poniedziałek, 26 grudnia 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Nie byłem pewien, czy powinienem ufać swoim oczom, bo w tym miejscu nic nie wydawało się prawdziwe. Normalnie zignorowałbym pojawienie się kolejnego Mikleo, który pewnie zacząłby mnie oczerniać, mówić jak bardzo mnie nienawidzi, i jak to zniszczyłem mu życie samym swoi oddychaniem, ale ten był jakiś... inny. Po pierwsze, to wyglądał inaczej, nie tak pięknie i nieskazitelnie jak każdy, którego do tej pory widziałem, a bardziej jak ktoś zmęczony, podłamany. I zachowywał się też troszkę inaczej, trochę niepewnie i tak, jakby nie znał tego miejsca. Oraz, co najdziwniejsze, nie wiedział, że tu jestem. I tak nagle zniknął... czemu miałby znikać? A może to jakaś dziwna pułapka zastawiona przez to coś, co mnie nawiedza? Nie mam pojęcia co to jest, czego ode mnie chce i co on tutaj robi i dlatego powinienem zachować dystans do  wszystkiego co tutaj widzę. 
A co, jeżeli to nie jest pułapka? Co, jeżeli mój mąż znalazł sposób, aby się tu do mnie jakoś dostać? Podszedłem niepewnie do dziury, do której spadł chyba mój mąż, i jedyne, co w niej zauważyłem, to ciemność. Kompletne przeciwieństwo do tego, co można było dostrzec za oknami. Nieważne jednak, przez jakie drzwi przeszedłem, zawsze wracałem do domu, więc jeżeli przez to przejdę, też czysto teoretycznie wrócę do domu... w tym samym momencie dziura zaczęła się tak jakby sama naprawiać, więc szybko zdecydowałem się do niej wskoczyć. 
Tak jak myślałem, znalazłem się w salonie na dywanie. Podniosłem się obolały z ziemi mając wrażenie, że uderzyłem o tę ziemię bardzo mocno. Rozejrzałem się dookoła, ale tu się raczej nic nie zmieniło.. 
- Mikleo? – zapytałem cicho, idąc w głąb dom. 
- Stęskniłeś się? – usłyszałem za sobą cichy, pełen jadu głos i już wiedziałem, że to nie on. Odwróciłem się w stronę głosu uważnie przyglądając się temu Mikleo. Tak, tamten wyglądał zdecydowanie inaczej, tak bardziej prawdziwie, a on był zdecydowanie za idealny. 
Zignorowałem go i dalej zacząłem przeszukiwać dom. Fałszywy Mikleo chodził za mną przez cały ten czas, zaczepiając mnie i przeszkadzając, jakby chciał jak najbardziej uniemożliwić mi przeszukanie każdego zakamarku. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś na rzeczy jest, a ja znowu nie wiedziałem, co i dlatego też nie przestawałem tego robić. Zainteresowało mnie jedno pomieszczenie, a mianowicie piwnica, ponieważ drzwi do niej były zamknięte. Do tej pory zawsze każde pomieszczenie było otwarte, aż do teraz...
- Dobrze, wystarczy tego – usłyszałem za sobą wściekły głos i nim jakkolwiek zdążyłem zareagować, coś cisnęło mnie o ścianę z wielką siłą. – Jestem tu dla ciebie, mówię ci wszystko to, co zawsze chciałeś usłyszeć, poświęcam ci każdą moją wolną sekundę i co? Nadal za nim patrzysz? Zaczynam być zazdrosny, wiesz? – wysyczał fałszywy Mikleo, przyglądając mi się z pogardą. Teraz już miałem pewność, że mój prawdziwy mąż gdzieś tu jest. Jakim cudem się tu znalazł, nie mam pojęcia, ale natychmiast musi opuścić to miejsce. Nie jest tu bezpiecznie. 
- Wypuść go, a dam ci wszystko, czego chcesz – wymamrotałem z trudem czując, że mam coraz mniej powietrza. Istota również to zauważyła i już po chwili opadłem na podłogę, mogąc w końcu normlanie oddychać. 
- Kuszące, ale ja go tu nie trzymam. Sam się tutaj przypałętał, nie chciałem go tutaj. Może opuścić to miejsce kiedy tylko chce, w przeciwieństwie do ciebie. Ale mógłbyś trochę ten proces przyspieszyć – powiedział, klękając kilka centymetrów przede mną. 
- W jaki sposób? – zapytałem, oczywiście mu nie ufając. 
- Wystarczy, że ze sobą skończysz. Ty będziesz miał spokój, którego tak pragniesz, ja będę nasyty na następne kilka lat, a twój mąż się stąd wydostanie. Jak widzisz, wszyscy będą szczęśliwy – wyjaśnił, uśmiechając się do mnie uroczo. W tym momencie podobieństwo do mojego męża było porażające i gdybym nie wiedział, że to nie jest on, na pewno bym się nabrał. 
- Nie jestem głupi – odpowiedziałem, powoli podnosząc się do siadu. Miki nie przeżyłby mojej śmierci, o czym doskonale zdawałem sobie sprawę, więc nie mógłbym mu tego zrobić. Zresztą, jak sam przyznał, mój mąż może stąd wyjść w każdej chwili, więc wystarczy, że go znajdę i przekonam, by stąd odszedł. 
- Skoro moje słowa cię nie przekonują, to może krzyki twojego anioła będą bardziej przekonujące – odpowiedział bezuczuciowo i zniknął. Co on zamierza mu zrobić? Mimo, że nie byłem w najlepszej kondycji, podniosłem się na równe nogi i skierowałem się do piwnicy, która już była otwarta. Oby Mikleo nic się nie stało, bo nigdy sobie tego nie wybaczę... 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz