czwartek, 15 grudnia 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Przyznam szczerze, jego słowa nie spodobały mi się ani trochę. Nie ufałem Arthurowi i nieprędko mu znowu zaufam, o ile w ogóle kiedyś to nastąpi. Od dawna nic dziwnego względem Mikleo nie zrobił, ale to tylko dlatego, że nie miał możliwości spędzenia z nim czasu sam na sam, ale to tylko dlatego, że mu na to nie pozwoliłem. Aż do tego dnia... nie wiem, czy zauroczenie moim mężem mi minęło, czy może nie, ale wolę nie ryzykować. 
- A może ja pójdę? – zapytałem, kontynuując przygotowywanie gorących napojów dla mnie i naszego syna. 
- Obiecałeś Merlinowi bajkę, nie pamiętasz? Poza tym, nie martw się o mnie, wiesz, że potrafię o siebie zadbać – odpowiedział, uśmiechając się do mnie delikatnie, chyba chcąc mnie uspokoić, ale ja wcale uspokojony nie byłem. Ten chłopak nie rozumie słowa „nie”, co zdążył mi doskonale zaprezentować, a mój Miki aż taki stanowczy być nie potrafi. 
- Nie jestem przekonany – bąknąłem, wrzącą wodą  zalewając herbatę. I tak Merlin będzie musiał jeszcze chwilkę poczekać, aż napój wystygnie, bo przecież nie dam mu tak wrzącego picia, bo jeszcze się poparzy. 
- Jeżeli będzie coś nie tak, dam ci znać. W drodze powrotnej odbiorę Misaki, a gdyby tak zeszło mi to dłużej, skontaktuję się z tobą – powiedział, kierując się w stronę do drzwi. 
- Tylko się nie zapomnij, dobrze? Nie chcę, by wyszła ze szkoły i stała tam na mrozie myśląc, że o niej zapomniałem – poprosiłem doskonale wiedząc, że mój mąż tak troszkę potrafił się zapomnieć, kiedy za bardzo skupi się na jednej rzeczy. I nie winiłem go za to absolutnie, mi też się to zdarzało i to nawet całkiem często, i dlatego mu o tym przypominałem. – I załóż płaszcz – dodałem podejrzewając, że jak mu o tym nie powiem, to wyjdzie bez niego. 
- Wiesz, że nie zimno nie wpływa na mnie tak jak na ciebie czy Merlina, prawda? – przypomniał, rzucając mi rozbawione spojrzenie. 
- A wiesz, że niezbyt miło przytula się do lodowatego anioła? – odpowiedziałem pytaniem dodając do kubków miodu. Słyszałem, że to jest zdrowe, a poza tym, herbata bez miodu smakowała okropnie gorzko. W końcu, co za masochista lubi herbatę bez miodu? Miki w sumie prędzej wypije herbatę bez miodu niż z miodem... ale taki lekki masochista z niego jest. 
- Dobrze, dobrze, niech ci będzie. Do zobaczenia później – usłyszałem jego głos, a zaraz po nim odgłos zamykanych drzwi. 
- Bajka? – odezwał się Merlin, zwracając tym samym moją uwagę. 
- Już ci przeczytam. Rozłożę nam kanapę i kocyk, przeniosę nam kubki do salonu, a ty w tym czasie pomyśl, co chcesz, abym ci przeczytał – powiedziałem, już chcąc wyjść z kuchni, ale Merlin mi na to nie pozwolił, koniecznie chcąc, bym wziął go na ręce. Chyba zdecydowanie bardziej wolałem, jak interesował się Mikleo, a ja miałem święty spokój i mogłem zająć się moją księżniczką. 
Do powrotu Mikleo spędziłem czas na czytaniu dla Merlina mając nadzieję, że go tym jakoś uśpię, ale chłopiec z przejęciem słuchał każdego zdania, jakie mu przeczytałem. Ja to jednak nie mam takiego usypiającego głosu... albo Merlin nie chciał spać, w co tak trochę niezbyt chciałem wierzyć. Podczas spaceru trochę sobie poszalał, albo nawet trochę bardzo poszalał, więc to chyba jasne, że powinien w tym momencie spać. 
- Wróciliśmy! – na głos mojego męża westchnąłem z ulgą i wstałem z młodym z kanapy, by ich przywitać. Mikleo brzmiał normalnie, więc rozmowa z Arthurem też musiała przebiec normalnie, ale i tak się go dopytam o każdy szczegół, a znam go na tyle dobrze, że od razu spostrzegę, czy mnie oszukuje, czy nie. 
- Cześć, tato! – odezwała się Misaki, podbiegając do mnie. 
- Cześć, księżniczko. Idź umyj ręce – odpowiedziałem, całując ją w czubek głowy. – A jak tam rozmowa z Arthurem? – dopytałem, kiedy dziewczynka zniknęła na górze, a ja i Miki zostaliśmy sami. Znaczy, prawie sami, bo Merlin nie chciał się ode mnie odkleić nawet na sekundę koniecznie chcąc, bym cały czas nosił go na rękach. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz