Zadowolony z odpowiedzi mojego męża podszedłem do niego bliżej, całując delikatnie jego policzek, podając wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy do dokończenia prac nad budą.
- Dziękuję - Uśmiechnąłem się szczerze do męża, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak trudne jest dla niego wypuszczanie mnie samego z domu, nie wspominając już nawet o miasteczku, który przeraża go na samą myśl o tym, że mogłoby mi się coś przydarzyć. Tym razem jednak nie będzie musiał się o mnie martwić, w końcu pójdziemy po Misaki, razem o ile Merlin nie odstawi żadnych cyrków.
- Tylko proszę cię, gdybyś musiał pójść sam po Misaki... Uważaj na siebie - To drugie powiedzieliśmy razem a wszystko to dlatego, że mój mąż w tej sprawie jest po prostu przewidywalny, znów stanowczo zbyt dużo myśli o mnie a zbyt mało o sobie samym, a to raczej mu nie służy. - Nie musisz mnie przedrzeźniać - Dodał po chwili, kładąc chłodną dłoń na moim policzku.
- A ty nie musisz się o mnie martwić, w końcu pójdziemy tam razem - Odpowiedziałem, nie rozumiejąc skąd w nim ten niepokój.
- Mówię ci to gdybyś jednak musiał pójść sam po Misaki - Wyjaśnił, całując mnie w czubek głowy, nim wrócił do picia swojej ciepłej kawy, a po niej pewnie znów wróci do pracy przy budzie, co w żadnym wypadku mnie nie zaskoczy.
- Dobrze, już dobrze, gdybym musiał pójść sam będę bardziej ostrożny - Obiecałem, wypakowując z torby całą resztę zakupów, zaczynając przygotowywać obiad, w końcu coś na stole muszę postawić, gdy córka wróci do domu, a i mąż na pewno obiad chętnie by zjadł, w końcu nie zjadł śniadania, a więc jego żołądek na pewno to odczuje.
Sorey kiwnął głową, siadając na krześle, patrząc na to, co robię, nic już nie mówiąc, nie mając chyba najwidoczniej ochoty na dalsze mówienie o tym, że mam uważać, a to i lepiej, nie chce mi się już tego po raz kolejny roztrząsać.
- Masz ochotę na coś specjalnego na obiad? - Podpytałem, skupiając swoją uwagę na jego osobie.
- Zjem owieczko wszystko to, co tylko przygotujesz, bo wiem, że będzie to dobre - Zapewnił mnie, mimo wszystko nie do końca mi pomagając, czyli muszę kombinować sam, no naprawdę ułatwił mi robotę.
- Kawa wypita idę malować budę, w razie co wołaj - Poprosił, myją kubek, w którym znajdowała się wcześniej kawa, wychodząc z kuchni. W takim razie skoro zostałem sam, przygotuje to, na co sam miałbym ochotę.
- Leczo powinno im wszystkim zasmakować - Powiedziałem to sam do siebie, zabierając się do pracy, przygotowując powoli składniki do zrobienia lecza, które trochę mi zajmie i chyba jednak nie będę w stanie pójść po naszą córkę. No nic, skoro już zaplanowałem, że zrobię taki obiad, to go zrobię.
- Skończyłem - Skupiony na pracy nawet nie byłem pewien, ile czasu minęło od chwili, w której mój mąż wyszedł z domu i w jakim czasie do niego wrócił.
- Cieszę się, Cosmo nareszcie będzie miał gdzie spędzać noce na dworze - Przyznałem, odwracając się w jego stronę z łagodnym uśmiechem.
- A ty co tam porabiasz? - Zainteresował się moją pracą, podchodząc do blatu.
- Postanowiłem, że przygotuje leczo - Przyznałem, skupiając się na krojeniu papryki.
- Chciałbyś, abym ci pomógł?
- Nie trzeba, dam sobie radę, ale coś czuje, że nie zdążę przygotować obiadu przed wyjściem po Misaki, dla tego to ty po nią pójdziesz, a ja postaram się jak najszybciej skończyć nasz obiad - Wyjaśniłem, nie chcąc, aby mi pomagał, przecież powinien się wygrzać i odpocząć po pracy nad budą a ja sobie świetnie sam poradzę..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz