środa, 14 grudnia 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Na wesoły głos synka zmarszczyłem brwi, czyżby znowu był chory? Ostatnim razem, kiedy był dla mnie miły, to było wtedy, kiedy był chory. I kiedy mama była na niego zła. Dopiero wtedy zdawał sobie sprawę, że tatuś to jednak aż taki zły nie jest. Zerknąłem na niego kątem oka, ale wydawał się być zdrowy. Zresztą, dziwne byłoby to, gdyby był chory, w końcu dopiero co wyzdrowiał, no i też nie miałby skąd zachorować, w końcu nigdzie nie wychodził, a i Misaki jeszcze nie zdążyła żadnego choróbska ze sobą przynieść... 
- Zrobiłeś mu coś? – zapytałem, skupiając się na przygotowaniu każdemu owsianki, łącznie ze mną. Zrobiłem to jednak tylko ze względu na Mikleo, bo gdybym zrobił im, a nie zrobił sobie, na pewno zacząłby marudzić i pewnie jego porcję zjedlibyśmy na pół. Tak chociaż mój mąż zje całą porcję. Nie wiem, co mu to da, ale wiem, co mi to da, bo dzięki temu będę bardziej zadowolony. 
- A co miałbym mu zrobić? Po prostu chce do tatusia. Mówiłem ci, że cię kocha na swój dziwny sposób – odpowiedział Mikleo, podając mi chłopca. – Potrzymaj go, a ja dokończę śniadanie – odparł, a ja nie miałem innego wyboru, jak tylko zrobić to, o co mnie poprosił, ponieważ młody cały czas mnie zaczepiał. 
- A może ty coś zrobiłeś i teraz chcesz się przypodobać, co? – te słowa skierowałem do Merlina, biorąc go na ręce. 
- Pójdziemy na spacel? – zapytał, uroczo się do mnie uśmiechając. Coś definitywnie było nie tak, a ja nie wiedziałem, co. Nie przywykłem do tego, że zdrowy Merlin jest dla mnie aż taki miły, więc miałem pewne prawo być podejrzliwy. 
- Jak zjesz ładnie śniadanie, to się zastanowię nad twoją prośbą – powiedziałem, sadzając go na jego krzesełku. 
- A bajka? – dopytał, przyglądając mi się uważnie. 
- Bajka też będzie – obiecałem, zawiązując mu śliniaczek na szyi. Potrafi bardzo ładnie jeść, nie brudząc siebie oraz wszystkiego wokół, ale to wszystko zależało od jego humorku. Albo od tego, czy jedna z cioć na niego nie patrzy. Jak pojawia się Alisha albo Lailah, staje się chyba najgrzeczniejszym chłopcem we wszechświecie i jak później mówię im, jaki jest niegrzeczny, to żadna mi nie wierzy. – Proszę bardzo – dodałem, podając mu miseczkę z owsianką. 
- Proszę bardzo – usłyszałem głos Mikleo, który także postawił przed moim krzesłem miskę z jedzeniem. 
- Nie zapomnij też sobie nałożyć – powiedziałem, nastawiając wodę na kawę. Rano nie zdążyłem sobie nic takiego przygotować, dlatego muszę to sobie nadrobić teraz. I tak długo bez tej kawy wytrzymałem, sam nawet tak troszkę się sobie dziwiłem. No ale też kiedy niby miałem ją sobie coś zrobić? Najpierw musiałem odprowadzić młodą do szkoły, a potem zająć się Mikim, któremu musiałem wynagrodzić moją wczorajszą niedołężność. I chyba nawet podołałem, sądząc po jego zadowoleniu. 
I w ten sposób cała nasza trójka zjadła wspólnie śniadanie, po którym nawet chciałem mojej Owieczce w sprzątaniu, ale Merlin mi na to nie pozwolił, koniecznie chcąc iść na spacer. I koniecznie chciał to zrobić ze mną, a nie z mamą, więc chyba nie miałem innego wyjścia, jak zacząć go ubierać. Myślałem, że pójdziemy na spacer razem we trójkę, albo raczej w czwórkę, bo jeszcze nasz Cosmo, no ale najwidoczniej nasz syn miał jakieś inne plany. Co temu dziecku w głowie siedzi, to chyba nikt nie wie, nawet ono samo. 
- No już pospiesz się, bo Merlin nie może usiedzieć w miejscu – pospieszył mnie rozbawiony Mikleo, kiedy ubierałem chłopca do wyjścia na zewnątrz, nie chciałbym przecież, aby znowu się rozchorował, bo wtedy to biedna Alisha będzie musiała się męczyć z tym małym diabłem. 
- Jesteś pewien, że nic nie przeskrobał? – dopytałem, nadal nie wierząc w dobre intencje syna, to w końcu nie w jego stylu...

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz