Zachwycony z pomysłu męża energicznie podniosłem się do siadu, chcąc iść nad wodę, już teraz, zaraz, natychmiast, potrzebuje tego, aby chyba dojść do siebie po tym przykrym doznaniu, którym było uwięzienie w podziemiach.
- Idziemy? Już teraz? - Zapytałem, patrząc na męża, z błyskałem w oku, już nie mogąc się doczekać wyjścia z gospody i bliskiego kontaktu z wodą.
- Oczywiście, jeśli tylko tego sobie życzysz - Zgodził się, wstając z łóżka, idąc spokojnie za mną do wyjścia z gospody, spotykając po drodze Arthura rozmawiającego z żoną gospodarza.
- Gdzie idziecie? - Zapytał, od razu zainteresowany naszym wyjściem tak jakby go to w ogóle interesowało lub nawet interesować powinno, jesteśmy dorośli, a ja nie należę do jego aniołów, dla tego nie musi się aż tak bardzo interesować tym, gdzie nas niesie.
- Nad wodę - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, mimo wszystko nie mając powodu, aby kłamać.
- W porządku, uważajcie na siebie - Jego słowa jakoś tak rozdrażniły mojego męża, a dlaczego? Sam nie wiem, czasem go nie rozumiem, ale i on mnie nie rozumiem, dla tego nie mam do niego o to pretensji.
- Chodźmy już - Sorey pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia, ignorując Arthura, który jeszcze coś do nas mówił, wychodząc z gospody.
- Co cię ugryzło? - Zapytałem, zmartwiony nie tylko jego niezadowoleniem, ale i to szybkie tempo nie wspominając już o uścisku moje dłoni, który był zdecydowanie za mocny jak na moją dłoń.
- Nic - Burknął, nie przestając ciągnąć mnie za sobą, co nie było dla mnie w żadnym wypadku przyjemne.
- Sorey, za mocno ściskasz moją dłoń, to boli - Wydukałem, nie rozumiejąc, co go ugryzło, czy ja zrobiłem coś złego? Co w niego wstąpiło?
- Przepraszam - Od razu zatrzymał się, puszczając moją biedną dłoń. - Nie chciałem ci zrobić krzywdy, po prostu jego zachowanie mnie wkurza, cały czas ci się naprzykrza i jeszcze skądś wie, że lubisz słodycze, każąc gospodyni ci je przynieść - Mruknął, a ja zacząłem wszystko rozumieć. Pasterz jest wiecznym problemem mojego męża powodującym jego złość.
- Sorey, nie musisz czuć zazdrości o niego, wiesz przecież, że jestem tylko twój, a jeśli chodzi o słodycze, Arthur wielokrotnie słyszał jak Alisha, chociażby na święta dawała mi słodkości, mówiąc wszem wobec że je lubię - Wytłumaczyłem, mając nadzieje, że chociaż moje słowa go troszeczkę uspokoją, nie chce, aby się denerwował to niezdrowe i dla niego i dla jego biednego serca, które może nie znieść aż tylu negatywnych emocji.
Mój mąż wziął głęboki wdech, przytulając mnie mocno do siebie, sprawiając mi tym sporą przyjemność, mam tylko nadzieje, że moje słowa go uspokoiły i więcej nie będzie się już niczym przejmować.
- Kocham cię - Wyszeptał mi do ucha.
- I ja ciebie kocham, a teraz już chodźmy, chciałbym trochę popływać - Poprosiłem, na co tym razem mój mąż się zgodził, idąc już spokojniej w stronę wody. Wody, nad którą bawiłem się naprawdę świetnie, potrzebowałem tego, potrzebowałem bardziej, niż sobie wcześniej wyobrażałem, z wody wychodząc z wielkim uśmiechem na ustać. Mój mąż naprawdę sprawił mi wielką radość, za którą bardzo chciałem mu się odwdzięczyć, jeszcze nie wiem jak, ale bardzo chciałbym to zrobić.
W gospodzie po wygrzaniu swojego ciała przytulił się do męża, z którym chciałem spędzić przyjemnie czas, skoro już nie możemy wracać dziś do domu, to może w inny sposób wykorzystamy te czas razem.
- Jesteś zmęczony? - Zapytałem, gdy siedziałem na jego kolanach, przytulając do jego ciała.
- Nie specjalnie, a dlaczego pytasz? - Dopytał zainteresowany moim pytaniem.
- Bo wiesz, może coś razem porobimy? Coś więcej niż tylko leżenie w łóżku, gdy mamy jeszcze ostatnia szanse na spędzone czasu bez dzieci - Zaproponowałem, uśmiechając się do męża zadziornie mając ochotę na intymne chwile z moim mężem..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz