czwartek, 22 grudnia 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Cztery dni... podejrzewałem, że długo jesteśmy pod ziemią, ale żeby aż tak długo? Jeszcze tylko kilkanaście godzin i najpewniej umarłbym z odwodnienia, jeżeli Mikleo nie usłyszałby tej wody... który to już raz byłem bliski od śmierci, i który to już raz Miki ratuje mi skórę? Gdyby nie on, już chyba umarłbym jakieś dwadzieścia razy, jak nie więcej. Miki zdecydowanie mocno przedłużył moje życie i nie jestem do końca pewien, czy to takie dobre, w końcu za wiele razy oszukałem los.
- Możesz położyć się spać – odezwałem się, zabierając się za jedzenie całkiem spokojnie, mimo, że miałem wielką ochotę się na nie rzucić, ale wiedziałem, że nie powinienem. Nie jadłem cztery dni, a to dosyć sporo czasu, więc gdybym zjadł cały ten talerz i to w krótkim czasie,  nie skończyłoby się to dla mnie najlepiej, a przynajmniej tak słyszałem. 
- Poczekam, aż zjesz, i położymy się razem – oznajmił, siadając na łóżku. 
- Niepotrzebnie się męczysz – odparłem, zaczynając powoli jeść. 
- Jestem mniej zmęczony od ciebie – wyjaśnił, w co niezbyt uwierzyłem. Owszem, byłem padnięty, ale mój mąż, który tak nie cierpi zamkniętych przestrzeni, miał zdecydowanie gorzej ode mnie. Byliśmy w tych jaskiniach cztery dni, a najdłużej w zamknięciu był chyba raptem jeden dzień. Nawet nie chcę wiedzieć, jak źle musiał się tam na dole czuć... aż mi wstyd, że narzekałem na swój stan, bo na pewno nie było ze mną tak źle, jak z nim. 
- Jak chcesz, ale jak dla mnie jest to głupota – powiedziałem, kręcąc z niedowierzaniem głową. Chociaż by bardzo chciał do snu go nie zmuszę.
Jak się okazało po kilku minutach, nie musiałem, ponieważ Mikleo zasnął w pozycji siedzącej. W sumie, to go nawet troszkę podziwiałem, zasnął bez opierania się o nic, nie wiem, czy ja bym tak potrafił. Znaczy, może i by mi się to udało, ale pewnie zaraz padłbym jak długi na poduszki, a Miki nadal się trzymał. To był zabawny i jednocześnie przeuroczy widok. 
Mimo ciągłego głodu udało mi się powstrzymać i zjadłem jedynie jedną czwartą przyniesionego jedzenia. Chociaż bardzo chciałem, wolałem nie przesadzać. Jakimś cudem udało mi się przeżyć cztery dni w jaskiniach bez dostępu do wody i jedzenia, więc tak trochę przypał by był, gdyby coś mi się stało teraz z powodu tego, że za dużo zjadłem. Jako, że już byłem przebrany do snu, od razu skierowałem się w stronę łóżka. Ostrożnie położyłem go na poduszkach, opatuliłem kołdrą i dopiero wtedy sam położyłem się obok. Nie zdążyłem sam nakryć się kołdrą, a już zasnąłem. 
Obudziło mnie poszturchiwanie przez kogoś, co mi się tak nie do końca spodobało. Czemu ktoś miałby mnie budzić? I po co? Czy ja komuś coś zrobiłem? Z wielką niechęcią otworzyłem oczy i pierwsze, co zauważyłem, to mojego męża w nikłym świetle świecy. Czyli był wieczór, a ja kładłem się spać zaraz jakoś tak po południu, więc spałem raptem kilka godzin, to nie jest jakoś bardzo dużo. 
- Co się dzieje? – zapytałem, podnosząc się do siadu i przecierając zmęczone oczy. 
- Wybacz, że cię budzę, ale musisz coś zjeść – odpowiedział Mikleo, uśmiechając się do mnie przepraszająco. 
- Ale ja już dzisiaj coś zjadłem – bąknąłem, patrząc na niego lekko nieprzytomnie. 
- Dzisiaj jeszcze nie. Przespaliśmy cały dzień – wyjaśnił mi, lekko mnie przy tym zaskakując. Cały dzień...? Szczerze, to tego nie czułem, miałem wrażenie, jakbym przespał raptem kilka godzin, a nie kilkanaście... 
- A nie mogę zjeść jutro...? Spać mi się chce – bąknąłem, znowu opadając na poduszki. Byłem głodny, owszem, ale byłem też śpiący, a jako że już leżałem w łóżku, to już nie chciało mi się wstawać do jedzenia. I w sumie bym coś wypił, bo jedyne, co ostatnio piłem, to ta woda z oczka, które znalazł mój mąż... tyle potrzeb do spełnienia, a ja nie wiem, od której zacząć...

<Aniele? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz