Nasz mały brzdąc jak zawsze nie dawał mi spokoju, to dziecko jak już się mnie uczepi, to nie ma przebacz, muszę zwracać na niego uwagę, bo w innym wypadku zrobi wszystko bym i tak ja zwrócił, a to najpewniej dobrze, by się nie skończyło ani dla niego, ani dla rzeczy, którą najpewniej by strzaskał, a tego wolałbym uniknąć.
- Merlinie spójrz, tata skończył budę dla Cosmo - Biorąc chłopca na ręce, podszedłem z nim do okna, pokazując mu stojącą na dworze budę.
- Na dwór - Zawołał radośnie najwidoczniej zainteresowany budą, cóż więc mogłem zrobić jak tylko ubrać ciepło synka i wyjść z nim na dwór samemu nic na siebie nie zakładając, bo i po co jest mi przecież ciepło, a może inaczej nie zwracam aż takiej uwagi na zimno to bardziej prawdopodobnie niż ciepło.
- A ty, dlaczego nie założyłeś nic na siebie? - Od razu po wyjściu na dwór usłyszałem głos męża, no cóż, tego można było się po nim spodziewać, martwi się o mnie i to chyba nigdy się w nim nie zmieni.
- Nie było mi zimno, więc nic nie brałem - Przyznałem zgodnie z prawdą, stawiając synka na ziemi, pozwalając mu podejść do budy, w której już przebywał zadowolony Cosmo. - Podoba mu się - Zauważyłem, gdy tylko dostrzegłem wychodzącego i znów wchodzącego do swojego nowego domku psa.
- To dobrze, o to mi chodziło - Widziałem to zadowolenie na twarzy męża od razu widać, że jest dumny ze swojej pracy i bardzo dobrze, bo ja jestem dumny z niego, ta buda to naprawdę świetny pomysł i miejsce, w którym nasz pies będzie mógł przebywać, gdy na dworze tak zimno.
- Jestem z ciebie naprawdę dumny - Odezwałem się, całując męża w policzek, nie ukrywając szczerego uśmiechy na ustach. - Merlin nie - Zwróciłem się do syna, widząc jak ten wchodzi do budy naszego psa.
No ładnie ten to nie ma już co robić tylko psu przeszkadzać w poznawaniu swojego nowego domu.
Wzdychając ciężko, podszedłem do budy, zerkając na syna, który przytulał się do leżącego psa, nie chcąc z niej wyjść, co ja mam z tym dzieckiem.
Nie mając do niego już siły, zostawiłem go na chwilę, dając mu czas na poprzytulanie psa, któremu mogliśmy zaufać, Cosmo to naprawdę słodko psiak i nikomu nie zrobi krzywdy, a przynajmniej nikomu z domowników.
- Najwidoczniej i Merlinowi buda się spodobała - Odezwałem się do męża, który stanął obok mnie.
- To cudownie zostawmy go tu - Na jego słowa palnąłem go w łeb, jak mam zostawić dwuletnie dziecko samo w budzie z psem czy mu się już wszystkie komórki w tym mózgu nie wypaliły?
- Ał, z to niby za co? - Zapytał niezadowolony, masując tył głowy.
- Za głupotę jak możesz tak mówić to nasz syn - Mruknąłem niezadowolony.
- Nie byłbym tego taki pewien, czasem zastanawiam się, czy to w ogóle moje dziecko - Mruknął, patrząc na mnie z widocznym niezadowoleniem wymalowanym na twarzy.
- Mam nadzieję, że tylko sobie tak gadasz ze względu na charakter syna, a nie ze względu na to, że tak myślisz - Odparłem, nie ukrywając niezadowolenia z wypowiedzianych przez niego słów.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz