uwagi i drobnych pieszczot od swoich właścicieli a skoro byłem tylko ja, to i tylko ja musiałem im wystarczyć z przerwami na uwagę dla dzieci, którym sprawdzałem, co jakiś czas zmieniając im okłady.
Zajęty codziennymi obowiązkami na ziemię wróciłem, gdy płacz dziecka doszedł do moich uszu, nie czekając więc zbyt długo, ruszyłem do pokoju Misaki gdzie stal już przebudzony Merlin, no tak płaczek już wstał.
- Już dobrze nie placz - Odezwałem się uspokajając, do kontrolując stan Misaki, dziewczynka na szczęście spala i wystarczyło jej tylko zmienić okład, aby schłodzić czoło, co zrobiłem, w zastraszającym tępię, chcąc ulżyć dziecku w cierpieniu, dając jej spokojnie spać, dalej tak długo, jak tylko długo będzie jej potrzeba..
Karmiąc głodnego chłopca, do moich uszu dotarł głos kroków schodzących po schodach, najwidoczniej Sorey już się obudził, a to i tak zbyt wcześnie marne trzy godziny snu to i tak nie wiele dla niego samego.
- Misaki a ty czemu nie w łóżku? - Zaskoczony zwróciłem uwagę na córkę, która pojawiła się z tatą w kuchni.
- Nie chce być w pokoju sama - Odpowiedziała, co doskonale rozumiałem, w takim stanie najlepiej być blisko kogoś, kto przytuli lub pocieszy, a tym kimś w jej wypadku zawsze był ukochany tatuś.
- Misaki poczekaj tu chwilę, zaraz rozłożę nam kanapę - W tej chwili to Sorey się odezwał, wtrącając w naszą rozmowę, no ale cóż poradzić źle w końcu nie chciał.
Misaki kiwnęła łagodnie głową, czekając w kuchni, na tatę a ja jak to ja musiałem zapytać.
- Jesteś głodna? Spragniona? Mam jeszcze rosół zjesz może trochę?
- Zjem - I taka odpowiedź naprawdę mnie cieszyła, przynajmniej je, a raczej jeść chce, nie dużo, ale zawsze.
- Już ci nakładam - Oddając łyżkę synkowi, nałożyłem nie za dużą porcję naszej córeczce, zdając sobie sprawę z tego, że nie zje, jeśli będzie miała zbyt długo na talerzu - Proszę - Dodałem po chwili, stawiając przed nią miseczkę z rosołkiem.
- Dziękuję - Spokojnie odpowiedziała, powolutku jedząc swój obiad.
- Wszystko gotowe, jak tylko zjesz, położymy się na kanapę - Odezwał się, wchodząc do kuchni Sorey. W odpowiedzi dostając delikatnie kiwnięcie głowy.
- Sorey może ty coś też zjesz? - I jego musiałem zapytać, jaki byłby ze mnie mąż, gdybym tego w końcu nie uczynił prawda?
- Chce to ja się dowiedzieć, dlaczego mnie nie obudziłeś, obiecałeś mi przecież - Odpowiedział, marszcząc niezadowolony brwi.
- Obudził się tylko Merlin, a więc nie było powodu cię budzić - Wytłumaczyłem, na co mój mąż westchnął ciężko, nawet już nie komentując moich słów. No cóż, kto, by się tego po mnie spodziewał, no na pewno nie on sam absolutnie.
- Oczywiście, jak zawsze - Westchnął ciężko, siadając na krześle tuż obok mnie.
- Tak wiem kochasz mnie - Odpowiedziałem, zadowolony całując go w policzek, uśmiechając się do niego.
- Kocham i tylko to cię ratuje - Odpowiedział, złośliwe czym lekko mnie rozbawił, no tak jak ja mówię coś złośliwego to i on musi mi się odwzajemnić, o to właśnie mój mąż.
- Zjadłam, tato opowiesz mi teraz historie o tym jak uratowałeś świat? - Zapytała, zmęczona jedzeniem wstając powoli od stołu, idąc na kanapę.
- A może mama nam o tym opowie? - Słysząc słowa męża, pokręciłem przecząco głową, bardzo ciekaw tego, jak on to zapamiętał.
- Bardzo chętnie tylko Misaki chce usłyszeć historię od ciebie, a nie ode mnie, a i ja chętnie ją usłyszę - Przyznałem, odkładając wszystkie talerze do zlewu, od razu je myjąc, aby było czysto.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz