Nie byłem do końca pewien czy aby na pewno powinienem zaufać mojemu mężowi, który nie do końca potrafił dotrzymać słowa i nie mówię tu o tym, że w ogóle tego nie potrafił, bo oczywiście potrafił i świetnie mu to wychodziło, mówi raczej o tym, że może mieć problem z wybudzeniem mnie ze snu.
- Jak zwykle ci z głowy wyleci oszuście - Odezwałem się, ciężko wzdychając, tym bardziej byłem tego świadom, gdy na jego ustach pojawił się niewinny uśmiech, to właśnie cały mój ukochany mąż dbający przesadnie o mnie, a nie o siebie.
- Zmykaj, musisz odpocząć - Odezwał się, podchodząc do mnie, całując w czoło.
- No tak, bo ty wyspany nie musisz być - Mruknąłem, coraz to bardziej zmęczony odczuwając ból każdego najmniejszego centymetra swojego ciała, co ja wczoraj takiego robiłem, zapewne jak zawsze szalałem, męcząc mojego biednego męża. On naprawdę w końcu będzie miał mnie dość, aż mi go po prostu szkoda.
- Ja sobie jakoś poradzę - Zapewnił mnie, przytulając do siebie co i ja uczyniłem, kładąc dłonie na jego plecach, czując jak wszystkie jego mięśnie się spinając. Ups, chyba wczoraj troszeczkę musiałem dać się ponieść..
- Przepraszam, chyba troszeczkę przesadziłem wczorajszej w nocy - Wyszeptałem cicho, podejrzewając, że nie miał ze mną wczoraj lekko.
- Nic się nie dzieje, mną się nie przejmuj, zmykaj ja sobie poradzę - Szepnął, wypraszając mnie wręcz z kuchni, nie reagując na syna, który wołał mnie, nie chcąc abym szedł. - Dam sobie z nim radę już się nie martw - Po tych słowach grzecznie poszedłem do sypialni, gdzie położyłem się na łóżko, zasypiając szybciej, niż mogłem nawet podejrzewać.
Kolejny raz oczy otworzyłem, gdy na dworze panował już mrok, a to mogło oznaczać, że przespałem więcej, czasu niż podejrzałem i na pewno nie było to południe.
Wzdychając cicho, wstałem z łóżka, wychodząc z naszej sypialni, idąc do salonu, gdzie usłyszałem śmiech dzieci.
- Mama wstała - Zawołały dzieciaki, podbiegając do mnie, przytulając się do moich nóg.
- Cześć dzieciaki, byliście grzecznie? Nie wykończyliście za bardzo tatusia? - Zapytałem, głaszcząc obojga maluchów po głowie.
- Byliśmy grzeczni i jesteśmy już spakowani do cioci - Odezwała się Misaki, uśmiechając do mnie radośnie.
- Bardzo mnie to cieszy, a gdzie tatuś? - Zapytałem, nigdzie go nie widząc.
- Tu jestem Miki - Zawołał mój mąż z głębi kuchni.
Bez zastanowienia od razu tam poszedłem, chcąc go zobaczyć.
- Dobry wieczór skarbie, nie obudziłeś mnie - Odezwałem się, podchodząc do męża.
- Zapomniałem, wiesz jak jest, miałem dużo na głowie - Odparł, całując mnie w czoło, głaszcząc po policzku. - Chcesz może coś zjeść? A może chcesz się czegoś napić? - Dopytał, chcąc jak zawsze zająć się mną, a nie sobą, mój kochany mąż drugiego takiego już nie znajdę.
- Skarbie, ja nie muszę jeść, pamiętasz? Pić też nie chcę. Zajmij się, proszę sobą i idź się zdrzemnij - Poprosiłem, patrząc na jego zmęczenie, nie chcąc, aby z mojego powodu męczył się jeszcze bardziej, mój biedny kochany mąż, jest coraz starszy, a ja tak strasznie go męczę, aż mi z tym źle i co gorsze ja nie mogę nic z tym zrobić, bo gdybym tylko mógł, on nie musiałby chodzić taki zmęczony i nawet troszeczkę przeze mnie poszkodowany.
- Nie musisz, ależ możesz - Stwierdził, głaszcząc mnie po policzku.
- To prawda mogę, jednakże nie chce. Ty natomiast powinieneś iść odpocząć, aby mieć siłę na jutrzejszą podróż - Odpowiedziałem, wtulony w jego ciało.
- A właśnie, o której i gdzie mamy się jutro zjawić? - Zapytał, a ja przez chwilę zacząłem się zastanawiać czy aby mu o tym już nie mówiłem, sam już nie wiem..
- Tak naprawdę Arthur nie zaproponował żadnej godziny. Powiedział tylko, że poczekają na nas. Wiedząc, że będziemy musieli coś zrobić z dziećmi. Czekać na nas będą w zamku, dla tego, gdy tylko wstaniemy, przygotujemy siebie i dzieci do wyjścia coś zjemy i wyruszymy do zamku a stamtąd to już prosta droga do Miasteczka Twin - Wytłumaczyłem, mówiąc mu tylko to, co sam wiedziałem..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz