Na jego słowa zmarszczyłem brwi. A kiedy ja mu mówiłem komplementy, to niby taki skromniutki.... no ale zapamiętam tę jakże ważną informację i będę mu mówił jeszcze więcej komplementów, chociaż nie jestem do końca przekonany, czy to w ogóle możliwe, ponieważ niemalże zawsze staram się go skomplementować, no ale teraz postaram się jeszcze bardziej, no co to dla mnie, będę komplementował wszystko, co tylko mogę.
- A może ja pozmywam, a ty nasmarujesz dzieciaki? – zaproponowałem, chcąc, by mój mąż także odpoczął. Spałem już dwa razy, z czego ten drugi raz był całkowicie niepotrzebny, bo czułem się jeszcze gorzej. I jeszcze te plecy... to spanie na kanapie było okropnym błędem. Kiedyś potrafiłem przespać całą noc na siedząco i następnego dnia czułem się jak młody, a teraz... rany boskie, lewo się ruszałem, a przespałem raptem... nie mam pojęcia, ile, ale jest już ciemno, więc na pewno spałem za długo.
- Daj spokój, poradzę sobie z kilkoma miskami i garnkami – odpowiedział, po czym podszedł do mnie i pocałował w czoło. – Poza tym, wydajesz się mieć do nich więcej cierpliwości.
- Łatwo mi mieć cierpliwość, kiedy dziecko nie daje mi znaków, że chce, abym sobie poszedł. To jest nawet całkiem miłe, kiedy dziecko cię lubi – odpowiedziałem, cicho wzdychając. Nie wiem jeszcze, jak długo nasz syn mnie będzie tolerował, ale coś czułem, że długo to trwać nie będzie. Merlin czasem był dla mnie miły, nie zdarzało mu się to jakoś bardzo dużo, owszem, ale czasem się mu to zdarza, i za każdym tym razem jestem tak samo zaskoczony. Szkoda tylko, że nie mógłby być dla mnie taki miły cały czas, albo chociaż tak troszeczkę miły, myślę, że trochę na to zasługiwałem.
- Właśnie, więc korzystaj z chwili, bo długo to może nie potrwać – odpowiedział i podszedł do zlewu, by zabrać się za sprzątanie.
Nie mają innego wyboru wziąłem maść i wróciłem do salonu, by natrzeć różowe plamki maścią. Znaczy, Misaki sama się za to zabrała, z kolei Merlinowi musiałem troszkę pomóc. Co prawda, chłopiec widząc, że jego siostra robi to sama, chciał koniecznie spróbować, ale wolałem nie próbować. Coś czułem, że gdybym dał mu maść do jego drobnych rączek, ta maść byłaby wszędzie, a na większe sprzątanie raczej nie mam w tej chwili sił. I Mikleo też, z tego co widziałem.
- Merlinie, proszę, nie drap tego – powiedziałem, cicho wzdychając, delikatnie chwytając jego nadgarstek.
- Swędzi – bąknął, pociągając noskiem.
- Wiem, ale przez to będzie swędzieć jeszcze bardziej. Teraz jest troszkę lepiej? – zapytałem, kiedy posmarowałem miejsce, które przed chwilą drapał. – Chcecie coś jeszcze? – dopytałem, kiedy uzyskałem na moje poprzednie pytanie twierdzącą odpowiedź.
- Pić – usłyszałem od chłopca. No tak, w końcu podczas gorączki trzeba bardzo dużo pić, bo łatwo się wtedy odwodnić. A może to trzeba było dużo pić podczas biegunki...? Nie wiem, nie pamiętam, demencja starcza mnie chyba dopada.
- Też poproszę coś do picia – odezwała się Misaki, mocniej opatulając się kocem.
- Zaraz wam coś przyniosę – obiecałem i wstałem z kanapy, leniwie się rozciągając, by choć odrobinkę pomóc moim biednym, obolałym plecom, ale niewiele mi to pomogło. Chyba najlepiej sprawiłyby się dłonie mojego ukochanego męża, no ale nie będę go męczyć, pewnie i tak jest zmęczony, zostawiłem go na wiele godzin samego z domem na głowie, więc nie chciałbym mu przysparzać dodatkowych obowiązków. Wręcz przeciwnie, chciałem mu pomóc, bo na pewno jest coś, w czym mógłbym go odciążyć, i nie chodziło mi tylko o dzieci, bo opieka nad nimi nie jest aż taka zła, przynajmniej na razie. Nie wiem, jakie będą kolejne dni, ale na razie mogę narzekać tylko na noce, kiedy to gorączka się zwiększa, a dzieciaki stają się troszkę bardziej markotne. Jedną noc przetrwałem, więc może i teraz uda mi się dopilnować, by mojej księżniczce gorączka nie wzrosła. I Merlina będę jeszcze musiał ogarnąć... chyba znowu położę ich razem, bo inaczej nie będę mógł zająć się tą dwójką na raz.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz