Westchnąłem ciężko, nie ukrywając swoje niedowierzania, mój mąż jest po prostu niemożliwy, mówiłem mu, że ma iść spać, a ten jak zwykle szuka sobie jakiego zajęcia. No naprawdę nie wierzę w niego.
- Nie potrzebuję pomocy - Wyznałem, zakrywając usta, ziewając. - Jesteś zmęczony, idź odpocznij - Powtórzyłem to, jak mantrę z nadzieją, że wreszcie mnie posłucha i pójdzie odpocząć, więcej przecież od niego nie oczekuję, a przynajmniej nie w tej chwili.
- I mówi to osoba w żadnym wypadku nie zmęczona - Odpowiedział mi, niepotrzebnie w tej chwili zwracając uwagę na mnie, ja jestem aniołem, mi nic nie będzie, od braku snu nie umrę on natomiast może, a tego bym nie chciał.
- Może odrobinkę - Przyznałem, znów ziewając, zakrywając dłonią usta, idąc do kuchni po.. No właśnie po co? Wszystko było wysprzątane, a więc sprzątać nie musiałem, a skoro tego robić nie musiałem to, co tak właściwie robić miałem? Chyba muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie, może zrobię pranie, w sumie dawno żadne nie było robione dla tego może warto poświęcić trochę czasu i zrobić pranie.
- Mam propozycję - Sorey na chwilę skupił moją uwagę, chwytając moje dłonie.
- Jaką? - Zapytałem zaciekawiony jego słowami, ciekawe, na co tym razem wpadł mój ukochany mąż.
- Co ty na to, abyśmy położyli się razem na chwilę do łóżka? Ty jesteś zmęczony, ja jestem zmęczony, a więc to najlepszy moment na to, aby razem położyć się do wygodnego łóżka - Szczerze jego słowa bardzo mnie zachęcały do położenia się na nasze wygodne łóżko. W sumie to lepsze od szukania sobie na siłę pracy, na którą tak szczerze nie miałem w ogóle ochoty.
- To nie najgorszy pomysł - Przyznałem, uśmiechając się do niego, dłonią odruchowo przecierając odrobinkę zmęczone oczy.
- Czasem mi się zdarzy - Stwierdził, uśmiechając się do mnie ciepło, chwytając moją dłoń, ciągnąc w stronę naszej sypialni, gdzie po położeniu się na łóżku poczułem jeszcze większe zmęczenie, a po wtuleniu się w cudowne ciało mojego męża odpłynąłem w krainę morfeusza w mgnieniu oka, nie walcząc z tym już ani sekundy dłużej.
Zaspany otworzyłem oczy, czując lekkie poszturchiwania.
- Mamo - Usłyszałem po chwili tak dobrze znany mi głos.
- Merlin co się stało? - Dopytałem cicho, nie chcąc obudzić wciąż śpiącego obok męża.
- Głodny jestem - Odpowiedział, co zmuszało mnie do wstania z wygodnego łóżka i przyjemnego towarzystwa męża musząc przygotować dziecku jedzenie. Niestety jeszcze nie jest w stanie robić tego samemu, tak jak robi to nasza córeczka.
- Co chciałbyś zjeść? - Zapytałem, wychodzą z pokoju, biorąc dziecko na ręce.
- Nie wiem - Odpowiedział, mimo że przecież był głodny i co ja mam począć z tym dzieckiem?
- To może zjesz kanapkę z serkiem? - Zaproponowałem, patrząc na mojego syna, który kiwnął twierdząco głową zadowolony z mojego pomysłu. - A więc kanapka - Powiedziałem, bardziej do siebie niż do niego zabierając się do pracy, robiąc mu kanapeczkę, którą tak bardzo chciał a którą jedynie ugryzł, nagle tracąc ochotę na jedzenie, czym lekko mnie zirytował.
- Dobrze, w takim razie nic innego nie dostaniesz - Odpowiedziałem, czym wywołałem u niego złość połączoną z płaczem. - Nie krzycz tak, bo tatę obu.. No i popatrz, co zrobiłeś? - Westchnąłem ciężko, patrząc przepraszająco na męża.
- Co tu się dzieje? - Zapytał zaspany.
- Nasze dziecko było tak bardzo głodne, że nie zjadło kanapki, którą wcześniej chciało a teraz płacze, bo taki ma kaprys - Mruknąłem, kocham nasze dzieci, ale to jedno z nich najchętniej bym spakował i komuś oddał.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz