Uśmiechnąłem się delikatnie na jego słowa, kręcąc z niedowierzaniem głową. Jeszcze nie tak dawno temu ledwo żył, a teraz nie może usiedzieć na miejscu. Czysto teoretycznie wiedziałem, jak woda działa na jego ciało, ale zawsze byłem lekko zaskoczony, kiedy wraca do mnie zupełnie odmieniony i pełen energii. Teraz jeszcze sobie daję z nim radę, ale im więcej lat na karku, tym bardziej będę miał z nim problem. I w sumie nie tylko z nim, ale i z dziećmi.
- Kuszące, ale myślałem, że porozmawiamy o tym, co stało się podczas walki z demonem – odpowiedziałem, przyglądając się mu uważnie. Doskonale wiedziałem, co miał na myśli, ale zdecydowanie wolałem poruszyć temat, który troszkę mnie martwił.
- A co się niby takiego stało? – zapytał, patrząc na mnie z niezrozumieniem. Jak mi zaraz powie, że nic takiego się nie wydarzyło, to przysięgam, walnę go w ten pusty momentami łeb. Co jak co, ale to, że demon przejął na nim kontrolę bez jego przyzwolenia, nie można było nazwać niczym takim.
- Demon się stał. Masz go jeszcze pod kontrolą? – zapytałem wprost, przyglądając mu się uważnie.
- Oczywiście, że mam go pod kontrolą. To była wyjątkowa sytuacja, która na co dzień się nie zdarza, więc nie masz się o co martwić – powiedział, uśmiechając się do nie delikatnie i uspokajająco, no ale ani trochę nie byłem uspokojony.
- Rytuał miał ci pomóc nad nim zapanować, ale coś ci nie wychodzi – zacząłem, przyglądając się mu uważnie.
- Sorey, naprawdę wszystko w porządku, nie musisz się o mnie martwić. To była planowana zamiana. Gdybym mu na to nie pozwolił, mógłbym tego nie przeżyć. Chronił zarówno siebie, jak i mnie – wyjaśnił Mikleo, ale nie byłem co do tego aż tak bardzo przekonany. Kiedy wcześniej oddawał mu kontrolę, wracał, kiedy chciał. Gdyby mnie tam dzisiaj przy nim nie było, Mormo na pewno nie oddałby mu tak łatwo ciała, o ile w ogóle by raczył to zrobić. – Za bardzo się o mnie martwisz.
- Mam jednak wrażenie, że jest coś, o czym mi nie mówisz... – zacząłem, cicho wzdychając. Coś mi tu nie pasowało, ale nie wiedziałem, co, no a Miki na pewno mi tego nie zdradzi, bo przecież woli udawać, że wszystko w porządku. Że też musiał ode mnie podpatrzeć te najgorsze zachowania...
- Więc twoje wrażenie jest mylne. A teraz może wykorzystamy wolny pokój, wygodne łóżko i brak dzieci wokół...? – zaproponował, zarzucając mi na kark swoje ręce. Ta reakcja uświadczyła mnie w przekonaniu, że jednak coś jest na rzeczy, ale jako, że nie miałem na to żadnego dowodu, nic nie mogłem z tym zrobić.
Mikleo, widząc moje zawahanie wpił się w moje usta i popchnął mnie na poduszki, próbując mnie przekonać do swojego planu. Nie miał z tym wielkiego problemu, bo nawet jeżeli z początku jeszcze trochę myślałem o tkwiącym w nim demonie, myśli te zniknęły kiedy tylko poczułem smak jego ust. Niestety, nim całkowicie zatraciłem się w tym smaku, usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Może udajmy, że nas nie ma? – zaproponował szeptem Mikleo, patrząc się niepewnie w stronę drzwi.
- Sorey, Mikleo? Mogę wejść? – usłyszeliśmy głos Lailah. Gdyby to była każda inna osoba, prawdopodobnie poszedłbym za sugestią Mikleo, no ale skoro jest to Pani Jeziora...
- Może to być coś ważnego – odpowiedziałem równie cicho podnosząc się do siadu, by zaraz zacząć jako tako się ogarniać. Lailah może i wyglądała poważnie, na co dzień też poważnie się zachowywała, ale doskonale wiedziałem, jak lubiła plotkować o takich rzeczach, i to najbardziej z Alishą, no ale jestem pewien, że Zaveid z Edną mogliby coś z niej wycisnąć... tak, oni to już w ogóle uwielbiają pikantne szczególiki. Mikleo nie był zbytnio z tego powodu pocieszony, ale on także poprawił włosy, koszulę i podszedł do drzwi, by je otworzyć i zaprosić Lailah do środka.
- Dziękuję. Przychodzę do was tylko z informacją, że Arthur zaprasza was na małe świętowanie do siebie – odezwała się kobieta, uśmiechając się do nas łagodnie. Powstrzymałem się od ciężkiego westchnięcia, a trzeba było zignorować... zerknąłem pytająco w stronę Mikleo, chcąc poznać jego odpowiedź. Ja osobiście nie za bardzo miałem ochotę na imprezę z Zaveidem doskonale wiedząc, jak to się może skończyć, ale jeżeli Miki ma taką ochotę, to z nim pójdę, bo przecież nie puszczę go tam samego.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz