niedziela, 4 grudnia 2022

Od Mikleo CD Soreya

 Nasz mały brzdąc jak zawsze nie dawał mi spokoju, to dziecko jak już się mnie uczepi, to nie ma przebacz, muszę zwracać na niego uwagę, bo w innym wypadku zrobi wszystko bym i tak ja zwrócił, a to najpewniej dobrze, by się nie skończyło ani dla niego, ani dla rzeczy, którą najpewniej by strzaskał, a tego wolałbym uniknąć.
- Merlinie spójrz, tata skończył budę dla Cosmo - Biorąc chłopca na ręce, podszedłem z nim do okna, pokazując mu stojącą na dworze budę.
- Na dwór - Zawołał radośnie najwidoczniej zainteresowany budą, cóż więc mogłem zrobić jak tylko ubrać ciepło synka i wyjść z nim na dwór samemu nic na siebie nie zakładając, bo i po co jest mi przecież ciepło, a może inaczej nie zwracam aż takiej uwagi na zimno to bardziej prawdopodobnie niż ciepło.
- A ty, dlaczego nie założyłeś nic na siebie? - Od razu po wyjściu na dwór usłyszałem głos męża, no cóż, tego można było się po nim spodziewać, martwi się o mnie i to chyba nigdy się w nim nie zmieni.
- Nie było mi zimno, więc nic nie brałem - Przyznałem zgodnie z prawdą, stawiając synka na ziemi, pozwalając mu podejść do budy, w której już przebywał zadowolony Cosmo. - Podoba mu się - Zauważyłem, gdy tylko dostrzegłem wychodzącego i znów wchodzącego do swojego nowego domku psa.
- To dobrze, o to mi chodziło - Widziałem to zadowolenie na twarzy męża od razu widać, że jest dumny ze swojej pracy i bardzo dobrze, bo ja jestem dumny z niego, ta buda to naprawdę świetny pomysł i miejsce, w którym nasz pies będzie mógł przebywać, gdy na dworze tak zimno.
- Jestem z ciebie naprawdę dumny - Odezwałem się, całując męża w policzek, nie ukrywając szczerego uśmiechy na ustach. - Merlin nie - Zwróciłem się do syna, widząc jak ten wchodzi do budy naszego psa.
No ładnie ten to nie ma już co robić tylko psu przeszkadzać w poznawaniu swojego nowego domu.
Wzdychając ciężko, podszedłem do budy, zerkając na syna, który przytulał się do leżącego psa, nie chcąc z niej wyjść, co ja mam z tym dzieckiem.
Nie mając do niego już siły, zostawiłem go na chwilę, dając mu czas na poprzytulanie psa, któremu mogliśmy zaufać, Cosmo to naprawdę słodko psiak i nikomu nie zrobi krzywdy, a przynajmniej nikomu z domowników.
- Najwidoczniej i Merlinowi buda się spodobała - Odezwałem się do męża, który stanął obok mnie.
- To cudownie zostawmy go tu - Na jego słowa palnąłem go w łeb, jak mam zostawić dwuletnie dziecko samo w budzie z psem czy mu się już wszystkie komórki w tym mózgu nie wypaliły?
- Ał, z to niby za co? - Zapytał niezadowolony, masując tył głowy.
- Za głupotę jak możesz tak mówić to nasz syn - Mruknąłem niezadowolony.
- Nie byłbym tego taki pewien, czasem zastanawiam się, czy to w ogóle moje dziecko - Mruknął, patrząc na mnie z widocznym niezadowoleniem wymalowanym na twarzy.
- Mam nadzieję, że tylko sobie tak gadasz ze względu na charakter syna, a nie ze względu na to, że tak myślisz - Odparłem, nie ukrywając niezadowolenia z wypowiedzianych przez niego słów.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz