niedziela, 11 grudnia 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Coś tak właśnie czułem, że młody nie dość, że za szybko zasnął, to jeszcze tak na głodnego. Misaki faktycznie mało jadła, więc gdyby tak ona zasnęła bez kolacji, to w to bym uwierzył, ale Merlin jadł dosyć dużo. Faktycznie, kiedy był chory jadł troszkę mniej, ale nie zmienia to faktu, że z nas wszystkich, i biorąc pod uwagę jego wiek, jadł najwięcej. Nie mam pojęcia, czy to dobrze, ale ja tam wolę, aby moje dziecko jadło dużo, niż było niejadkiem. Moje plecy zapewne by się ze mną nie zgadzały, no ale to ja mam więcej do powiedzenia w tej kwestii. 
Podałem mojemu mężowi herbatę, która dzięki sokowi nie była aż tak gorąca, a po tym dokończyłem owsiankę. Merlin był już znacznie spokojniejszy, a to wszystko dzięki temu, że Mikleo w końcu go wziął na ręce. Nie podobało mi się tylko to, że aż tak bardzo się do niego przykleił i twierdził, że mama jest jego, no ale skoro jest chory, to mu odpuszczę. W przeciwnym razie już dawno bym zareagował na takie odzywki. Co jak co, ale Mikleo jest tylko mój i to się nie zmieni, dopóki żyję. 
Najedzony i nawodniony Merlin w końcu zasnął, ale z tego co widziałem, to niezbyt chętnie. Oby już więcej nie wybuchał takim gniewem, jak to miało miejsce te dwie godziny temu, bo w przeciwnym razie możemy mieć z nim problem w przyszłości. Tak to jest, jak daje się dziecko pod prawie wyłączną opiekę Mikleo. Chyba będę usiał się bardziej przyłożyć do wychowania Merlina, by mój mąż go za bardzo nie rozpuścił. Teraz faktycznie zaczął trochę stawiać na swoim, ale nasz syn niewiele sobie z tego robił. 

Dni mijały nam bardzo powoli i męcząco, a to wszystko przez to, że dzieci nie pozwalały nam wypocząć, a tak dokładniej to jedno dziecko. Misaki starała się być grzeczna i gdy tylko czuła się troszkę lepiej, starała się sama zrobić sobie coś do jedzenia czy picia. Merlin miał straszne wahania nastroju, raz był miły, przytulaśny i kochany, a innym razem chciało się go wystawić na dwór i zamknąć drzwi... ale i tak wydawało mi się, że miałem do niego zdecydowanie więcej cierpliwości niż mój mąż, który ledwo powstrzymywał gniew, a momentami nawet to mu się nie udawało. 
Tydzień zajęło naszym dzieciom, by choroba im minęła. Jako, że pierwsza zachorowała Misaki, to i pierwsza poczuła się lepiej, a Merlin czuł się lepiej dzień po niej. Nadal byli jeszcze osłabieni, owszem, ale wrócił im apetyt i są trochę bardziej rozbrykane. 
- A będę mogła w ten weekend pójść do Noriego? – zapytała podekscytowana pewnego wieczoru, kiedy przygotowywałem jej kolację. Jeszcze w szkole nie była po chorobie, nie wie, co się tam dzieje i co ją ominęło, nie wiem, czy już w pełni wydobrzała po chorobie, a już koniecznie chce iść do tego chłopaka, mój boże, co ja z nią mam... 
- Najpierw masz wydobrzeć i uzupełnić braki w zeszytach, a później o tym pogadamy. Na razie nawet nie wiesz, czy Nori także nie zachorował – powiedziałem spokojnie, krojąc owoce do jej owsianki. 
- Ale ja już czuję się dobrze. I miała iść do niego ostatnio, zgodziłeś się przecież – bąknęła, nie do końca zadowolona z mojej odmowy. 
- I zgodzę się raz jeszcze, jak nadrobisz braki. I porozmawiasz z Norim – powiedziałem spokojnie, cicho wzdychając. Troszkę jeszcze zmęczony byłem, w końcu przez ostatni tydzień spałem średnio jakieś trzy godziny i aktualnie marzyłem tylko o tym, aby tak paść na łóżko i przespać cały dzień... ale tylko, jeżeli Mikleo byłby w pobliżu, inaczej to nie ma za bardzo sensu, bo i tak bym przecież nie zasnął. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz