Na wspomnienie o tym paskudnym wampirze odruchowo położyłem dłoń na bliźnie, którą mi pozostawił. Ja prawie zginąłem, on prawie zginął, w dodatku więcej czasu spędziliśmy w domu i na kłótniach, niż na przyjemnych chwilach, doprawdy, wspaniałe spędzenie czasu, miło będę je wspominał i z uśmiechem na ustach. Nie udało się nic, co planowałem. Miał zobaczyć jeden festyn, drugi, zwiedzić tyle fajnych miejsc... tyle dobrego, że udało się mu popróbować trochę miejscowych smaków, ale dla mnie to dalej za mało. Chciałem dać mu jak najwięcej wspomnień, które później miło by wspominał, ale oczywiście, im bardziej się staram, tym bardziej wszystko niszczę. I jeszcze ten wampir... był tutaj sam, czy jednak jest tu gdzieś ich gniazdo? Jeżeli to drugie, to czy ktoś zauważył jego nieobecność? Będą w stanie odkryć, ze tu był? Odkryją ciało? Powiążą mojego męża z tym morderstwem? I czy będą chcieli się zemścić? Oczywiście to tylko gdybanie, mógł to być przecież samotny drapieżnik, nikt nas nie obserwował, nikt się nie kręcił, bo Haru by to zaraz wyczul, ale ten niepokój gdzieś tam w tyle mej głowy pozostawał. Nie miałem absolutnie żadnej władzy nad swoim ciałem i myślami, kiedy wbił w moją szyję swoje kły. Pewnie nawet nie poczułbym, kiedy wyssałby ze mnie całą krew.
Jako, że wypiłem już całe wino, podniosłem się z leżaka, położyłem Ametyst na moje miejsce i skierowałem się do kuchni, by umyć kieliszek, a także przy okazji resztę naczyń. Trochę mi w tym przeszkadzały te długie rękawy. Po co w ogóle one są? Sukienka dobrze wyglądałaby bez tego. Jedyne zastosowanie, jakie tu widzę, to wiązanie moich nadgarstków, ale nie wiem, czy tego bym chciał. Znaczy, na początku jest przyjemne, ale później staje się to trochę nieznośne. Lubię go dotykać, czuć pod palcami jego rozgrzaną skórę i jej strukturę, lubię wbijać paznokcie w jego ciało, jak i lubię na niego patrzeć, a wraz z wiązaniem moich rąk często też zarywał moje oczy. Doznania były wtedy bardziej intensywne, ale płaciłem za to brakiem kontroli, a ja lubię mieć kontrolę.
- Mokry jesteś – odpowiedziałem, kiedy poczułem na swoich biodrach dłonie męża. Muszę przyznać, bardzo ładnie pachniał, taką morską bryzą, i czymś jeszcze, czymś przyjemnym, ale nie byłem w stanie stwierdzić, czym konkretnie. I w ogóle nie pachniało od niego mokrym psem, co było przyjemną nowością. Nie narzekałem oczywiście głośno na ten zapach, bo wiedziałem, że Haru nic nie może z tym zrobić, po prostu to akceptowałem, ale cieszę się bardzo, że coraz rzadziej czuję ten zapach.
- Tak się dzieje, kiedy się wychodzi z wody – odparł rozbawiony, po czym całował mnie w policzek. – Trzeba było zostawić te naczynia. Zająłbym się nimi.
- Tak, bo mi się krzywda wielka stała, i nie wiem, jak ja się pozbieram po tym przerażającym przeżyciu, jakim było zmywanie naczyń – odparłem, wycierając dłonie, by móc założyć na swoje palce dwa najważniejsze dla mnie elementy w biżuterii, czyli obrączka oraz skromny pierścionek zaręczynowy. Nie mam tutaj służby, której mógłbym zlecić zmywanie, więc musiałem się nim zająć. – Wymoczyłeś się? Wiesz, możesz tam spędzić całe popołudnie, będziesz miał dzięki temu jedno dobre wspomnienie z tego miejsca – odezwałem się, odwracając się przodem w jego stronę i zarzucając ręce na jego mokry kark.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz