Rozumiałem, że chciał być kochany i za wszelką cenę wyręczyć mnie w każdy możliwy sposób co było niepotrzebne, potrafiłem przecież sam o siebie zadbać, wiedząc doskonale, kiedy miałem dość nie będąc w stanie nic zrobić, dziś jednak czułem się dobrze, a nawet bardzo dobrze dlatego tak chętnie przygotowałem nam kąpiel, a jeszcze chętniej rozebrałem się, rozpuściłem swoje włosy, wchodząc do ciepłej wody, rozkładając się w balii z cichym pomrukiem.
- No chodź, na co czekasz? - Zwróciłem się do męża, dostrzegając jego uważne spojrzenie i brak zdjęcia ubrań z ciała.
- Już, już. Przepraszam, zapatrzyłem się - Odpowiedział, zdejmując swoje ubrania z ciała, wchodząc do bali, tuż za mną pozwalając mi oprzeć się o swoją klatkę piersiową.
Oj tak to był naprawdę przyjemny wieczór, niby nic nie robiliśmy, a mimo to przyjemnie spędziliśmy razem czas. Rozmawiając, śmiejąc się lub drażniąc wzajemnie, nim umyci wyszliśmy z wody, zakładając ubrania na swoje ciała.
- Zrobisz mi warkocza na noc? - Zapytałem, susząc swoje umyte włosy za pomocą swoich mocy.
- Oczywiście skarbie - Mój mąż uśmiechnął się do mnie, biorąc do ręki grzebień i gumkę siadając na naszym łóżku, zapraszając mnie do siebie, zajmując się nimi, najlepiej jak tylko on sam potrafił, robiąc mi ślicznego warkocza, za którego byłem mu bardzo wdzięczny, dzięki temu mogłem spokojnie położyć się, nie martwiąc włosami, które potrafiły być wszędzie, co nie do końca mi się podobało w porównaniu do męża, który właśnie lubił, gdy moje włosy były rozpuszczone. Podziwiam, że tak je lubi, tym bardziej ile ma przy nich sprzątania, gdy znajdują się dosłownie wszędzie w naszym domu, ciągle je sprzątając.
- Dziękuję - Zadowolony cmoknąłem go w usta, odkładając wszystkie przedmioty na swoje miejsce, kładąc się do łóżka przy ukochanym mężu.
- Nie ma za co kochanie - Przytulił mnie do sobie, cicho mrucząc pod nosem. - Dobranoc owieczko - Wyszeptał, nakrywając nas porządnie kołdrą.
- Dobranoc kocie - Odpowiedziałem, uśmiechając się pod nosem, zasypiając szczęśliwy w ramionach męża i jedynego w moim życiu człowieka, którego kocham i kochać będę do końca swoich dni.
Następne dni mijały nam bardzo spokojnie przynajmniej do dnia, w którym pojawiła się pełnia niszcząca nasz spokój a może bardziej spokój mojego męża, gdyż mi w sumie było wszystko jedno, w końcu chciałem tylko coś robić, aby nie siedzieć na pupie w salonie, nie mogąc nawet tego znieść, potrzebując nadmiernego ruchu i uwagi mojego ukochanego męża, który nie miał dla mnie czasu, musząc zajmować się dziećmi. Co za nieszczęście pozostałem zignorowany, na rzecz dzieci nie podoba mi się to ani trochę...
Zajmując więc się sobą, zrobiłem dosłownie wszystko w ekspresowym tępię, koniec końców nie mając już co robić, nawet wyjścia z dziećmi na dwór nie wiele mi dało, niby trochę energii straciłem jednak to wciąż za mało, aby odczuwać zmęczenie.
- Sorey nudzę się - Bąknąłem wieczorem, gdy dzieci już poszły spać, kładąc głowę na stole, naprawdę nie mając już pomysłu na siebie.
- I jak mam ci w tym pomóc moja mała owieczko? - Zapytał, przyglądając mi się uważnie.
- Nie wiem, wymyśl coś... - Mruknąłem, nie podnosząc głowy ze stołu. - Albo wiem, pójdę nad jezioro - Odparłem nagle z entuzjazmem w głosie, wstając z krzesła, to doskonały pomysł, nie będę mu przeszkadzał, jednocześnie zajmując się sobą całą noc, pomysł idealny..
<Pasterzyku?c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz