poniedziałek, 26 grudnia 2022

Od Mikleo CD Soreya

Bylem zagubiony niczego nie pojmując, co tu się dzieje? W co on się wpakował? Słysząc niewyraźnie ostatnie słowa męża, sprawdziłem znamię na jego ciele, odczuwając coraz to większy niepokój. To nie była śpiączka, nie taka zwyczajna, w którą można wpaść po wypadku, mój mąż był ofiarą, czegoś potężnego co za wszelką cenę chciało go zabić.
~ Demon - Usłyszałem w myślach głos Mormo, który nagle zainteresował się całą sprawą jak miło z jego strony, w końcu lepiej późno niż wcale. A coś tak czuję, że on w tej chwili naprawdę mi pomoże.
- Wiesz co to za demon? - Zapytałem, mając nadzieję, że chociaż trochę rozjaśni mi tę sytuację.
~ Nie wiem co to za demon, wiem tylko, że niewiele czas ci zostało, musisz go uwolnić od demona, nim ten go zabije - Odezwał się, nim całkowicie zamilkł, niby taki zły a czasem naprawdę jest w stanie mi pomóc.
~ Sorey słyszysz mnie jeszcze? - Próbowałem się z nim skontaktować, teraz gdy wiem, że żyje, zrobię wszystko, aby mu pomóc.
Nie uzyskując już odpowiedzi, wstałem z krzesła, podchodząc do drzwi, które szybko zamknąłem, nie chcąc, aby ktoś tu wchodził lub znów się odzywał, przeszkadzając mi w myśleniu.
Wróciłem do męża, od razu po zamknięciu drzwi skupiając się na śladzie pozostawionym przez istotę siedzącą w moim mężu. Ja demona mogłem w sobie mieć, znosząc jego chumorki, ale on, on nie, nie poradzi sobie z udźwignięciem tego ciężaru, jakim jest demon.
- Sorey nie martw się, wyciągnę cię nawet za cenę własnego życia - Obiecałem, całując go w dłoń, dotykając dłonią śladu pozostawionego na jego ciele, zamykając oczy, łącząc się z demonem siedzącym w jego ciele, starając się zamienić z nim kilka zdań, aby pojąć co, go sprowadziło do mojego męża.
~ Anioł we własnej osobie - Usłyszałem, w głowie lekko się napinając, to nie głos mojego demona, to coś innego coś brzmiącego zdecydowanie bardziej od potwór.
~ Kim jesteś i czego chcesz - Zapytałem, nie otwierając oczu, podświadomie bojąc się, co może się stać, gdy to uczynię.
~ Otwórz oczy, a sam się przekonasz - Zwrócił się do mnie głosem, który tak dobrze znałem, to mój głos, mój tylko bardziej jadowity i nie oschły.
Nie mogłem, nie chciałem. Czułem, że to, co zobaczę, nie będę w stanie zwalczyć, nie teraz.
Wycofałem się, musząc wziąć kilka głębokich wdechów, otwierając swoje oczy, jeszcze bardziej martwiąc się o swojego męża.
- W coś ty się wpakował? - Zapytałem, tak jakbym oczekiwał, odpowiedzi od męża niczego nie rozumiejąc, skąd to coś znalazło się w jego ciele? Niczego już nie pojmuje.
Biorąc kolejny głęboki wdech, położyłem dłonie na jego głowie, łącząc się z jego myślami.
- Sorey? - Zawołałem, gdy znalazłem się w jego podświadomości przypominającej nasz dom. Słysząc wokół hałasy, czując na sobie czyjeś spojrzenie, niczego niestety nie widząc. - Kto tu jest? - Odezwałem się, szukając wzrokiem czegoś lub kogoś znajdującego się w tym samym pomieszczeniu.
- Mikleo? - Słysząc głos Soreya, odwróciłem głowę w jego stronę, odczuwając ulgę, on żyje, mój biedny mąż.
- Sorey.. - Zacząłem, znów słysząc ten dziwny hałas, nim jednak zareagowałem, pod moimi nogami podłoga załamała się, a ja spadłem do dziury, otwierając oczy.
To coś nie chciało, abym go wyciągnął, utrudniając mi z nim komunikację.
- Wyciągnę cię stamtąd, obiecuję - Szepnąłem, w duchu odczuwając już ulgę z samej możliwości usłyszenia i przez chwilę nawet zobaczenia go..

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz