Szczerze zadowolony z rezultatu naszej rozmowy zabrałem naszego psiaka na spacer, starając się spacerować jak najbliżej naszego domu, nie chcąc niepokoić jeszcze bardziej mojego biednego męża, który i tak już ledwo co znosił moje wyjście na spacer o tak dla niego późnej godzinie.
Mimo wszystko bardzo cieszyłem się ze szczerej rozmowy z mężem, może właśnie to przekona mnie do szczerej rozmowy z mężem. Właśnie może, bo sam nie wiem, czy powinienem zawracać mu głowę, swoją osobą w końcu jestem aniołem, a anioły nie powinny być ciężarem dla człowieka, to ja powinienem być oparciem dla niego, a nie on dla mnie. Nie po to pan stworzył anioły, aby to ludzie dbali o nich, nie na tym polega nasza praca. A co na to wszystko Sorey? On się tym nie specjalnie przejmuje, robi to, co dla niego samego wydaje się najrozsądniejsze, łamiąc chyba wszystkie prawa aniołów.
Do domu wróciłem po niecałej godzinie spaceru cały i zdrowy chcąc udowodnić mężowi, że nic mi się nie stanie, jeśli wyjdę na dwór na kilka chwil.
- Wróciłem - Zawołałem, zdejmując płaszcz z ramion, rozwieszając mokry płaszcz, wchodząc w głąb domu, nikogo nie dostrzegając, czyżby wszyscy już spali? Nie to raczej nie było możliwe, zdecydowanie za wcześnie jak na tę godzinę.
Zainteresowany tym gdzie są wszyscy, rozejrzałem się po domu, zerkając do pokoju córki, gdzie jak się okazało, Sorey robił z Misaki lekcje.
- Wróciłem - Odezwałem się, gdy podszedłem bliżej, całując męża w policzek, a córkę w czubek głowy uśmiechając się do nich ciepło.
- Wszystko w porządku? Nic ci się nie stało? Jesteś cały i zdrowy? - Sorey jak zwykle przesadnie panikować a przecież jak sam może zobaczyć, jestem cały i zdrowy.
- Sorey spokojnie, jestem cały, nic mi się nie stało - Uspokoiłem go troszeczkę, kładąc dłonie na jego policzek, całując delikatnie jego usta, zerkając na naszą malutką córeczkę. - A wam jak idzie, radzicie sobie? - Zmieniłem temat, skupiając się na książkach, przy których właśnie siedzieli.
- Tak mamo tata mi pomaga - Misaki cieszyła się z czasu spędzonego z tatą, który dla niej był zabawą i spędzonym mile czas z ukochanym tatusiem.
- Rozumiem, w takim razie wam nie przeszkadzam - Odezwałem się, wychodząc z pokoju córki, nie chcąc przeszkadzać im w nauce, zajmując się swoimi sprawami, na przykład sprzątaniem przynajmniej to mogę robić, aby przypadkiem się nie rozleniwić.
- Mamo chodź szybko - Nagle Misaki przerwała moją pracę, głośno mnie nawołując. Ciekawe co takiego się stało, że akurat muszę tam szybko iść.
Nie dając córce powodu do zbyt długiego czekania na mnie, ruszyłem od razu w stronę jej pokoju, wchodząc do środka.
- Co się stało?
- Nic, chce tylko żebyś przeczytała mi z tatą bajkę - Gdy to usłyszałem, pokręciłem w rozbawieniu głową, siadając na łóżku obok męża, który zaczął czytać kilka pierwszych stron, nim oddał mi książkę, abym i ja zaczął czytać, usypiając chyba moim głosem córkę. Ja to naprawdę muszę mieć monotonny głos.
Nie przejmując się tym za bardzo, ucałowałem córkę w czubek głowy, odkładając książkę na bok, cicho wychodząc z pokoju, zabierając ze sobą męża.
- Jak się czuje moja mała owieczka? - Od razu zapytał, gdy tylko opuściliśmy pokój naszej córeczki.
- Dobrze, nawet bardzo dobrze, ten spacer dużo dla mnie znaczył, dziękuję - Byłem mu naprawdę wdzięczny za puszczenie mnie z domu, może dla innych to nic takiego jednak dla mnie, dla mnie to jeden z lepszych prezentów, które mógłby mi podarować mój najukochańszy na świecie mąż.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz