Patrzyłem przez chwilę na syna, ciężko przy tym wzdychając, mimo złości, którą do niego czułem, nie potrafiłem aż tak długo się na niego złościć, to przecież mój mały synek trochę złośliwy I czasem denerwujący, ale mój i kocham go nad życie, mimo tego, co przed chwilą zrobił.
- Daj mi go - Odpowiedziałem, wyciągając ręce w stronę synka, odbierając go od męża.
- Moja mama - Odezwał się, zadowolony przytulił się do mnie, od razu jakoś tak się uspokajając, przestając jednocześnie stroić fochy, a to dla mnie naprawdę wiele znaczyło tym bardziej w okresie, gdy odczuwam zdecydowanie zbyt wiele negatywnych emocji. Dlaczego? Pewnie ze względu na nadchodzącą pełnie która z biegiem lat wyciąga ze mnie coraz to więcej emocji, których wcześniej nigdy okazywać nie chciałem. Czy to dobrze? Sam nie wiem, wolałbym tego nie odczuwać w tak negatywny sposób, jednak jeśli już moje ciało i umysł tego potrzebuje ja sam i tak nie jestem w stanie nic z tym zrobić.
- Tak, twoja, twoja - Przyznałem, zaczynając się uspokajać, głaszcząc synka po pleckach, zerkając na to, co robi mój mąż.
- Widzisz, a nie mówiłem? Chciał się tylko przytulić do mamusi - Odezwał się, Sorey uśmiechając ciepło.
- Tak, właśnie dla tego zaczął mnie bić i gryźć a później zrobił to samo tobie - Odparłem, ciężko przy tym wzdychając, mając nadzieję, że dziś nasz syn więcej takich ataków agresji mieć nie będzie...
- Jeszcze się nauczy - Zapewnił mnie, całując w czoło, a więc co miałem w takiej sytuacji zrobić po jego słowach? Cóż tak naprawdę to nic, mogłem tylko kiwnąć głową, tuląc dziecko, które chyba zasypiało w moich ramionach, chłodząc się pod wpływem mojej chłodnej skóry.
- Chyba nie musisz kończyć tego jedzenia dla Melina - Odparłem, nagle słysząc spokojny oddech mojego synka.
- Dlaczego? - Zaskoczony zerknął na mnie, już prawie kończąc owsiankę dla dziecka.
- Merlin zasnął - Przyznałem, nie przestając głaskać go po pleckach.
- No tak, kto by się tego mógł spodziewać, synuś mamusi - Zażartował sobie, nie kończąc na razie jedzenia dla dziecka, które i tak na razie spało.
- Mówi to ukochany tatuś córeczki - Odezwałem się, unosząc znacząco jedną brew ku górze.
- Przynajmniej jedno dziecko mnie kocha - Odparł, brzmiąc tak, jakby Merlin go nie kochał, a przecież kocha tylko na swój dziwny sposób.
- Opowiadasz bzdury, nasz syn również cię kocha tylko na swój dziwny sprób - Wyznałem, będąc tego pewien.
- Oczywiście - Westchnął ciężko. - A może lepiej go obudzić, żeby coś zjadł i wypił? - Zmienił temat, najciszej niepotrzebnie martwiąc się teraz o syna, któremu nic nie będzie.
- Nic mu nie będzie, niedługo pewnie i tak z głodu się obudzi, nie przejmuj się nim aż tak, z głodu nie umrze - Zapewniłem go, poprawiając synka na ramieniu. - Położę go do łóżka - Dodałem, kierując się w stronę kanapy, chcąc go na niej pożyć.
- Nie mama - Słysząc jego głos, zaśmiałem się cicho, wracając z nim do kuchni.
- Nasz mały oszust nie śpi, można skończyć przygotowywać mu tę owsiankę - Odezwałem się do męża, siadając z małym na krzesło, trzymając go na kolanie. - Podaj mi proszę, herbatę dla niego - Poprosiłem, odwracając głowę w stronę męża.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz