piątek, 16 grudnia 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Nie byłem do końca przekonany, skąd u mojego męża wzięła się taka myśl. Czemu miałbym być zły na niego? Nie mogę być zły na niego, że jest naiwny i wierzy w to, że Arthur traktuje go jak każdego innego anioła, chociaż faktycznie, potrafiło to być lekko irytujące. Moja Owieczka była bardzo mądra, mogłem nawet pokusić się o stwierdzenie, że wręcz była najmądrzejszą osobą, jaką znam, ale też jednocześnie potrafił być tak głupi, że głowa mała. 
- Jedyną osobą, na którą jestem zły, to Arthur – powiedziałem, kręcąc głową tak i czując, jak tam w karku coś mi strzyka. Nie brzmiało to najlepiej, owszem, ale jaką ulga, jaką poczułem, była nie do opisania. 
- A mam wrażenie, że jednak trochę na mnie obrażony jesteś – odezwał się, nie przestając mnie masować. 
- Więc teraz już pewnie wiesz, że twoje wrażenie jest mylne. Dziękuję, słońce – odwróciłem się w jego stronę, by pocałować go w policzek. Nie narzekałbym, gdyby ten masaż potrwał jeszcze troszkę, bo był naprawdę bardzo przyjemny, ale doskonale wiedziałem, że nie mogę tego od niego wymagać. On tyle dzisiaj zrobił, a co ja dzisiaj zrobiłem? Nic. Tylko trochę się zająłem się dziećmi, i jeszcze pozwoliłem, by mnie to zmęczyło, a to nie było za dużo więc, co za ty idzie, powinienem jeszcze coś dzisiaj zrobić, by odciążyć mojego męża w tych wszystkich obowiązkach. – Możesz się umyć i położyć, ja dokończę robotę za ciebie. 
- Tyle, że ja już wszystko na dzisiaj zrobiłem. Chyba, ze chcesz coś zjeść, nie zjadłeś dzisiaj kolacji – odparł, na co pokręciłem przecząco głową. Czyli on zdążył posprzątać dzisiaj cały dom, a ja jedyne, co zrobiłem, to pilnowałem dzieci... ja to naprawdę jestem beznadziejnym mężem, że tak wszystko zostawiam na jego głowie. – Ale na pewno? – dopytał, jakby uważał, że go oszukuję. 
- Owieczko, ja chyba bardziej wiem, czy jestem głodny, czy nie – odpowiedziałem, patrząc na niego z niedowierzaniem. 
- No tak, wiesz, ale nawet jak jesteś głodny, to mi się nie przyznasz. Może ci zrobię coś szybkiego, jakieś kanapki, albo owsiankę, albo może coś z jajkiem... – zaczął Mikleo, już chcąc się ode mnie odsunąć, ale chwyciłem jego nadgarstek w ostatnim momencie. 
- Jedyne, czego chcę, to wykąpać się i położyć się obok mojej ukochanej Owieczki – przyznałem, uśmiechając się do niego delikatnie. Byłem zmęczony, chociaż nie za bardzo mogłem określić, czym się tak zmęczyłem... jutro zatem postaram się zrobić więcej. 
- Więc przygotuję nam kąpiel – powiedział szybko i nim jakkolwiek zdążyłem zareagować, wyślizgnął się z moje uścisku. 
To już nie do końca mi się podobało, przygotowanie kąpieli to zawsze była moja domena, dlaczego więc mój mąż się za to zabierał? Chyba muszę mu dać do zrozumienia, że to jest mój obowiązek i lepiej, aby tak już pozostało. Wiedząc jednak, że już nic z tą kąpielą nie zrobię, poczekałem chwilkę na to, by Cosmo wszystko zjadł, a po tym wypuściłem go na zewnątrz i zakluczyłem drzwi. Po tym pogasiłem wszystkie świeczki na dole i skierowałem się na górę, gdzie Miki już zdążył przygotować całą łazienkę. I co ja z nim mam... 
- Niepotrzebnie przygotowywałeś to wszystko, sam mógłbym się tym zająć, a ty przez ten czas mógłbyś odpocząć – powiedziałem, kiedy tylko wszedłem do łazienki. 
- Mógłbym, gdybym był zmęczony. Ale nie byłem. Za to ty byleś. Mógłbyś choć troszkę docenić moje starania – odpowiedział, patrząc na mnie z wyrzutem. 
- Doceniam, doceniam, ale zawsze ja to robiłem. Dzięki temu zawsze mogłem ci się choć troszkę odwdzięczyć za cały twój dzień pracy – przyznałem, cicho wzdychając. Teraz już w ogóle dzisiaj nic nie zrobiłem, byłem dzisiaj strasznie bezużyteczny...

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz