wtorek, 13 grudnia 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Naprawdę liczyłem a to, że Alisha znajdzie chwilkę, by zająć się naszymi szkrabami, zwłaszcza, że w razie jakiś problemów ma do dyspozycji cały sztab służby, która na pewno jej pomoże, gdyby miała właśnie taką potrzebę. Naprawdę nie chciałbym puszczać Mikleo samego i nie tylko dlatego, że Arthur tam będzie, a bardziej dlatego, że będzie tam niebezpiecznie. Jak mógłbym go puścić samego do tego siedliska zła? Puszczanie go samego na miasto to jedno, ale puszczanie go do walki z demonem...? To już zupełnie inna sprawa, która musiała być bardzo poważna, skoro Arthur bez problemu zgodził się ze mną, a zazwyczaj nie był z tego powodu zbytnio zachwycony. Coś musiało być na rzeczy, skoro on tak po prostu przyjmuje moją pomoc... 
- Pojdę do niej zaraz. Albo może teraz, im wcześniej się dowiemy, tym lepiej – powiedziałem, kierując się w stronę drzwi. 
- Hej, hej, spokojnie, najpierw zjedz i się trochę ogarnij, a później do niej pójdziesz – odparł Mikleo, starając się mnie troszkę uspokoić. 
- Lepiej teraz to zrobię, niedługo wrócę. I może przy okazji odbiorę Misaki – powiedziałem, całując szybko jego usta. 
Widziałem, że Mikleo nie był z tego powodu zadowolony, możliwe, że miał nadzieję na miły, rodzinny poranek, no ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Szybko się ubrałem, przeczesałem włosy, które jak zwykle żyły swoim własnym życiem, a następnie wyszedłem z domu, troszkę się spiesząc. Oby tylko Alisha się zgodziła, bo jak nie, to będę musiał znaleźć kogoś innego, kto zostałby z dziećmi pod naszą nieobecność... no ale kto mógłby to być? Nie licząc Alishy i serafinów, z nikim innym dzieci nie zostawiałem, oczywiście, była jeszcze pani Caitlyn i była ona wspaniałą opiekunką, ale niestety już jej z nami nie ma. Znajomości to jednak przydatna rzecz... ale może jednak teraz nie będą mi potrzebne. 
Na moje szczęście Alisha zgodziła się na opiekę nad naszymi dzieciakami. Powiedziała mi, że podejrzewała, że tak to się właśnie skończy. W końcu wiedziała, że wioska nieopodal jest atakowana, i że Arthur zamierza poprosić Mikleo o pomoc oraz że ja także będę chciał iść. Ale ona mnie dobrze zna... będę jej musiał to wszystko wynagrodzić, w końcu dzięki niej mogę chociażby teraz iść i walczyć ramię w ramię z Mikleo. Oczywiście Alisha nie byłaby sobą, gdyby mnie tak po prostu wypuściła, dlatego jeszcze trochę u niej posiedziałem, rozmawiając z nią i odpowiadając jej na wszelkie pytania związane z ciążą zaznaczając oczywiście, że powinna porozmawiać z Mikleo, który znał się na tym najlepiej, w końcu z nas dwóch to on przechodził przez dwie ciąże. 
Tak jak obiecałem Mikleo, podczas drogi powrotnej odebrałem Misaki, która była smutna z powodu tego, że jej przyjaciela nie było w szkole. Jeszcze nie wspominałem jej o tym, że za kilka dni będzie pod opieką ukochanej cioci, ale do tego przejdziemy potem. Będzie miała małą niespodziankę, myślę, że się ucieszy, tylko trzeba będzie jej powiedzieć, gdzie my w tym czasie będziemy... Prawda odpada, nie chciałbym, by Misaki się o nas martwiła, a jak usłyszy, że idziemy na wyprawę, to będzie chciała iść z nami... cóż,  jeszcze o tym pomyślimy. 
- Wróciliśmy! – krzyknąłem, kiedy przekroczyłem wraz z Misaki próg naszego domu. 
- W końcu. Chodź, skończyłem właśnie obiad. Udało się? – usłyszałem zmartwiony głos mojego męża. Czym się zmartwił, nie miałem pojęcia, przecież nic się nie stało, a dopiero się stanie. 
- Udało się – potwierdziłem, uśmiechając się do niego delikatnie. 
- A co się udało? – dopytała Misaki, jak zwykle chcąc wszystko wiedzieć. 
- Niedługo ty i twój brat spędzicie więcej czasu z ciocią Alishą – odpowiedziałem jej, poprawiając jej odrobinkę rozczochrane włosy. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz