Kiedy późnym porankiem się obudziłem, zauważyłem jedną małą rzecz, otóż nie było mnie przy biurku. A byłem pewien, że zasypiałem przy biurku, i dokumentach, coś liczyłem. I nie pamiętam, ile wyliczyłem. A tymczasem jestem tu, w łóżku, w swoich ubraniach, w których to byłem wczoraj. Ewidentnie zatem nie udałem się do niego sam. Po pierwsze, bym to pamiętał. A po drugie, zmieniłbym ubrania. I się umył. A ewidentnie się nie umyłem. Paskudnie się przed to czułem.
Zauważyłem także drugą, małą rzecz, otóż Haru wrócił. Spał przy mnie, z ręką na mojej talii, oddychając spokojnie i regularnie. A więc wrócił. Czekałem na niego. Tylko... kiedy on wrócił? Jak długo go nie było? I gdzie on był? Uważnie się mu przyjrzałem w poszukiwaniu jakichś śladów bójki czy czegoś podobnego, ale nic takiego nie dostrzegłem. Czyli nie dostał napadnięty, to dobrze... Martwiłem się, że tak się wydarzyć może, ale na szczęście tak się nie stało. Mogąc więc odetchnąć z ulgą powoli podniosłem się do siadu, przez co od razu poczułem ból kręgosłupa. A tego to ja dawno nie czułem. Ostatni raz chyba, kiedy spałem na tym jego niewygodnym łóżku. Mój panie, dobrze, że ten mebel już dawno temu został zutylizowany. Nie wiem, czemu on w ogóle kiedykolwiek został stworzony, to równie dobrze mogło być jakieś narzędzie tortur.
Czując się brudno, udałem się do łazienki, koniecznie musząc się umyć. Nie licząc tego bólu kręgosłupa, czułem się całkiem dobrze. W końcu byłem wyspany. Pewnie minie trochę czasu, nim moje ciało w końcu będzie miało odpowiednią ilość snu, no ale to był pierwszy krok do odzyskania równowagi. Teraz, poza ślubem, nie mam w końcu nic do intensywnego planowania. A jak Haru nie będzie chciał wracać do straży, to i ja będę musiał z niej odejść tak na dobre i definitywnie. Bez niego praca tam nie miała dla mnie żadnego sensu.
Po kąpieli wyjątkowo nie zacząłem się ogarniać. Znaczy, owszem, założyłem świeżą bieliznę, zrobiłem pielęgnację twarzy, ale zamiast dobrać odpowiednie ubrania oraz dodatki, jedynie założyłem jedną z koszul mojego narzeczonego. Nie chciałem za bardzo dzisiaj gdziekolwiek wychodzić, albo z kimkolwiek się spotykać. W planach jedyne, co miałem, to odpoczynek. Mogą się one zmienić, w każdej chwili może do mnie przyjść list wzywający do wyjaśnienia moich zeznań, no ale do tej pory, chcę odpocząć. Tak po ludzku. No i też może jeszcze chciałem wyglądać dla niego ładnie, by w końcu zwrócił na mnie uwagę. A ostatnio mówił mi przecież, że wyglądam dobrze w takim stroju.
– Dzień dobry. Nie poszedłeś do pracy? – spytałem, wychodząc z łazienki.
– Nie, dzisiaj mam wolne – stwierdził, uśmiechając się do mnie lekko. Czyli już nie jest na mnie zły?
– Rozumiem. Gdzie byłeś wczoraj? – pytałem dalej, krzyżując ręce na piersi. On się gdzieś szlaja, a ja tu się o niego zamartwiam.
– Poszedłem do baru. Musiałem się uspokoić – wyjaśnił, w co bardzo chciałem uwierzyć, ale mimo to lekki niepokój poczułem. Nie zwracał na mnie zbyt wielkiej uwagi ostatnio, bym teraz mógł być spokojny i wierzyć, że dalej mnie postrzega jako atrakcyjnego.
– Mhm – mruknąłem, ale już nie poruszałem tego tematu. Znów będzie zły. A nie chciałbym, by był zły i znów gdzieś znikał, i patrzył się na innych, tylko nie na mnie. Miło byłoby w końcu dostać od niego trochę atencji.
<Piesku? c:>