środa, 14 grudnia 2022

Od Mikleo CD Soreya

Słysząc jego słowa, zaśmiałeś się cicho, zdejmując z kolan naszą grubiutką niezadowoloną z tego powodu kotkę, siadając okrakiem na kolanach męża, kładąc dłonie na jego ramionach, bez zastanowienia łącząc nasze usta w namiętnym i bardzo długim pocałunku odsuwając się od jego ust, dopiero gdy obojgu nam zabrakło tchu.
- Kocham cię - Wyszeptałem, opierając swoje czoło o jego czoło, głaszcząc jego policzek swoją chłodną dłonią.
- I ja ciebie kocham moja malutka i piękna owieczko - Wymruczał, kładąc swoje dłonie na moich pośladkach, wstając z kanapy bez zbędnego gadania, idąc do sypialni, gdzie położył mnie delikatnie na łóżku, uśmiechając się przy tym zadziornie, łącząc nasze usta w ponownym pocałunku, popychając mnie na łóżko, korzystając z ciszy i spokoju, zajmując się mną, najlepiej jak tylko potrafił, uciszając mnie swoimi ustami, gdy za bardzo traciłem nad sobą panowanie, wbijając swoje pazurki w jego plecy, korzystając ile tylko mogłem, nie chcąc być dłużnym mężowi, który również zasługiwał na to, bym się mu odwdzięczył, przynajmniej na tyle na ile było to w ogóle możliwe.
- Jesteś niesamowity - Wydusiłem, leżąc obok męża, pozwalając mu malować szlaczki na mim nagim udzie.
- Ja? Zdecydowanie przesadzasz, nie jestem niesamowity, mógłbym się jeszcze bardziej dla ciebie postarać - Wyznał, zdejmując rękę z mojego uda, przekładając ją na mój policzek, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Nic nie musisz, dla mnie po prostu jesteś ideałem - Wyznałem, uśmiechając się do niego słodko i na tyle szczerze na ile tylko mogłem.
  - Jak zawsze jesteś dla mnie zbyt dobry - A on znów swoje, oczywiście to ja jestem zbyt dobry, a nie on zbyt krytyczny dla siebie samego.
- Nie skarbie to ty jesteś zbyt krytyczny dla siebie samego - Wyznałem, nie mając tak krytycznego nastawienia, jak on sam do siebie. I, że skąd mu się to wzięło? Sam nie wiem, nigdy się nad tym nie zastanawiałem, jak i nigdy o to nie pytałem. Wiedząc, że i tak nie uzyskam prawidłowej odpowiedzi.
- Nie zgodzę się z tobą i chyba zdajesz sobie z tego sprawę - Starał się mnie przekonać do swoich racji, mimo że doskonale wiedział, iż jest to niemożliwe, ja nie zmienię zdania, a i on go nie zmieni, dlatego oboje doskonale wiemy, że na ten temat nie jesteśmy się dogadać.
Wzdychając ciężko, przytuliłem się do niego, nie komentując więcej tej sprawy, kłócić mi się z nim nie chce dla tego lepiej nie poruszać tego tematu, który i tak nie ma najmniejszego sensu, to trochę tak jak kłócić się ze ścianą odbijesz się od niej i nic nie osiągniesz.
- I tak cię kocham - Przerwałem cisze, podnosząc się z łóżka, całując jego usta, nim założyłem koszulę na swoje nagie ciało, zakrywając wszystko to, co najbardziej lubił mój mąż, w tym samym momencie słysząc głośne nawoływanie naszego syna, no tak nasz skarb już się wyspał i trzeba poświęcić mu cały swój czas. - Pójdę do niego i przygotuje nam śniadanie - Dodałem, poprawiając moje rozpuszczone włosy.
- Zróbmy to inaczej, ty idź po Merlina, a ja przygotuje śniadanie co ty na to? - Zaproponował, również wstając z łóżka, podchodząc do mnie, składając pocałunek na moim policzku.
- Nie mogę odmówić prawda? - Widząc przeczące kiwnięcie głowy męża, westchnąłem cicho. - Dobrze, jeśli tak stawiasz sprawę, możesz iść zrobić śniadanie, a ja już idę, bo zaraz zrobi coś, czego będę później żałował - Odezwałem się, odpowiadając jednocześnie na jego gest, kiwnięcia głowy wychodząc z naszej sypialni, idąc do synka, którym musiałem się zająć, nim zeszliśmy na dół do kuchni.
- Tata - Zawołał zadowolony, wyciągając rączki w stronę tatusia, no proszę czyżby dzień dobroci dla tatusia? Niemożliwe..

<Pasterzyku?C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz