Nasz syn dziś naprawdę był złośliwy, on chce i koniec kropka nie przyjmując do wiadomości, że tatą się źle czuje i nie może bawić się z nim w berka.
- A może zamiast w berka pobawimy się w chowanego co ty na to? - Zaproponowałem, mając nadzieję, że to się mu spodoba.
- Tak, chowam się pierwszy - Zawołał, wybierając z kuchni, idąc się najpewniej gdzieś schować.
- Oczywiście, schowaj się, a ja cię nigdy nie znajdę - Mruknąłem pod nosem, oczywiści tylko tak sobie mówiąc mimo wszystko, naprawdę mając ochotę to uczynić.
- Miki - Usłyszałem lekko rozbawiony głos męża, który chyba nigdy nie spodziewał się usłyszeć z moich ust takich słów..
- No co? Przecież tak tylko sobie gadam - Zapewniłem męża, nie mogąc przecież nie szukać dziecka, które może sobie coś przypadkiem zrobić, po nim tak jak po jego Tatusiu to akurat wszystkiego mogę się spodziewać.
- No właśnie nie poznaje cię - Zaśmiał się, wstając z krzesła, podchodząc do mnie, całując moje usta, poprawiając, chociaż troszeczkę mój nastrój, dzięki czemu z nieco lepszym nastrojem ruszyłem w poszukiwaniu naszego synka, po całym domu zajmując się nim, dając tym samym odetchnąć mojemu mężowi, bawiąc się z synem, niecałą godzinę nim zmuszony byłem zrobić mu przerwę na kąpiel i jedzenie kolacji, w międzyczasie słuchając naszej córeczki, która pragnęła uwagi obojga rodziców, pokazując nam zadania domowe, z którymi chwile pomagałem, chwile zajmowałem się naszym drugim dzieckiem, które cały czas chciało się bawić. Nawet gdy to pierwsze położyło się spać, to drugie cały czas chciało się bawić, nie mając zamiaru iść spać.
- Merlin nie skacz, bo spadniesz z łóżka i zrobisz sobie krzywdę, idź już spać - Odezwałem się zmęczony, siedząc z synkiem w jego pokoju, leżąc z nim na łóżku, a raczej ja leżałem, a on skakał po łóżku, nie mając zamiaru spać, najwidoczniej drzemka była dobra dla niego, ale nie koniecznie dla mnie jako jego zmęczonego i śpiącego rodzica.
- Nie mama, nie chce spać - Zawołał, nie przestając skakać, całkowicie ignorując moje słowa.
- Zaraz spadniesz - Mruknąłem, w tym samym momencie patrząc, jak nasz syn spada na ziemie, w ostatnim momencie łapiąc go za rączki. - A nie mówiłem - Westchnąłem ciężko, przytulając go do siebie, starając się go uspokoić, gdy z powodu emocji zaczął płakać.
A mówiłem, aby nie skakał i co? I mnie nie słuchał a teraz płacze i ma nauczkę, chociaż znając go i tak niewiele mu to da, gdyż tak jak jego tatusiowi, tak i mu ciężko idzie z zapamiętywaniem co poniektórych rzeczy, które mogą mu zaszkodzić..
Chłopiec jeszcze troszeczkę sobie popłakał, w końcu zasypiając, za co byłem Bogu wdzięczny, mając już z dość zachowania naszego synka, który dziś naprawdę dał mi w kość.
- Śpi? - Sorey, który już leżał w naszym łóżku, walcząc ze snem, a to akurat niepotrzebnie, mógł spać, a ja jakoś bym sobie poradził.
- Tak śpi, nareszcie śpi - Odezwałem się, padając na łóżko, mając dość dzisiejszego dnia i wszystkich poprzednich, kiedy to nie było mojego kochanego męża przy moim boku.
- Możesz teraz odpocząć - Wyszeptał, całując mnie w czoło.
- Oj tak, nareszcie mogę - Ziewnąłem, wtulając się mocniej w jego ciało. - Dobranoc - Mruknąłem cicho, nie mając siły pójść nawet się umyć uczynnie to jutro na pewno, gdy tylko wstanę..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz