Kiedy Mikleo zniknął, w domu zapanowała cisza. Gdyby ta istota nadal tutaj była, czułbym się z tym bardzo niekomfortowo, byłoby to dla mnie zbyt podejrzane i zastanawiałbym się, co takiego dla mnie szykuje. Teraz była to cisza bardzo przyjemna, która wręcz zachęcała do wypoczynku. I dom też wydawał się jakby tak bardziej przyjazny niż przedtem, a już na pewno sprawiało wrażenie bardziej bezpiecznego. Zerknąłem w stronę drzwi do piwnicy, które zostały zamknięte za pomocą magii. Gdybym nie wiedział, że jest w niej zamknięty ten demon, jak to go określił Mikleo, nie powiedziałbym, że ktoś w niej się znajduje. Albo że w ogóle on tu jeszcze gdzieś jest. Pewnie dlatego, że zaklęcie jest świeże i silne, później może być gorzej, ale na razie będę miał z ni pokój.
Powoli wstałem z podłogi i skierowałem się w stronę najbliższego łóżka, czyli w moim przypadku była to kanapa. W końcu czułem, że mogę iść spać i kto wie, może kiedy następnym otworzę oczy, obudzę się w tym prawdziwym świecie...? Oby Mikiemu nic się przeze mnie nie stało. Może jednak lepiej było, gdybym skończył ze sobą, tak jak sugerował mi demon? Wtedy miałem pewność, że mój mąż będzie bezpieczny, a teraz już sam nie jestem pewien. Chyba niepotrzebnie odmówiłem mu za pierwszym razem, a teraz już na to za późno. Jeżeli nie znajdziemy żadnego pomysłu, dzięki któremu moglibyśmy się pozbyć demona ze mnie, w końcu będę musiał mu ulec. Jak nie serce, to demon, ciekawe, co pierwsze mnie zabije...
Kiedy następnym razem otworzyłem oczy, zdecydowanie nie byłem w domu, czy w tym wyimaginowanym, czy też tym prawdziwym. Byłem w szpitalu, i czułem się okropnie. Byłem, o dziwo, jeszcze zmęczony, głodny i spragniony, i jak zmęczenie odczuwałem wcześniej, tak głodu i pragnienia nie czułem ani trochę. Słońce za oknem chyliło się już ku zachodowi, więc była dosyć późna pora... tak właściwie, nie miałem pojęcia, jak długo byłem w tej dziwnej śpiączce. Czas w miejscu, w którym byłem uwięziony, mógł płynąć nieco inaczej niż tutaj. Dla mnie to mogła być chwila, tutaj już mogły minąć godziny. Albo dni.
Oczywiście mój mąż znajdował się w pokoiku wraz ze mną. Spał w pozycji bardzo niewygodnej, gdyż siedział na krześle, a górną połowę swojego ciała położył na łóżku, na którym leżałem. I przez cały ten czas ściskał delikatnie moją dłoń. Albo go to połączenie i późniejsza walka go tak zmęczyły, albo trochę przeżył to moje nagłe zapadnięcie w śpiączkę... albo raczej nie, był na mnie mocno zły, przez tydzień się od mnie nie odzywał. Chyba jeszcze nigdy tak długo się do mnie nie odzywał. Chyba najgorszy tydzień w moim życiu, kolejnego takiego nie przeżyję...
Nie chcąc wybudzać Mikiego ze snu, zacząłem kciukiem gładzić jego dłoń, cierpliwie czekając, aż się obudzi. Zdecydowanie nie powinien zasypiać w takiej pozycji, bo później będzie cały obolały, ja już coś o tym wiem. Powinien wrócić do domu i położyć si w wygodnym łóżku, a nie tylko tu siedzieć ze mną i niszczyć sobie zdrowie. Dzieci na pewno za nim tęsknią, i zwierzaki, nie możemy zapominać o zwierzakach, zwłaszcza o Cosmo, który próbował mnie ostrzec przed tym całym demonem, tylko wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem. Pies skądś musiał go wyczuć... to dopiero niesamowite. Wyjdę z tego szpitala i dam mu coś dobrego do jedzenia za to. I będę starał się wydostać stąd jeszcze tego samego dnia, bo po co mam tu siedzieć. Najchętniej już teraz podjąłbym ku temu jakieś kroki, ale nie chcę wybudzić Mikleo, bo przecież będzie na mnie jeszcze o to zły, nadal nie wiedziałem, czy mi wybaczył moje zachowanie, czy jeszcze nie, więc wolałem nie ryzykować z nim kolejnej kłótni, na którą nie miałem siły.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz