Spokojnie bez większego problemu przetarłem blat, ogarniając z leksza kuchnię, nim zabrałem synka do łazienki, gdzie porządnie go umyłem, wytarłem, przebrałem w piżamę, zanosząc do pokoju, gdzie po krótkim czasie zasnął, a ja całując go w czoło na dobranoc, wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi, kierując swoje kroki w stronę pokoju Misaki, chcąc sprawdzić, czy aby na pewno już śpi.
- Dlaczego moja mała panienka jeszcze nie śpi? - Dopytałem, dostrzegając wciąż nieśpiące dziecko.
- Buziak na dobranoc - Odpowiedziała, a ja z łagodnym uśmiechem podszedłem do niej, całując w czoło, poprawiając jej kołdrę.
- Coś jeszcze potrzebujesz? - Zapytałem, chcąc być pewnym tego, że nasze dziecko ma wszystko, co potrzebuję, do spokojnego snu.
- Opowiesz mi jakąś historię z waszych wypraw po ruinach? - Odpowiedziała pytaniem na moje pytanie.
- Ależ oczywiście słońce - Nie mając z tym najmniejszego problemu, opowiedziałem małej o ruinach, w której spotkaliśmy ciocię Alishe, nie spiesząc się z dalszą historią, dostrzegając jej wzmożoną senność, z powodu której zasnęła wtulona w misia, którego dostała od tatusia, dzięki czemu udało mi się wyjść z pokoju szybciej, niż wcześniej podejrzewałem, mogąc wsiąść szybką kąpiel, po której wślizgnąłem się cicho pod kołdrę, nie budząc męża, który spokojnie już sobie spał co i ja uczyniłem, wtulając się w ciało ukochanego męża.
Dnia następnego obudziłem się gdzieś koło ósmej rano, bez śpiącego obok męża czemu akurat nie mogłem się dziwić, Sorey pewnie zaprowadził już Misaki do szkoły, zrobił kawę, a nawet może kto wie, zajmuje się właśnie Merlinem, a nie w to akurat nie wierzę, Merlin na pewno nie pozwoliłby mi spać spokojnie.
Nie myśląc o tym, już wstałem z łóżka, poszukując męża, który tak jak przypuszczałem, znajdował się w kuchni, pijąc swoją ukochaną kawę.
- Dzień dobry kochanie - Przywitałem się z mężem, podchodząc do niego, aby połączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Dzień dobry owieczko, wyspałeś się? - Zapytał, nastawiając usta na drugi pocałunek, którego nie mogłem mu odmówić, chętnie dając mu to, na co miał ochotę.
- Oj tak, wyspałem i to bardzo - Zapytałem, rozciągając się leniwie. - Nic nie jadłeś prawda? - Zmieniłem temat, mając w zamiarze przygotować mu, jak i sobie coś do jedzenia.
- Nie, wypiłem natomiast pyszną kawę - Wyznał, czym absolutnie mnie nie zaskoczył.
- Naturalnie, najlepsza na świecie, zjesz coś może? - Zapytałem, nie chcąc robić niczego wbrew jego woli, doskonale wiedząc, jaki potrafi być niezadowolony, gdy zrobię mu śniadanie bez jego chęci na jedzenie.
- Nie jestem głodny - Wyznał, czym w żadnym wypadku mnie nie zaskoczył.
- A jest coś, co chciałbyś teraz zjeść? - Zapytałem, bo może akurat jednak coś tam jest, co chciałbyś zjeść.
- Tak, ciebie - Po tym słowach pokręciłem z rozbawieniem głową, oczywiście troszeczkę podroczyć się musi, bo przecież nie byłby sobą, gdyby tego nie uczynił.
- To może być trudne, ja mogę ci nie zasmakować - Przyznałem, podchodząc do męża, z rozbawieniem na ustach całując je delikatnie.
- Oj nawet nie wiesz, jak się mylisz - Wymruczał zadowolony, sadzając mnie sobie na kolanach bez większego problemu, dłonią tworząc szlaczki na moich nagich udach.
- Tak? Cóż skoro tak mówisz, kim jestem, aby uważać inaczej - Odpowiedziałem lekko rozbawiony, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, wślizgując swoją dłoń pod jego koszulkę. - Wiesz, tak sobie myślę, Merlin śpi i zbyt szybko się jeszcze nie obudzi, to może zaspokoimy twój głód i moje pragnienie? - Wyszeptałem cicho, mając ochotę na odrobinkę bliskości z mężem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz