sobota, 3 grudnia 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Czyli od jutra wszystko wraca do starego porządku, który tak uwielbiałem. Będę mógł w końcu spokojnie odprowadzić córkę do szkoły, a kiedy wrócę przygotuję Mikleo i Merlinowi śniadanie. Chyba, że już wstaną, a Miki zdąży przygotować dziecku coś do jedzenia, wtedy oczywiście nici z małej niespodzianki. No, ale to się jeszcze zobaczy, jak na razie byłem całkiem zadowolony z tego, że jutro będę mógł spędzić czas tylko z Misaki i nie przejmować się tym, że trzeba wychodzić wcześniej po jeszcze jedno dziecko. 
Zadowolony przytuliłem męża mocno do siebie, wtulając nos w jego cudnie pachnące włosy. I w ten sposób każdy nasz dzień mógłby się kończyć, ja naprawdę bym na to nie narzekał. I jeszcze dowiedziałem się, co go dręczy, dzięki czemu mogę go uszczęśliwić jeszcze bardziej, niż do tej pory. Oby tylko nic mu się nie stało podczas tego jego wychodzenia z domu, bo wtedy będę sobie pluł w brodę. 
- Sorey – usłyszałem cichy, lekko przyduszony głos mojego męża. – Trochę za mocno, czuję się, jakby przygniatał mnie głaz. 
- Przepraszam, Owieczko – powiedziawszy to, znacznie rozluźniłem uścisk nie chcąc, by czuł się przeze mnie źle. – Lepiej? – dopytałem, składając na jego karku delikatny pocałunek. 
- O wiele, dziękuję – przyznał, na co odetchnąłem cicho z ulgą. 
- Dobranoc, Owieczko – powiedziałem, zamykając oczy, będąc odrobinkę zmęczony. W końcu musiałem być wypoczęty następnego dnia, miałem jutro bardzo dużo rzeczy do zrobienia. Co prawda wydawało mi się, że połowę z moich obowiązków wykona Mikleo, który nie potrafi usiedzieć na miejscu, o ile go nie przypilnuję.
- Dobranoc – usłyszałem, zanim całkowicie odpłynąłem w krainę Morfeusza. 

Następnego dnia obudziłem się pierwszy, z czego się nawet ucieszyłem. Powoli i ostrożnie wstałem z łóżka nie budząc przy tym Mikleo, który tak uroczo spał wtulony w poduszkę. Położyłbym się z wielką chęcią jeszcze przy nim, ale nie mogłem sobie na to pozwolić. Ktoś musi w końcu wyprawić dziecko do szkoły i lepiej, abym z nas dwóch zrobił to ja, podczas kiedy Miki będzie przez ten czas mógł się wyspać. 
Nie chcąc, by nasza córeczka spóźniła się na jakiekolwiek lekcje, szybko ogarnąłem się w łazience, a następnie obudziłem naszą córeczkę, która nie była z tego zbytnio zachwycona. Nie dziwiłem się jej, ciocia Alisha na pewno zadbała, by nasze dzieci się nie nudziły przez te trzy dni i na pewno je wymęczyła, no ale do szkoły iść trzeba. 
- Ruchy, ruchy, bo się spóźnimy – pospieszałem Misaki, która bardzo, ale to bardzo powoli jadła owsiankę z owocami, którą mu przygotowałem. 
- Spać mi się chce – wymamrotała, nie przyspieszając ruchów. – Muszę iść dzisiaj do szkoły?
- Nie widzę powodu, dla którego miałabyś dzisiaj do niej nie iść – odpowiedziałem jej, popijając kawę i cały czas kontrolując godzinę. Jak w takim tempie będzie jeść, to w życiu tego nie skończy...
- A ja widzę. Zmęczona jestem – burknęła, odsuwając od siebie miskę z jedzeniem. No i tyle byłoby z jej śniadania, może chociaż jakieś kanapki jej zrobię, by biedna nie chodziła po szkole głodna. 
- Miałaś cały weekend na odpoczynek, księżniczko. Poza tym, jeżeli nie pójdziesz do szkoły, nie zobaczysz się z Norim – przypomniałem jej. Na wspomnienie jej kolegi troszkę się ożywiła, no ale owsianka nadal w misce pozostała. – Proszę, spakuj kanapki, bo będziesz głodna – dodałem, podając jej drugie śniadanie.
Po niecałych czterdziestu minutach udało mi się odprowadzić młodą do szkoły i wrócić do domu, a nawet pomimo pośpiechu Misaki trochę spóźniła się na pierwsze zajęcia. Niewiele, raptem jakieś pięć minut, no ale zawsze to coś. Chciałem przygotować Mikleo śniadanie, ale z tego co widziałem, to mój mąż spał sobie w najlepsze, a i nasz syn się nie budził, więc postanowiłem ich nie wybudzać żadnym śniadaniem. Zamiast tego posprzątałem kuchnię, nakarmiłem zwierzaki i po tym poszedłem do szopy, by dokończyć tę nieszczęsną budę. Jeżeli się pospieszę to jest wielkie prawdopodobieństwo, że skończę to jeszcze dzisiaj. Chociaż, nie wiem, czy mam jakąś farbę... będę musiał to sprawdzić, a jak jej nie znajdę, to może poproszę Mikleo, by poszedł po nią na targ. Normalnie ja bym to zrobił, ale miał wychodzić więcej z domu, wiec to jest całkiem dobry powód. No i też nie wyjdzie na długo, bo po tylko jedną rzecz, więc szybko wróci do domu i na pewno nic mu się nie stanie, a przynajmniej w to starałem się uwierzyć. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz