Bylem zaskoczony równie mocno co i mój mąż, Merlin nie specjalnie lubił lub chciał spędzać czas z tatą, a tu proszę, sam wychodzi z inicjatywą spędzenia czasu z tatusiem, to jednak jest naprawdę tajemnicze dziecko.
- Jestem pewien, nasz syn chce najwidoczniej uwagi taty i nic w tym złego - Odpowiedziałem, w duchu mając nadzieję, że to nie tylko jeden jedyny raz, gdy nasz syn chce spędzać czas z tatą, bo szczerze mówiąc, jestem już zmęczony tym ciągłym zajmowaniem się naszym synem. Kocham go nad życie i to się nie zmieni jednakże czasem mam go dość, gdy całymi dniami chodzi za mną jak cień, pragnąc mojej uwagi.
- Dzień dobroci dla ojca - Odezwał się, nieufnie patrząc na naszego syna.
- Sorey, a ty nie możesz po prostu cieszyć się czasem spędzonym z synem? - Zapytałem, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Cieszę się, tylko mu nie ufam, on nigdy nie jest dla mnie miły - Westchnął ciężko, wstając z klęczek, zakładając na siebie ciepłe ubranie.
- Już? - Zapytał Merlin niemogący się doczekać.
- Tak, już idziemy - Odpowiedział, biorąc syna na ręce.
- A ty nie chcesz z nami iść? - Tym razem zwrócił się do mnie.
- Nie, wiesz chętnie odpocznę od naszego dziecka - Przyznałem, zgodnie z prawdą, chcąc tylko kilka chwil nacieszyć się spokojem.
- Rozumiem, do zobaczenia - W odpowiedzi pocałował moje usta, otwierając drzwi z domu, wychodząc na dwór, pozostawiając mnie samego z naszymi zwierzakami, z powodu czego byłem szczęśliwy, nareszcie nie musząc skupiać się chociaż przez chwilę na bardzo atencyjnym dziecku.
Odpocząłem i to bardzo, mimo że nie było ich tylko godzinkę, mogłem odetchnąć, zajmując się drobnymi domowymi obowiązkami, nie musząc przejmować się dzieckiem, które na pewno nie dałoby mi spokoju.
- Jesteśmy! - Zawołał mój mąż, wchodząc do domu z dziwnie szczęśliwym dzieckiem.
- Witajcie w domu. I jak było? - Zapytałem, idąc w stronę przedpokoju, w którym się właśnie rozbierali.
- Nadzwyczaj dobrze, Merlin naprawdę dziś była dla mnie bardzo miły - Sorey wyglądał na zaskoczonego, a jednocześnie bardzo zadowolonego z powodu zachowania naszego dziecka. Cóż jak się nie ma tego dziennie, to się cieszy.
Ciesząc się z jego słów, pomogłem małemu się rozebrać, biorąc go na ręce.
- I widzisz, z tatą nie jest wcale tak źle prawda? - Tym razem odezwałem się do syna, który od razu przytulił się do mnie.
- Tak mama - Odpowiedział, po swojemu na tyle dobrze, aby dało się go zrozumieć.
- A to oznacza, że będziesz teraz częściej spędzał czas z tatą i będziesz dla niego milczy, prawda?
- Dobrze mama - Odparł, wyciągając rączki w stronę taty, no proszę, dziś naprawdę chce całą uwagę taty, a nie mamy, miła odmiana.
- Wciąż nie do końca w to wierzę - Wyznał Sorey, wchodzący z maluchem do kuchni sadzając go na krzesełku, zabierając się za robienie sobie i dziecku ciepłego napoju, który miał na celu ich rozgrzać po powrocie zimnego dworu. - Chcesz też się napić? - Zwrócił się do mnie, patrząc na mnie z uwagą.
- Nie dziękuję, nie mam ochoty. Pójdę natomiast chyba porozmawiać z Arthurem, chciałbym wiedzieć dokładnie ile mamy czasu do podróży. Ostatnio sam jeszcze nie wiedział, jednak dziś może coś się zmieniło, musimy w końcu wiedzieć, kiedy spakować siebie do podróży i nasze dzieci do Alishy - Odpowiedział, chcąc zrobić to od razu, skoro mały dziś jest taki miły dla taty, nie powinno być żadnych programów z tym, aby zostali jeszcze na trochę sami.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz