poniedziałek, 5 grudnia 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Owszem, chciałem zamknąć na chwilę oczy, byłem w końcu strasznie zmęczony po nieprzespanej nocy, no ale nie powinienem zostawiać Mikleo samego z całym domem na głowie i chorymi dziećmi. Tak, tak, mówił mi, że mnie obudzi, no ale ja mu w to niezbyt wierzyłem. W końcu, czy kiedykolwiek obudził mnie na czas? Nie, bo wolał, bym sobie całkowicie wypoczął. Zresztą, ja sam robiłem mu podobnie, więc nie powinienem się dziwić, że teraz robi tak, a nie inaczej, w końcu wszystko co złe podpatruje ode mnie... 
– Widzę, że także jesteś zmęczony, więc wolałbym, abyś to ty wypoczął, ja jakoś dam sobie radę – powiedziałem, przecierając zmęczone oczy. Słyszałem, że halucynacje pojawiają się dopiero po siedemdziesięciu dwóch godzinach bez snu, a mi trochę do tego brakuje, więc jeszcze trochę bez odpoczynku wytrwam. 
– Nie jestem zmęczony, tylko trochę zdenerwowany. To znaczy, byłem, bo już czuję się lepiej. A ciebie będę potrzebował później w jak najlepszej formie – dalej próbował mnie przekonać do swojego zdania, a ja już sam nie byłem pewien, czy mu ulec czy też nie, bo jednak tej racji trochę miał. Jeżeli będę się włóczył jak jakieś zombie, mogę zrobić krzywdę sobie, jemu albo dzieciom... 
– Ale obudzisz mnie, jak dzieciaki też wstaną? – dopytałem tak pewności, chociaż i tak wiedziałem, że tego nie zrobi. Wstanę albo sam, albo to właśnie nasze pociechy obudzą mnie płaczem...
- Obudzę, obudzę, a teraz zmykaj na górę, kochanie – powiedział, po czym podszedł do mnie i pocałował mnie w usta, a aby do nich dosięgnąć, musiał stanąć na palcach. Rany, jaka ta moja Owieczka malutka, i drobniutka, aż chciałoby się ją schrupać. 
Niechętnie i jeszcze nie do końca przekonany poszedłem na górę, do swojej sypialni. Wcześniej oczywiście zerknąłem do dzieciaków, upewniając się, że z naszymi małymi szkrabami wszystko dobrze. Dopiero kiedy tą pewność uzyskałem, poszedłem do sypialni, do mojego cudownie wygodnego łóżka. Wystarczyło, że moja głowa znalazła się na poduszce, a ja odpłynąłem szybciej, niż chociażby zdążyłem o tym pomyśleć. 
Wybudziło mnie delikatne poszturchiwanie. Mocno zaspany i nie do końca zadowolony z tego, że zostałem wybudzony, otworzyłem oczy, by zobaczyć, co się dzieje. Okazało się, że to Misaki do mnie przyszła, i muszę przyznać, nie wyglądała ona najlepiej. Nie dość, że miała czerwone policzki, to jeszcze na jej buzi, szyi i rączkach pojawiły się takie czerwone plamki. I ewidentnie ją swędziały, bo troszkę się drapała.
- Wszystko w porządku, księżniczko? – spytałem lekko ochrypłym głosem, podnosząc się do siadu. 
- Jest mi zimno. I mam takie plamki, swędzą mnie – wyszeptała, patrząc na mnie smutno. Położyłem dłoń na jej czole i faktycznie, było strasznie gorące. 
- Zaraz przyniosę ci chłodny okład i zioła z sokiem, by zbić ci gorączkę. I nie drap się, skarbie, bo będzie tylko gorzej. Mamusia kupiła ci maść, która powinna trochę to złagodzić, zaraz ci ją przyniosę, a ty wracaj do pokoju – poprosiłem ją, przecierając dłonią zmęczone oczy. Ile ja spałem...? Jeszcze było jasno, więc nie mogłem spać jakoś bardzo długo. Sam nie wiem, czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie. 
- Nie, nie chcę iść do swojego pokoju, nie chcę być sama – wymamrotała, wchodząc na moje łóżko i przytulając się do mnie. – Mogę pójść do salonu? 
- Oczywiście, księżniczko. Rozłożę nam kanapę, byśmy mogli się na niej wygodnie położyć, zrobię nam gorącej czekolady i z mamusią przeczytamy ci książkę, co ty na to? – zapytałem, biorąc ją na ręce i wraz z nią wstając z łóżka. 
- Nie, chcę, żebyś mi opowiedział, jak uratowałeś świat. Ciocia Alisha mi trochę o tym opowiadała, ale chciałabym o tym usłyszeć od ciebie. I w szkole na historii pani o tym trochę wspominała – poprosiła, na co westchnąłem cicho. Zdecydowanie przesadzają, nie uratowałem świata, a raptem kraj, i może nie uratowałem, a tylko troszkę pomogłem Alishy w walce, a to i tak było nic, jestem pewien, że anioły mogłyby jakoś pozbyć się Hedalfa bez mojej pomocy. 
- Ciocia Alisha to zdecydowanie przesadza, nie powinnaś tyle jej słuchać, nie jestem żadnym bohaterem – odparłem, nie do końca zadowolony. Czemu mi tak moje dziecko psują i robią jej wodę z mózgu...? 
- Jak ty mi nie opowiesz, to poproszę mamusię – bąknęła, nie do końca z tego powodu zadowolona. 
- Jeżeli będzie miała czas, to czemu nie – odparłem, wchodząc na moment do jej pokoju, ale Merlina już tam nie było. Czyli Mikleo musiał się już nim zajmować, a mnie nie obudził, no kto by się tego spodziewał... 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz